Witam po dłuższej przerwie... Nie było mnie troche bo musiałem ochłonąć po wygłoszeniu haseł co do wartości wszelkiej maści DU...
A było tak. W czerwcu remontowałem silnik. Uszczelniacze zaworów, pierścienie tłokowe, planowanie głowicy, uszczelki, płyny itd. Dzień przed oddaniem auta do naprawy auto zwariowało - check engine mruga, silnik szarpie, brak mocy. jak ostygł to przeszło ale myślę - aha, domaga się naprawy. Powiedziałem mechesom o tym, powiedzieli, że sprawdzą i wymienili dodatkowo silniczek krokowy. Koszt remontu łącznie około 1800 PLN. No i rzeczywiście po naprawie motor ożył a i olej przestał znikać i kapać.
Lipiec - jedziemy nad morze. Dla pewności kontrola zawieszenia i hamulców, wyważanie kół po raz 3. No i pojechaliśmy. Wszystko cacy, autko śmigało. 2 tygodnie nad morzem, autko cały czas smigało. 2 tygodnie mineły, sobota popołudniu pakujemy sie i jedziemy. 20 km za nami, do domu jeszcze 750 a ten skurwiel znowu zaczął. To samo co przed oddaniem do remontu! Szarpie silnikiem, chcek engine mruga, brak mocy, strzały w kolektor (nie mam gazu!) Zjechałem do sewisu Boscha. Wybłagałem aby spojrzeli. Pomedytowali godzine i rozłożyli ręce - "nie mamy komputera". No to dzwonie po sewisach. Najblizszy 100 km, przyjmą mnie owszem, ale w poniedziałek.... No to koniec, jesteśmy ugotowani. Auto jak ostygło to zaczęło chodzić, złapał temperaturę znowu szarpie... Znajomy mnie zholował spowrotem do Pobierowa. Linka na 1,5t auto doładowane na maksa. Linka wytrzymała tylko te 20km. I tak oto dodatkowe 2 dni nad morzem (w życiu nie chcialem aby czas tak szybko leciał na wakacjach), dodatkowy urlop dla wszystkich "uziemionych" i grobowe nastroje. W poniedziałek 400PLN za lawete do Szczecina. (Leweciarz mowił, że DU to kopalnia złota, szczególnie te na gwarancji, które zapalały dopiero pod serwisem po wytrzepaniu na lawecie

). A w serwisie w Szczecinie horror. Najpierw stwierdzili że rozrząd poleciał, potem silniczek krokowy (komputer nie zarejestrował żadnego błędu).. aż w końcu po 2 godzinach debatowania wymienil imi ceweczkę w aparacie zapłonowym... Małe gówno za 19 PLN. Koszt całości 180 PLN... I tak dobrze, że mieli aparat od nexii DOHC na stanie...
No i sie śmiertelnie obraziłem na koreański syf. 750 km od domu w sobotę po południu... Pech nieziemski. Miałem dziada sprzedać i kupić normalny samochód, ale pierwsza trafiła się śliczna corsa Sport (1.4 82 KM)... No a skoro żonie się nie odmawia, to do sprzedania jest jej cinquecento a ja sie musze z DU przeprosić

No i w ramach tych przeprosin pękła mi sprężyna zawieszenia. No ale trudno. Nowe spreżyny i komplet amorów jeździ juz w bagażniku. Wliczajac nowe tarcze, klocki, wahacz i całą masę innych pierdół DU już mnie w tym roku kosztuje koło 3500 PLN... Drogi ten tani samochód.
PS: Pozdrawiam kierownika srebrnego KLUBOWEGO espero, ktore w sobotę 30 lipca około godz. 16:30 przejechało ulicą Mickiewicza w Pobierowie, gdy ja akurat wyklinałem swoje DU.