To była śmierć w oczach i spodniach też wiele.

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Piękny dzień to był 16 marca. Wpadłam do domku na zupinę coby się nieco posilić. Następnie ruszyłam dalej w świat, wsiadam do auta odpalam je, ruszam a tu głuchy, głośny dźwięk jakby coś uderzyło w tył samochodu. Poczułam lekkie szarpnięcie na kole prawym tylnym. Pierwsza myśl - Okładziny (jednak wiedziałam, że na bębnach i okładzianach mogłam jeszcze pojeździć do momentu kiedy całkiem ciepło by się na zewnątrz nie zrobiło - a potem oczywiście wymiana). Wspomnieć należy, że dwa tygodnie wcześniej wymieniłam obydwa cylinderki.
Głuche uderzenie potraktowałam bez echa,,,,,przypomniała mi się dyskusja na forum o okładzinach, bębnach, wymianie ich,,,etc. Ale auto dobrze hamował nadal, więc głowy sobie tym specjalnie nie zawracałam, choć przyznać muszę, że czujnośc to moją cały czas wzbudzało. Tego dnia jeszcze spokojnie pojeździłam po mieście.
Nastał dzięń następny 17 marca. Do pracy przyjechałam nieco spóźniona i przyznać muszę, że jechałam szybko. Potem zaraz ruszyłam załatwiac sprawy na mieście. Już wracałam do biura kiedy to sie wydarzyło. Chryste na niebie!!!!!, ładnie sie wystrachałam . Dojeżdżam do sporego skrzyżowania(mam czerwone światło), przede mną wjazd na wiadukt, hamuję a tu DUPAAAAAAAAAAA, hamulca NIE MA!!!!!! Wpadł w podlogę. Dobrze, że prędkość miałam niewielką, bo jakbym tak wywaliła w jakis samochód,,,,,ech niechce nawet myśleć,,,,brrrrrr.
Próbowałam go "podpompować" ale nic to nie dało. Patrzę gdzie by się tutaj zatrzymać i sprawdzić czy moje domniemywania się potwierdzą. Zauważyłam tuż obok przystanek autobusowy, więc powoli ruszyłam ze świateł na nią. Zatrzymałam auto, zaciągnęłam ręczny(dobrze, że łapie mocno). Wyskoczyłam z wozu niczym oparzona, fru do bagażnika po szmatke by sprawdzić co się dzieje. Połozyłam się na szmatce pod autem i zaglądam własnie najpierw do prawego tylnego kola i,,,,i,,,,,JEST!!!!!! mam, no tak, cylinderek zaczął lać,,,,,,sobie mysle o w mordę. Usmarowałam łapki nieco płynem, bo oczywiście pomacać musialam(ale to mi nie przeszkadzało), zaglądnęłam pod drugie koło i tam było OK. Więc za telefon i do mechanika, gość mówi coby przyjechać. Sobie dumam, ale kurna JAK ????, przeciez hamulca brak, co prawda pozostał reczny. Więc posadziła pupę na fotelu i jade do mechanika prędkościa zawrotną maksymalnie 40 km/h. Dojechałam,,,,uffffff,,,,następnie zdjęlismy koło prawe tylne, jak i bęben i sie pokazał "piękny" widok, odklejone okładziny,,,,BRAWO !!!!. Od razu mechanik zamówił części. NIe było się co zastanawiać i wymianie podległy bębny i szczęki. I tak koszt bębna za sztukę to 110 zł a za komplet szczęk 92 zł. W sumie za części zapłaciłam ponad 300 zł. Natomiast robocizna wyszła mnie 40 zł.
Cóż przygoda nielada i jakże emocjonująca i oczywiście szarpiaca troszkę po kieszeni. No niestety nowych biustonszy nie kupię w tym miesiącu , bo kasa poszła w auto. Ale i tak KOCHAM mojego Esperaka
  
 
Cytat:
2005-03-18 01:39:02, Kiniusia pisze:
Ale i tak KOCHAM mojego Esperaka



heh... przynajmniej optymistycznie nastawiona jesteś
 
 
Norbi a byłam kiedys nieoptymistycznie nastawiona?
Mnie śmierć nie jest straszną.
  
 
Jakieś 3 lata temu, czyli zaraz po tym jak stalem sie dumnym posiadaczem mojego bolida miałem podobną akcję...
Z tym że na trasie toruńskiej a hamowanie zacząłem przy jakichs 120/h.
skończyłem na wysepce (oświetlonej) po przewróceniu tego żółtego świecącego klocka.... tez był ręczny grany i całe szczęście złapałem wysepke między koła.
na drudie całe szczęście tir jadący za mną z podobną prędkością jakimś cudem się złożył i mnie nie sprasował z asfaltem.

Ale też miałem pełno w portkach,,,,

przyczyną był oczywiście cylinderek bo gość co mi szczeki zakładał (zmieniał)zapioł je kurna odwrotnie i nawet nie założył zabezpieczeń...
Co sie wtedy Sławek narobił oooooo...

To był przy okazji pierwsza wizyta u Sławka.. i tak już zostało.

Kiniusia, jedym słowem gratuluję zimnej krwi i zachowania pełnej kontroli!!!!
  
 
dobrze, że wszyćko ok - twój post ponagli wymianę bębnów i okładzin u mnie.

ps
Kinia, czy kupiłaś nitowane okładziny?
  
 
dobrze że nic się nie stało bo kto by nas rozśmieszł na zlotach
  
 
Oj tak Kiniusiu,dobrze ,że jesteś cała i zdrowa Lepiej nie myśleć co by było,ale Ty kobitka równa jesteś to i rady dałaś
  
 
Cytat:
2005-03-18 10:45:30, SzybkiKosta pisze:
dobrze że nic się nie stało bo kto by nas rozśmieszł na zlotach


Dziękuję SzybkiKosta za miłe i dobre słowo
  
 
Cytat:
2005-03-18 10:55:14, basis pisze:
Oj tak Kiniusiu,dobrze ,że jesteś cała i zdrowa Lepiej nie myśleć co by było,ale Ty kobitka równa jesteś to i rady dałaś


Basiuniu dziękuję za miłe słowa,,,,,,,,Kochaniutka nie miałam wyjścia musiałam sobie dać radę.
  
 
Cytat:
2005-03-18 10:41:10, elChopin pisze:
dobrze, że wszyćko ok - twój post ponagli wymianę bębnów i okładzin u mnie. ps Kinia, czy kupiłaś nitowane okładziny?


elChopin nie ma co czekać z wymianą jeśli taka potrzeba jest, bo potem skutki moga być zdecydowanie mnie przyjemne,,,,,ech,,,,jeszcze teraz czuję ciarki na plecach.
Co się zaś tyczy okładzin, to z tego co mi wiadomo to nitowanych już nie robią. Ja założyłam nowe klejone.


[ wiadomość edytowana przez: Kiniusia dnia 2005-03-18 11:12:18 ]

[ wiadomość edytowana przez: Kiniusia dnia 2005-03-18 11:12:59 ]
  
 
Normalnie jestem pod wrażeniem akcji - szczególnie to "wyciaganie szmatki" i kładzenie się pod auto! ile pań tak robi ? Brawo Kiniusia !
  
 
Cytat:
2005-03-18 11:58:40, Jacenty pisze:
... i kładzenie się pod auto! ile pań tak robi ? Brawo Kiniusia !



Bo nasza Kiniusia jest unikalna i bardzo sprytna
 
 
Cytat:
2005-03-18 11:58:40, Jacenty pisze:
Normalnie jestem pod wrażeniem akcji - szczególnie to "wyciaganie szmatki" i kładzenie się pod auto! ile pań tak robi ? Brawo Kiniusia !



Bo wiesz Jacenty nalezy sobie w życiu radzić, niezależnie od tego czy się jest Kobietą czy Mężczyzną
Poza tym lubię być przygotowaną na różne ewentualności. Ile Pań tak robi???,,,odpowiedź jest chyba prosta żadna prócz mnie


[ wiadomość edytowana przez: Kiniusia dnia 2005-03-18 13:36:23 ]
  
 
Cytat:
2005-03-18 11:58:40, Jacenty pisze:
szczególnie to "wyciaganie szmatki" i kładzenie się pod auto!



Trzeba jeszcze rzeczoną szmatę wozić... a wtedy bagażnik będzie przypominał bagażnik syreny mojego ojca w 1985r.
  
 
nie jeden chłop by w spodnie narobił i by na tyle innego zachamował
  
 
zapomniałem wspomnieć o przeglądzie i zlokalizowaniu usterki.
jestem pod wrażeniem.
  
 
No własnie mi też umknęło : ile pań byłoby w stanie zlokalizować i zdiagnozować poprawnie usterkę ? Jeszcze raz szacunek !
  
 
dołączam się do tych wszystkich miłych opini! nic dodać nic ująć SUPER KOBITKA
  
 
No! Ona będzie robiła przy aucie, wynosiła śmieci, chodziła z koleżankami na piwo, a chłop będzie bawił dzieci, prał, sprzątał i mył gary
  
 
Cytat:
2005-03-18 01:39:02, Kiniusia pisze:
Ale i tak KOCHAM mojego Esperaka



to widać - bo espero jest strasznie rozpieszczone i zaczyna strzelać fochy