MotoNews.pl
  

śmieszne teksty i historyjki - Strona 2

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
scorpion - twoje teksty sprawily ze leze na podlodze
  
 
Dobre, dobre
  
 
dalem kumplom do poczytania w pracy i do teraz brechtaja
  
 
BAJKA O CZERWONYM KAPTURKU

Nowa, poprawiona wersja znanej bajki "Czerwony Kapturek".

Babcia nie była chora, a raczej była w pełni zdrowia fizycznego i mentalnego oraz była absolutnie zdolna zająć się sobą jako dorosła osoba.

(Sugerowanie, ze babcia może być chora, jest uleganiem szowinistycznym stereotypom. Uwłacza to osobom starszym... oh, pardon moi, osobom z rzuconym im wyzwaniem chronologicznym).

Czerwony Kapturek spotyka wilka i opowiada o celu podroży. Ponieważ wykluczenie poza nawias społeczeństwa wyzwoliło wilka z niewolniczego naśladowania myśli linearnej, wywodzącej się z tradycji Cywilizacji Zachodniej, wiedział jak dojść do Babci na skróty. Wpadł do domu i zjadł Babcie, czego nie należy krytykować, bowiem było to postępowanie absolutnie naturalne dla stworzenia mięsożernego, jakim był przecież wilk. Następnie nie skrępowany sztywnymi, tradycjonalistycznymi przekonaniami dotyczącymi istoty męskości czy kobiecości, wilk przebrał się w piżamę Babci i wpełzł do łóżka. Niedługo potem zjawił sie Czerwony Kapturek.

- Babciu, przyniosłam Ci przekąski z niska zawartością tłuszczu i sodium.

Wilk kazał Czerwonemu Kapturkowi zbliżyć się do łóżka. Czerwony Kapturek zmitygował się:

- Oj zapomniałam, ze rzucono ci wezwanie optyczne jak nietoperzowi.

Potem dziewczynka... przepraszam, młoda osóbka, podziwiała rozmiar nosa Babci:

- Babciu, masz duży nos - oczywiście tylko relatywnie i jest on na swój sposób atrakcyjny.

Podobny komplement Czerwony Kapturek uczynił na temat zębów domniemanej Babci. Wtedy nagle wilk wyskoczył z łóżka, złapał młodą osóbkę i chciał ja pożreć. Czerwony Kapturek krzyknął, wcale nie przerażony inklinacją wilka do przebierania się w ubrania kobiece, ale dlatego, ze wilk nieumyślnie dokonał inwazji jej prywatnej przestrzeni. Jak pamiętamy, krzyk usłyszał drwal, który wpadł do domku Babci i chciał zdzielić wilka siekiera. Wtedy Czerwony Kapturek zaczął wykrzykiwać na drwala:

- Co sobie wyobrażasz?... Wpadasz do środka jak neandertalczyk, używasz siekiery zamiast głowy!... Seksisto! Gatunkowisto! Jak śmiesz wyobrażać sobie, ze feministki i wilki nie potrafią rozwiązać swych problemów bez udziału mężczyzn! Babcia słysząc pełne pasji przemówienie Czerwonego Kapturka wyskoczyła wilkowi z gardła, wyrwała siekierę drwalowi i obcięła mu głowę.

Po tym zdarzeniu, Czerwony Kapturek, Babcia i wilk poczuli pewna wspólnotę celów życiowych. Zdecydowali założyć alternatywna rodzinę oparta na wzajemnym poszanowaniu i współpracy i żyli razem w lesie, długo i szczęśliwie...
  
 
Anatomia:
Kolos z anatomii. Zakresem obejmował układ moczowo-płciowy. Asystent zadaje pytanie studentce:
- Jak są unerwione wargi sromowe większe?
Studentka nie bardzo wie, ale nieśmiało zaczyna mówić:
- Autonomicznie, czuciowo i ruchowo...
Asystent zaciekawiony:
- Tak? To proszę niech pani zaklaszcze...
  
 
O... znalazłem wreszcie dla Kwiatowego

Grzybiarz: - Przepraszam... Mogę prosić o ogień?
Leśniczy: - Proszę.
(odpala papierosa)
- Łady dzionek Bozia dała... Suchy.
- Pan na szyszki? Worek trzeba było wziąć
- Nie (śmiejąc się)... Na grzyby!
- (z niedowierzaniem) Teraz w styczniu to najlepiej na poziomki
- ...Przecież mówię, że na grzyby wyszedłem - o.. o widzi pan ? (pokazując koszyk)
- Panie... Nie rób pan ze mnie idioty!
- No na grzyby wyszedłem, tylko trochę, trochę zbłądziłem i niektóre już mi wyschły
- No to nieźle musiał pan długo błądzić.
- Bo ja wiem... (zamyślając się) Zgubiłem się w rachubie ale datę pamiętam jak wyszedłem yyyy 31. sierpień 1939 roku.
- (patrzy z pode łba) Kochany... Nie rób pan ze mnie kretyna. Całą wojnę pan w lesie przesiedział?
- (wielce zdziwiony) jaką wojnę???
- Drugą!
- Co była??? Proszę! Ja zawsze mówiłem, że będzie (z uśmiechem). A z kim była?
- Z Niemcami... A pan myślał, że, z kim?
- Że z Czechosłowacją... A to z Niemcami, co pan powie?... Nie może być? Wooojna była (coraz bardziej zdziwiony)... No i co???
- No i nic... skończyła się.
- Jak to wojna! (Z uśmiechem i niedowierzaniem) dawno się skończyła?
- Oooo... Już ponad dwadzieścia lat temu.
- Jak to na grzybach czas leci... Ale czekaj pan opalimy to spotkanie - wojna była, skończyła się i co? I kto wygrał??
- MY! (Z dumą)
- (śmiech) Oczywiście...! Głupio pytam! Silni, zwarci i gotowi, najlepsza kawaleria świata!
- Ooo... Dobre. (o papierosach ale czy tylko? ) Zagraniczne...
- Skąd?? Nasze...! Egipskie... już mi się kończą. A który rok mamy?
- Sześćdziesiąty siódmy proszę pana.
- Sześćdziesiąty siódmy... nie może być! A gadaj pan od początku - wojna była, skończyła się, no i co??
- No i Hitler proszę pana kaput...
- Ten brunet? I co? I kto teraz rządzi?
- No... Ten brunet. A teraz rządzimy my!!!
- Oczywiście... Ale prezydent jak się nazywa?
- U nas... Nie ma... Prezydenta...
- Więc co jest? Gadaj pan, kto teraz rządzi?!
- no MY!!!!! Wszyscy! Cały naród
- O choleeera... Nie za dużo trochę??
- Czy ja wiem... Chyba można się przyzwyczaić....
- Ciekawy eksperyment... Ale jak to wszyscy? Pan też??
- No wychodzi na to, że ja też!
- No i jak to tak? Podatkami was gniotą?
- Coś pan zgłupiał?? Sami siebie??
- Ale w ogóle to jak wam idzie?
- Dobrze. Pracuje się, buduje się, walczy się...
- Z kim?
- Ostatnio to trudno się połapać ale walczy się!
- Pan bezrobotny?
- Pracuje.
- Ale dorywczo?
- Nie, na etacie. Od szóstej do dwunastej a w soboty do czternastej
- A teraz, która jest?
- No już jedenasta dochodzi.
- To teraz pan w pracy...?
- Cały czas kochany... Cały czas...
- Jak to tak? Ekonom was nie pędzi?
- Jaki ekonom, jaki ekonom...? U nas teraz sama świadomość wystarcza!
- Ciekaaaweeee...
- Pan sam pracuje?
- Nie. We czterech. Tylko jeden jest na zebraniu... Drugi się dokształca a ja patrz pan pracuje za wszystkich od rana
- No to trzech... A czwarty?
- No Wacek. W zeszłym tygodniu coś mu wpadło do oka i jest na chorobie.
- Przepraszam gdzie jest?
- Na chorobie... W domu siedzi...
- Aaaaa... Choruje!?
- Nie... Tylko dostał dziewięć dni zwolnienia to siedzi w domu i mieszkanie maluje
- ...To dobrze, że do kasy chorych należycie...
- Wszyscy! Teraz u nas leczenie to jest przymusowe proszę pana... Mamy nowe domy wczasowe, sanatoria. Sam, co roku sobie do Międzyzdrojów jadę. To jest koło Szczecina, mamy teraz pięćset kilometrów wybrzeża... Tysiąc szkół na tysiąclecie! Szóstą na świecie pozycję w eksporcie!! Eksportujemy do dziewięćdziesięciu krajów świata! Mamy nowe domy! Nowe osiedla! Codziennie program TV, "Kobrę", "Eurekę", Nowe fabryki! Panie!! ...Panie!? ...Panie, co pan, gdzie pan idzie...??
- ........na grzybki
  
 
HAhahahaa grzybiarz jest super
 
 
PRZYBYLI UŁANI...

Osoby:

Narrator (Używany tylko do prologu i epilogu)
Ułan pierwszy (Chodzący romantyzm)
Ułan drugi (Jeżdżący romantyzm)
Ułan trzeci (Romantyzm pełzający)
Panienka z okienka (Bynajmniej nie z telewizyjnego i bynajmniej nie romantyzm)


Narrator: Tak więc jak tradycja głosi przybyli ułani pod okienko...
Ułan pierwszy: Puf, cóż za długa podróż...(W tle słychać IHAHAAAA!)
Ułan drugi: Pode mną trzy konie padły.
Ułan trzeci: Mnie gdzieś szabla wyleciała...
Ułan drugi: Wiem, znalazłem ją wbitą w mojego trzeciego konia!
Ułan pierwszy: Właśnie dziwiłem się, że ci tak nagle padł...
Ułan drugi: To był bardzo ładny koń!
Ułan trzeci: Przypadek! Dłubałem nią w zębach i szkapa podskoczyła na wyboju!
Ułan pierwszy: Wystarczy! Nie zapominajmy po co tu jesteśmy...
Ułan drugi: A tak, tak. Gdzie okienko?
Ułan trzeci: Tam.
(Podchodzą do okienka - zamkniętego...)
Ułan drugi: jak to było?
Ułan pierwszy: Chyba trzeba stukać...
Ułan trzeci: (stuka)
(cisza)
Ułan trzeci: Coś nie tak?
Ułan drugi: Daj mi (stuka jeszcze mocniej)
(znacząca cisza)
Ułan pierwszy: Zaraz, czy my to dobrze robimy?
Ułan drugi: No, nie wiem...
Ułan trzeci: Może z buta?
Ułan pierwszy: Nie przesadzaj. Wiem! Trzeba krzyczeć "Wpuść panienko!"
Ułan drugi: Myślisz?
Ułan pierwszy: Tak mi się coś zdaje...
Ułan trzeci: No to spróbujmy. (stuka i krzyczy) Wpuść panienko!
(cisza)
Ułan pierwszy: Nie rozumiem...
Ułan drugi: Może za cicho...spróbujmy razem (ryczą razem z trzecim) Wpuść panienko! Wpuśc panienko! (dołącza się do nich pierwszy i razem niesamowicie drą mordy) WPUŚĆ PANIENKO!!!
(cisza, coraz bardziej denerwująca)
Ułan pierwszy: To dziwne. Przecież przybyliśmy pod okienko, więc...
Ułan drugi: Już wiem! mamy przybyć POD okienko, rozumiecie?
Ułan pierwszy i trzeci: Nie...
Ułan drugi: No zobaczcie...my staliśmy PRZED okienkiem, a widocznie musimy być POD nim. Pokażę wam!
(kładzie się pod okienkiem, pozostali patrzą na niego wyczekująco. Wyciąga rękę do góry, stuka i krzyczy) Wpuść panienko! Wpuść panienko!
(okno lekko skrzypi, jakby ktoś się namyślał czy otworzyć)
Ułan pierwszy i trzeci: To działa! (szybko się kładą obok drugiego, we trójkę leżą, stukają i ryczą) WPUŚĆ PANIENKO!!! WPUŚĆ PANIENKO!!! PANIENKO!!! EJŻE, WPUŚĆ PANIENKO! NO WPUŚĆ PANIENKO!!!
Okienko: (otwiera się)
Panienka: Czego? (dostrzega leżących) A wy co, zboczeńce jakieś?
Ułan pierwszy: Nie, my...
Panienka: (rozdziera się) Do jasnej cholery, nie widzita kartki "przerwa obiadowa"? Przychodzą tu takie żłoby i strzymać nie umieją!
Ułan drugi: Ale...
Panienka: Jak wytrzymać nie możeta, to w krzaki se idźta!
Ułan trzeci: My tylko...
Panienka: PISUAR 50 GROSZY, SRACZ ZŁOTÓWKA! (Rzuca im rolkę piapieru toaletowego) I WYNOCHA!
(Ułani wynoszą się chyłkiem)
Narrator: Morał z tego płynie prosty - uważaj pod jakie okienko przybywasz...
  
 
Michał Anioł: Dobry wieczór, Wasza Swiętobliwość.
Papież: Dobry wieczór, Michale Aniele. Chciałbym z tobą pogadać o tym twoim nowym obrazie Ostatnia Wieczerza. Nie jestem nim zachwycony.
Michał Anioł: O rany, kosztował mnie tyle pracy.
Papież: Wcale nie jestem nim zachwycony.
Michał Anioł: Nie podoba ci się galaretka. Dodaje troche koloru. Aha, chodzi o kangura?
Papież: Jakiego kangura?
Michał Anioł: Żaden problem, zamaluję go.
Papież: Nie widziałem tam żadnego kangura.
Michał Anioł: Jest z tyłu. Nie ma sprawy, zamaluję go, zrobię z niego apostoła. Zgoda?
Papież: Właśnie w tym problem.
Michał Anioł: Jaki?
Papież: Apostołowie;
Michał Anioł: Są za bardzo żydowscy? Judasza robiłem najbardziej żydowskiego.
Papież: Nie o to chodzi. Jest ich tam dwudziestu ośmiu.
Michał Anioł: No to jeszcze jeden nie zaszkodzi, zrobię go z kangura.
Papież: Nie w tym rzecz.

Michał Anioł: No to zamaluję kangura. Mowiąc szczerze, nie byłem z niego zadowolony.
Papież: Nie o to chodzi. Tam jest dwudziestu ośmiu apostołów!
Michał Anioł: Za wielu?
Papież: No jasne, że zbyt wielu!
Michał Anioł: Chciałem oddać nastrój prawdziwej ostatniej wieczerzy, nie jakiejś tam ostatniej kolacyjki, ostatniego posiłku czy finałowej przekąski. Chciałem, żeby to było, kurcze, z wykopem...
Papież: Tylko dwunastu apostołów uczestniczyło w ostatniej wieczerzy.
Michał Anioł: Może niektórzy przyszli z...
Papież: Tylko dwunastu w sumie.
Michał Anioł: Może wpadli ich przyjaciele?
Papież: Posłuchaj. Tylko dwunastu apostołów i Pan uczestniczyło w Ostatniej Wieczerzy. W Biblii wyraźnie jest to napisane.
Michał Anioł: Żadnych przyjaciół?
Papież: Żadnych
Michał Anioł:
Papież: Nie.
Michał Anioł: Kabaret!
Papież: Nie!
Michał Anioł: Lubię sceny z dużym rozmachem. Mogę kilku zamalować, ale...
Papież: Było tylko dwunastu apostołów.
Michał Anioł: Mam! Mam. Nazwiemy obraz Przedostatnia Wieczerza.
Papież: Co?
Michał Anioł: Musiała być i taka. Skoro była ostatnia, musiała być i przedostatnia. Tak więc to będzie ta przednajwiększa wieczerza. Biblia chyba nic nie mówi, ilu ludzi tam było, prawda?
Papież: Nie, ale...
Michał Anioł: Właśnie!
Papież: Słuchaj, Ostatnia Wieczerza to ważne wydarzenie w historii naszego Pana, a przedostatnia największa taka nie była. Nawet jeśli był na niej zaklinacz węży i zespół rockandrollowy. Zamówiłem u ciebie Ostatnią Wieczerzę. Z dwunastoma apostołami i jednym Chrystusem.
Michał Anioł: Jednym???
Papież: Tak. Jednym. Co cię opetało, że namalowałeś tam aż trzech Chrystusów?
Michał Anioł: Robi wrażenie, koleś.
Papież: Wrażenie?
Michał Anioł: Jasne! Wspaniale wygląda! Jeden gruby idealnie równoważy dwóch szczupłych.
Papież: Był tylko jeden Odkupiciel!
Michał Anioł: Wiem o tym. Wszyscy wiemy, ale co z moją licencją artysty ?
Papież: Chcę jednego Mesjasza!
Michał Anioł: Powiem ci, czego ty chcesz, koleś. Chcesz jakiegoś cholernego fotografa, ot co! Ja jestem artystą, do ciężkiej cholery!
Papież: Zaraz ci powiem, czego chcę. Chcę Ostatniej Wieczerzy z jednym Chrystusem, dwunastoma apostołami, bez kangurów, bez numerów na trampolinie, do południa w czwartek, albo ci nie zapłacę!
Michał Anioł: Cholerny faszysta!
Papież: Jestem cholernym Papieżem. I może nie znam się na sztuce, ale wiem co lubię!

Monty
  
 
Fajne to o Michale i Papieżu
 
 
Cytat:
2005-06-25 10:53:19, storm pisze:
Fajne to o Michale i Papieżu



ehehe... co tu dużo mówić ...życiowe
 
 
Dzieki Wilku za grzybiarza.

Ostatnia Wieczerze juz kiedys czytalem
  
 
Czy kiedykolwiek przeżyliście coś równie namiętnego???

Frank1909: Cześć słodziutka. Jak wyglądasz?

Barbie4u: Mam 177 cm, 27 lat i waże 57 kg. Mam na sobie czerwoną, jedwabną bluzkę, spódniczkę mini i buty na wysokim obcasie. A jak Ty wyglądasz?

Frank1909: Mam 39 lat, 172cm i waże ok 120 kg. Noszę okulary. Właśnie siedzę w dresie i T-shirt-cie z Geant-a

Barbie4u: Chce Cię!!! Zróbmy to teraz. Kochajmy się!

Frank1909: OK!

Barbie4u: Jesteśmy w mojej sypialni. W tle gra cicho romantyczna muzyczka. Na stoliku nocnym pali się świeca. Patrzę Ci w oczy i się uśmiecham. Obejmuję Cię i całuję w usta. Moje dłonie, głaszcząc Twoje ciało, przesuwają się coraz niżej. Delikatnie zaczynam masować Twoją męskość.

Frank1909: Zasycha mi w ustach. Zaczynma się pocić.

Barbie4u: Zdejmuję Ci powoli T-shirt i całuję Twoją nagą klatę.

Frank1909: Zaczynam rozpinać Twoją bluzkę. Moje dłonie drżą.

Barbie4u: Cicho jęknąłam.

Frank1909: Twoja bluzka jest już rozpięta i ja ją zdejmuję.

Barbie4u: Odchylam moją głowę namiętnie do tyłu. Pocieram Twoją męskość coraz szybciej.

Frank1909: Moja dłoń ześlizguje się i nie chcący rozrywam Twoją bluzkę. Przykro mi.

Barbie4u: W porządku - nie była zbyt droga.

Frank1909: Zapłacę za nią.

Barbie4u: Nie przejmuj się tym. Mam na sobie czarny, seksowny stanik. Oddycham coraz głośniej a moja miękka pierś porusza się w górę i w dół.

Frank1909: Próbuję otworzyć zapięcie przy Twoim staniku. Coś się gdzieś zahaczyło. Masz nożyczki?

Barbie4u: Biorę Twoją dłoń i całuję ją czule. Sięgam do tyłu i rozpinam stanik, który spada na łóżko. Moje piersi są nagie, a sutki sterczą podniecone czekając na Ciebie.

Frank1909: Jak Ty to zrobiłaś??? Podnoszę stanik i badawczo przyglądam się zapięciu.

Barbie4u: Upadam plecami na łóżko. Chcę poczuć Twój język na całym moim ciele!

Frank1909: Upuszczam stanik. Liżę Twoje, ... Twoje cycuszki. Są taki słodkie.

Barbie4u: Moje palce przeczesują Twoje włosy i pieszczą ucho.

Frank1909: Nagle muszę kichnąć. Twoja pierś cała pokryta jest śliną i czymś jeszcze.

Barbie4u: CO???

Frank1909: Na prawdę bardzo mi przykro!

Barbie4u: Wycieram się do sucha tym, co zostało z mojej bluzki.

Frank1909: Biorę od Ciebie brudną bluzkę i odrzucam ją do tyłu.

Barbie4u: OK. Teraz zdejmuję Twoje spodnie i pocieram Twojego członka.

Frank1909: Jęczę jak kobieta - Twoje dłonie są takie zimne. Ahhh....

Barbie4u: Zdejmuję miniówkę, a potem majteczki.

Frank1909: Mój język dotyka Twojego uda. Potem wchodzi głębiej i znów wychodzi. Ohhh... poczekaj minutkę!

Barbie4u: Co się stało?

Frank1909: Połknąłem Twój włos łonowy. Musze odkaszlnąć.

Barbie4u: Wszystko z Tobą w porządku?

Frank1909: Zaraz sobie wykaszlę płuca na zewnątrz! Moja twarz staje się cała czerwona!

Barbie4u: Mogę jakoś pomóc?

Frank1909: Biegnę szybko do kuchni i przeszukuję lodówkę. Gdzie trzymasz szklanki?

Barbie4u: U góry, całkiem po prawej stronie.

Frank1909: Wypijam szklankę wody. Od razu mi lepiej..

Barbie4u: Wracaj z powrotem do łóżka!

Frank1909: Tylko umyję szybko szklankę.

Barbie4u: Jestem całkiem rozpalona i czekam na Ciebie.

Frank1909: Właśnie suszę szklankę. A teraz wkładam ją z powrotem do szafki i wracam szybko do sypialni. Czekaj, czekaj - tu jest tak ciemno. Gdzie wlasciwie jest sypialnia?

Barbie4u: Ostatnie drzwi po lewej na końcu korytarza.

Frank1909: Znalazłem!

Barbie4u: Wreszcie. Zdejmuję Ci teraz spodnie. Cicho pojękuję. Chcę Ciebie!!!

Frank1909: Ja też!

Barbie4u: Jesteś już nagi. Całujemy się namiętnie. Nasze nagie ciała stykają się.

Frank1909: Wgniatsz mi moje okulary w twarz!

Barbie4u: Zdejmij okulary skarbie.

Frank1909: OK, ale bez okularów widzę bardzo źle. Zdejmuję je i kładę na stoliku.

Barbie4u: Wyginam się nad łóżkiem. Daj mi to!!!

Frank1909: Musze pilnie się wysikać. Prawie ślepy wymacuję sobie drogę do toalety.

Barbie4u: Wracaj szybko mój Ty wielki misiaku!

Frank1909: Znalazłem ubikację. Jest ciemno - dotykam toalety.

Barbie4u: Czekam z niecierpliwością na Twój powrót!

Frank1909: OK - jestem gotowy. Szukam spłuczki, ale jej nie znajduję. Uhhh-Ohhhh!!!

Barbie4u: Co się znów stało??

Frank1909: Przez pomyłkę nasikałem do twojego kosza z rzeczami do prania. Na prawdę strasznie mi przykro z tego powodu. Poczekaj - prawie ślepy wracam do sypialni.

Barbie4u: Mmmmmmm, no dobra, chodź już.

Frank1909: Ok, jestem całkowicie gotowy. Wsadzam mój... eeh... mojego Wacka..... w Twoją..... no wiesz już w co,......

Barbie4u: Tak! Zrób to! Zrób to!

Frank1909: O kurczę. przypadkiem przewróciłem stopą świecę. Zapaliła się zasłona!

Barbie4u: wylogowana
  
 
Jejuu co za facet.
 
 
Pisma do administracji

Aż dziwne, że prasa nie donosi codziennie o przypadkach zakrztuszenia kawą lub herbatą w biurach administracji spółdzielni mieszkaniowych...

1. Ubikacja jest zapchana i nie możemy kąpać dzieci, dopóki sie jej nie odetka.

2. Piszę, żeby zawiadomić, że spod drzwi sąsiada wydobywa się jakiś smród.

3. Sedes jest pęknięty. To na czym mam stawać?

4. Piszę w imieniu mojego zlewu, który odpada od ściany.

5. Zwracam się z prośbą o zgodę na usunięcie szafki w kuchni.

6. Nasz sedes pękł na pół i jest teraz w trzech częściach.

7. Sąsiad opala się na balkonie nago i ma zwyczaj mieć erekcję.

8. Proszę wyrównać krzywe płyty chodnikowe przed naszym domem. Wczoraj żona potkęła się i o mało nie upadła, a teraz jest w ciąży.

9. W naszej kuchni jest straszna wilgoć. Mamy dwoje małych dzieci i chcielibyśmy mieć trzecie, więc przyślijcie kogoś w tej sprawie.

10. Przyślijcie kogoś, żeby obejrzał moją wodę z kranu. Ma taki głupi kolor.

11. Czy możecie przysłac kogoś, żeby naprawił nam kran w łazience. Wczoraj żonie ugrzązł w nim palec, co jest dla nas bardzo uciążliwe.

12. Wasi pracownicy kładą narzędzia w szufladach komody mojej żony i ogólnie robią bałagan. Powiedzcie im, żeby starali się jednak bardziej uszczęśliwić moją żonę.
  
 
U nas ostatnio przyszło pismo cos mniej więcej było tak.

"Proszę o przysłanie mi zaświadczenia......., pilne. To przyślijcie. Czekam"
 
 
List odmowny czyli jak rzucić faceta
Zdarza się, że w poszukiwaniu szczęścia trafiamy na egzemplarze mniej udane, z którymi jednak jakimś zrządzeniem złośliwego losu zawieramy bliższą znajomość. Jak z tego wybrnąć? Jak przekazać mu tę złą wiadomość? Nic prostszego! Wystarczy skorzystać z naszego gotowego formularza. To jest eleganckie! To jest praktyczne! A – co najważniejsze – to jest TRENDY!

Drogi .......................................................
[imię odrzuconego kandydata]

Z przykrością informuję, że nie zakwalifikowałeś się do dalszej części konkursu na Pana Wymarzonego. Jak Ci zapewne wiadomo, konkurencja była ogromna, w związku z czym odpadły dziesiątki kandydatów o podobnie wysokich kwalifikacjach. Twoje nazwisko zachowam jednak w archiwum na wypadek, gdyby w przyszłości pojawił się wakat. W trosce o Twoje powodzenie w dalszych zabiegach natury uczuciowej, pozwól, że podam powody, dla których zostałeś wyeliminowany:

[Zaznaczyć odpowiednio]
[__] Masz większe piersi niż ja.

[__] Masz fatalne nazwisko. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła je przyjąć, dołączyć do swojego albo pozwolić, żeby nosiły je moje dzieci.

[__] Fakt, że najbardziej wykwintny z naszych wspólnych posiłków zjedliśmy w McDonald’s, dowodzi sknerstwa, od którego mnie odrzuca.

[__] Twoja luźna wzmianka o "kupowaniu gumek w hurcie" może sugerować, że interesuje Cię we mnie coś zupełnie innego niż osobowość.

[__] Złamałeś zasadę 20 pytań, tj. zdążyłam Ci zadać 20 pytań dotyczących Ciebie, zanim Ty odpowiedziałeś mi choć na jedno.
[__] Masz szczuplejsze nogi niż ja. Skoro MIEŚCISZ się w moje spodnie, to w życiu nie pozwolę Ci się do nich DOBRAĆ.

[__] Twoja uwaga "przytyło się cokolwiek, co, mała?" była co najmniej niestosowna w obliczu Twojego dorodnego jak dziewięciomiesięczna ciąża mięśnia piwnego.

[__] Nie wykazałeś się zdolnością kredytową.

[__] Fakt, że nie potrafisz naprawić mojego samochodu, wpływa bardzo negatywnie na Twoją atrakcyjność.

[__] Decyzja o przeznaczeniu Twojego domu do rozbiórki dowodzi niechlujstwa, którego najprawdopodobniej nie uda się zwalczyć.

[__] W naszych rozmowach o wiele za często padały słowa "a moja mama..."

[__] Mieszkasz z rodzicami.

[__] Częściej wymieniasz imię swojej byłej niż moje.

[__] Trzy słowa: Wielkość MA znaczenie.

Z poważaniem,
.........................................
[podpis]
  
 
Heh dobre
 
 
Reporter bratniego nam Żywieckiego Muzeum Humoru wybrał się w teren w poszukiwaniu najlepszych z najlepszych z win. Gdzie? U prawdziwych smakoszy...

- Naprawdę chcesz to wiedzieć? - mój ściśle tajny informator ściszył schrypiały głos, uniósł dwoma palcami okularki słoneczne z nalepką „Matrix” i przeszył mnie badawczym wzrokiem

- Tak, to moja praca - odpowiedziałem drżącym głosem przełykając nerwowo ślinę. Staliśmy pod dyskontem Biedronka na jednym z blokowisk Piotrkowa Trybunalskiego starając się zrozumieć celowość naszego spotkania. Tak, jestem tu z polecenia Rady Kustoszów, mam przeprowadzić badania gustów wzorcowej grupy amatorów taniego wina - wyrecytowałem wykutą wcześniej formułkę, coraz bardziej nerwowo żując łykowatą gumę „Ogniem i Mieczem”.

- Niech ci będzie ale wyskakuj z piątki -machnął ręką agent - pokażę ci czym to pachnie! Wyłuskałem monetę i odetchnąłem z ulgą. W ten mało wybredny sposób zdobyłem jego zaufanie.

- Panowie już czekają - Wiesiek przyspieszył kroku.
Trzymałem się mocno jego wyleniałej marynarki, wdychałem zapach nadgnitych śliwek i podłego dymu z Fajrantów, patrzyłem jak odgarnia przybrudzoną ręką pokryte brylantyną kłaczki.

- Oto oni - powiedział Wiesiek po chwili wskazując odrapaną ławeczkę, na której siedziały trzy ubrane na buro, przygarbione postacie z białymi kubeczkami w ręku. Moją twarz rozjaśnił błogi uśmiech spełnienia. Absolutnie wzorcowa grupa konsumentów taniego wina była do mojej dyspozycji.

- Panowie, teraz się poznamy - zadecydował Wiesiek i cała trójka zwróciła ku mnie swe poorane wieloletnią znajomością z alkoholem twarze.

- Maniek.

- Czesiek

- Kazek.

- Napijesz się z nimi - wychrypiał Czesiek, wciskając mi w dłoń lepki od wina kubeczek.

- Hmm, może kiedy indziej... - zacząłem nieśmiało.

- Eeeeee no co ty - oburzenie wzorcowej grupy osiągnęło niepotrzebnie wysoką temperaturę - z nami się nie napijesz? - w moją stronę zwróciły się trzy przybrudzone kubeczki oraz brązowa butelczyna z długą szyjką obklejona tęczową nalepką, którą Maniek przyciskał do siebie z podziwu godnym sentymentem.

- Pan jest z Muzeum i zbiera informacje o winach - wycedził scenicznym szeptem Wiesiek zagłuszając chlupot wlewanej do kubeczka dawki jabola. Wzdrygnąłem się, poczuwszy przez plastik ciepłotę wygrzanej w słońcu substancji oraz jej piekielne właściwości, jakich za chwilę będzie mi dane zasmakować.

- Możesz być nawet z Koluszek Romeczku ale z nami napić się musisz - na Kazku informacja o mojej osobie nie zrobiła większego wrażenia a cała czwórka odchyliwszy głowy połknęła zawartość kubeczków mlaskając, gulgocząc i masując się po brzuchach. Po chwili cztery pary oczu utkwiły we mnie szczerze zdumiony wzrok.

- Nnnie pppijesz? - wybełkotał Czesiek głosem kompana filmowego Ediego.

- Nnnnie lubisz Aaaaalpagi Parkowej? - wytrzeszczył oczy Maniek.

- Eeee nnnno co ty? - odbiło się Kazkowi.

- Nie, to nie tak - zaoponowałem - po prostu przyszedłem tu do pracy. Pracuję w Muzeum i robię badania na temat taniego wina.
Wszyscy ryknęli śmiechem a najbardziej Kazek, który poklepując mnie po ramieniu odebrał mi dziennikarską torbę i dolał do kubeczka drugie tyle płynu.

- Pij synku, pij, pogadamy później... Muzeum nie zając, nie ucieknie...

- Ale badania... - po chwili nie miałem już siły protestować. Odchyliłem głowę wlewając w trzewia całą zawartość plastikowego kubeczka.
Po minucie poczułem się częścią tak zwanej „zbiorowości”. Smak swojskich owocowych popłuczyn z siermiężną dawką alkoholu, osiadł mi na języku mdłym zlepem, oblepił gardło piekącym rodzajem słodyczy, rozpalił ścianki żołądka alkoholowym kłuciem nader podłego rodzaju. To było coś czego szukałem. W myślach ustawiałem już kamerę, włączałem dyktafon i pstrykałem zdjęcia.
Dla odwagi wychyliłem więc drugą dawkę Alpagi Parkowej, podejrzanego odlewu spod zgniłych śliwek, spleśniałych wisienek, zgniecionych czereśniami i mirabelek.

- Dobre, co? - uśmiechnął się bezzębnie Maniek - może jeszcze łyk Kosmosu? Kazek wyciągnął spod ławki zielona butelczynę i sprawnie ją odkorkował.

- Panie Muzeum, patrz pan co tu jest napisane - długi, brudnawy paznokieć Kazika podkreślił chybotliwe literki na nalepce. „W pół godziny na orbitę” – wymamrotałem i zatoczyłem się lekko.

- Dawaj Maniek - zakrzyknąłem odważnie i po chwili pół Kosmosa zniknęło w naszych brzuchach.

- Jesteśmy już w połowie drogi na orbitę – zażartowałem ale Maniek z Cześkiem chyba nie zrozumieli o co chodzi.

- Jak to w połowie drogi? - dopytywał się Czesiek - przecież stoimy na trawniku po „piętnastką”.

- Nie, nie Czesiu - uspokajał go Wiesiek - panu chodzi o coś innego.

- Kosmos jest lepszy niż Cycula - wypalił nagle Maniek i opadł ze śmiechem na ławkę zgniatając swój kubeczek.

- Coś ty (....) zrobił - zamartwiał się Kazek, w którego rękach znalazł się kolejna zakorkowana butelka, tym razem o nazwie...

- Czar Teściowej – ryknął wręczając mi otworzoną flaszkę.

- Panowie, ja... Muzeum... Humoru... Nie mogę... Pracuję... - bełkotałem bez ładu i składu - Za dużo... Za mocne...

Patrzyli na mnie z politowaniem pociągając na przemian z butelki i kubeczków, chwiejąc się na obutych w stare tenisówki nogach, prezentując posiwiałe włosy na opalonych klatach, spluwając co jakiś czas na chodnik i znikając z osobna za potrzebą za sąsiednim krzaczkiem.

- Ssssłuuchaj Muzeum... Teeeeraz nie czas na żarty - głos Mańka brzmiał bardzo poważnie - specjalnie dla ciebie wziąłem na kkkreskę z „Podrobka” pppprawdziwy rarararaaarytas.

Przed moimi oczami pojawiło się coś, czego nie spodziewałem się w najśmielszych snach. Pamiętam, jaką legendą owiany był ten kultowy produkt, który teraz ze stoickim spokojem, prezentowała mi wzorcowa grupa konsumentów taniego wina.

- Nie, to niemożliwe, to prawie jak wymarła za PRL-u Polokokta - przecierałem ze wzruszenia śliwkowe gałki oczne o porzeczkowych źrenicach. Przede mną wypinało swą dumną szklaną pierś wino Menello Bianco, najwspanialszy eksponat kolekcji jabcoków Żywieckiego Muzeum Humoru, dostępny jak dotąd jedynie na zdjęciach.

- Dawaj! – krzyknąłem do Mańka pomny wagi tej chwili - dawaj Menello w tej chwili!

- Eeeeeeej Muzeum, polej, nie (.....) - mamrotał zataczając się Kazek

- Oddawaj Menello, natychmiast – w mojej duszy zagrała podpita nutka kustosza, szalonego kolekcjonera produktów dziwnych i idiotycznych. Nie mogłem darować komuś Menello Bianco tylko dlatego, że było jego własnością.

- Daję 50 złotych! - wrzasnąłem w desperacji.

Zapadła śmiertelnie głucha cisza przetykana tylko fajrantowym sapaniem Wieśka.

- Eeeeej Muuuuuzeum, jeeeesteś ppppewien? - wymamrotał totalnie zalany Czesiek.

- PPPięć ddyszek za Mmmmenello? - nie mógł wyjść ze zdziwienia Kazek.
Maniek trzymał rarytas obiema rękami a ja już widziałem glorię, która czeka mnie, gdy przyniosę go na specjalne zebranie kustoszów Żywieckiego Muzeum Humoru, pozostając po wsze czasy „TYM, KTÓREMU UDAŁO SIĘ DOSTAĆ MENELLO BIANCO”.

- Daję stówkę! - w moich wisienkowych oczach pojawiły się łzy wzruszenia - STÓWKĘ!!! Słyszysz???

- Jeeeezzzzu... Ssssssstttóówkkkkę... - Maniek wymówił te słowa powolnym, przerażonym głosem i jak na zwolnionym filmie wypuścił Menello z zaciśniętych rąk.

- UWAŻAJ!!! - wrzasnęliśmy wszyscy ale było już za późno. Menello Bianco roztrysnęło się w drobny mak na pokrytym osiedlowym brudem chodniku.
Usiadłem na ławeczce i ukryłem stężałą od wina twarz w dłoniach. Maniek z Kazkiem pocieszali mnie jak mogli. Czesiek chciał nawet wykonać za mnie badania na samym sobie.

- Nie, nie Czesiu, nie trzeba, poradzę sobie... - mówiłem w przestrzeń połykając łzy bezradności.

- Jak Muzeum, to Muzeum – plótł bez sensu Kazek, zaciągając się znalezioną gdzieś w trawie resztką Fajranta.

Tego dnia siedzieliśmy jeszcze długo, długo... Wiesiek poszedł do domu a Maniek w ramach rekompensaty kupił za obiecaną stówkę dwadzieścia butelek innego rodzaju winiaków. Popijaliśmy więc smętnie Cyculę i Sen Sołtysa, nie mogąc zapomnieć o pięknej, smukłej sylwetce Menello Bianco... Patrzyliśmy tępo na topniejący asfalt na wylotówce w kierunku Kielc.

--
Tekst pochodzi z Żywieckiego Muzeum Humoru
  
 
Pan prof. Jan Pietruszka z Akademii Medycznej przez ostatnie 5 lat badał zachowania pijaków i ich specyficzny język. Efektem jego pracy jest Wielki Słownik Slangu Alkoholików, który pojawi się w sprzedaży jak tylko profesor wróci z odwyku. Aby uczcić wysiłek Pana Pietruszki, ów słownik w wersji mini. Szybkiego powrotu do zdrowia, Panie profesorze i na zdrowie!


Abra-Kebabra
Sztuczka magiczna polegająca na tym, że magik najpierw sprawia, że fast food znika w jego gardle, by w kilka godzin później pojawił się on na podłodze taksówki.

Dopalacz BatMobile
To jak się czujesz, gdy zjesz bardzo ostre burito.

Dziesięć Kufli
Ktoś, z kim porozmawiasz tylko po wypiciu co najmniej dziesięciu kufli piwa!

GSM
Syndrom GSM, czyli nieśmiertelne pytanie, każdego alkoholika nad ranem: "Dżiejesdem?"

KU-KU-RYGU
Nagłe uczucie nad ranem, które nakazuje Ci natychmiast biec do ubikacji.

Małpia kąpiel
Poranna kąpiel tak gorąca, że gdy do niej wchodzisz wydajesz głośne: "Oo! Oo! Oo! Aa! Aa! Aa!".

Ocholeraocholeraocholera
Dźwięki jakie wydajesz, gdy wchodzisz w ostry zakręt na podwójnym gazie i przy bardzo dużej prędkości.

Piwny płaszcz
Niewidoczny płaszcz po wypiciu dużej ilości piwa, który utrzymuje odpowiednią temperaturę wokół Twojego ciała podczas powrotu do domu o 3 nad ranem. Nawet gdy jesteś nagi...

PN
Piwo Niepotrzebne. Ktoś z kim przyjemnie spędzasz wieczór w pubie (i nie tylko). Przeciwieństwo Dziesięciu Kufli.

Przejść się na McFasta
Kiedy bardzo chcesz skorzystać z WC, a ostatnią kasę wydałeś na piwo i nie stać Cię na publiczny szalet. Wchodzisz wtedy do znanej restauracji z fast foodami i zamiast kupować ich tandetne produkty idziesz prosto do WC na McFasta.

Tajemniczy autobus
Autobus, który zajeżdża w piątkowy wieczór pod pub akurat wtedy gdy jesteś w ubikacji po 10 piwku. Następnie zabiera z pubu wszystkich nieatrakcyjnych ludzi i podmienia ich na niezły towarek.

Tajemnicza taksówka
Taksówka, która zajeżdża do Ciebie w sobotni ranek tuż przed tym jak się obudzisz. Zabiera od Ciebie ekstra towarek i podrzuca Ci Panią lub Pana Dziesięć Kufli (patrz wyżej).

Tyłek Picassa
Kobieta, której bielizna jest za mała, przez co wygląda jakby miała 4 pośladki.

Wewnętrzny Kompas
Kolejny niewidoczny gadżet, który pozwala ci na bezpieczny powrót do domu. Nawet, jeśli nie pamiętasz jak masz na imię, gdzie mieszkasz i jaka to planeta.

Uwolnić kijanki
Picie wody mineralnej i jednoczesne przeżuwanie bułki.

Zerwanie pieczęci
Twoja pierwsza wizyta w WC po 2 godzinach spędzonych w pubie. Po zerwaniu pieczęci z Twojego pęcherza, musisz już regularnie odwiedzać WC co 10-15 minut przez resztę wieczoru.

Titanic
Kobieta, która idzie z Tobą na dno Twojego łóżka już po pierwszym strzale czyli setce wódki...