MotoNews.pl
9 śmieszne teksty i historyjki (102465/0)
  

śmieszne teksty i historyjki

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Nie wiem czy taki temat juz byl, jesli tak to prosze o usuniecie, w kazdym razie chcialbym rozpoczac...



List osoby poszkodowanej w wypadku przy pracy, nadeslany do zakladu ubezpieczen jako odpowiedz na prosbe o udzielenie blizszych informacji dotyczacych okolicznosci wypadku:

Szanowni panstwo!

W raporcie z wypadku jako przyczyne wypadku podalem: "próba samodzielnego wykonania pracy". W liscie stwierdzili Panstwo, ze powinienem podac pelniejsze wyjasnienie. Sadze, ze ponizsze szczególy beda wystarczajace.

Jestem z zawodu murarzem. W dniu wypadku pracowalem sam na dachu nowego, trzypietrowego budynku. Kiedy zakonczylem prace, stwierdzilem, ze mam ponad 150 kilogramów cegiel porozrzucanych wokolo. Zdecydowalem nie znosic ich na dól pojedynczo, lecz spuscic je na dól w beczce, uzywajac liny na bloku przytwierdzonym do sciany na trzecim pietrze budynku. Po zabezpieczeniu liny na dole wszedlem na dach i zawiesilem na niej beczke zaladowana ceglami. Potem zszedlem na dól i odwiazalem line, a nastepnie, trzymajac ja mocno, zaczalem powoli opuszczac 150-kilowy ciezar.

W raporcie o wypadku napisalem, ze waze 80 kilogramów. Mozecie sobie Panstwo wyobrazic, jak duze bylo moje zaskoczenie naglym szarpnieciem do góry - stracilem orientacje, nie puscilem jednak liny. Nie musze dodawac, ze ruszylem do góry w raczej szybkim tempie, po scianie budynku. W polowie drugiego pietra spotkalem sie z opadajaca beczka - to tlumaczy peknieta czaszke oraz zlamany obojczyk.

Zwolnilem troche z powodu beczki, ale kontynuowalem gwaltowne wciaganie, nie zatrzymujac sie, az kostki mojej prawej reki nie weszly w blok. Na szczescie pozostalem przytomny i bylem w stanie nadal trzymac mocno line pomimo bólu i ran.

W tym samym czasie beczka z ceglami uderzyla o ziemie. W wyniku uderzenia jej dno peklo, a zawartosc wypadla. Pozbawiona cegiel beczka wazyla juz tylko 25 kilogramów. Przypominam, ze ja waze 80 kilogramów, wiec w tej sytuacji zaczalem gwaltownie spadac, i w polowie drugiego pietra ponownie spotkalem sie z beczka, która tym razem wznosila sie do góry. W efekcie mam pekniete kostki i rany szarpane nóg. Spotkanie to opóznilo mój upadek na tyle, ze odnioslem mniej obrazen przy upadku na stos cegiel - zlamane tylko trzy zebra.

Z przykroscia musze stwierdzic, ze gdy lezalem obolaly na ceglach, nie moglem wstac, ani sie poruszac, a ponadto przestalem trzezwo myslec i puscilem line. Pusta beczka wazaca wiecej niz lina, spadla na dól i polamala mi nogi.

Mam nadzieje, ze udzielilem Panstwu wyczerpujacych odpowiedzi potrzebnych do zakonczenia postepowania w mojej sprawie. Teraz juz Panstwo zapewne rozumieja, w jakich okolicznosciach wydarzyl sie mój wypadek.
  
 
VERY OLD history
  
 
ok to mam nastepne, moze to nie bedzie tak znane....


Jak zmusic kota do polkniecia tabletki?
1. Zlap kota i trzymaj go mocno. Ulóz go sobie na kolanach, glowa kota na Twoim ramieniu, jakbys karmil niemowle z butelki. Pewnym glosem powiedz, "Dobry kotek". Wrzuć kotu tabletke do pyszczka.
2. Zdejmij kota z zyrandola, a pigulke spod kanapy.
3. Powtórz instrukcje z pktu 1, tym razem przytrzymujac przednie lapki kota lewa reka, a tylne prawym ramieniem. Wcisnij kotu tabletke do pyszczka uzywajac prawego palca wskazujacego.
4. Wyciagnij kota spod lózka. Otwórz opakowanie i wez nowa tabletke. (Oprzyj sie pokusie wziecia nowego kota).
5. Ponownie powtórz instrukcje z pkt 1, z taka zmiana, ze gdy juz Uda Ci sie umieszczenie kota w pozycji niemowlecej, usiadz na brzegu krzesla, pochyl sie nisko nad kotem i uzywajac prawej ręki otwórz kotu pyszczek podnoszac górna szczeke kciukiem i palcem wskazujacym. Szybko wrzuc tabletke. Poniewaz Twoja glowa znajduje sie na kolanach, nie bedziesz widzial, co robisz. W sumie, nie ma róznicy.
6. Pozostaw kota wiszacego na zaslonach. Pozostaw tabletke w swoich wlosach.
7. Jesli jestes kobieta, porzadnie sie wyplacz. Jesli jestes mezczyzna, porzadnie sie wyplacz.
8. Teraz sie opanuj. W końcu kto tu rzadzi? Zlokalizuj kota i tabletke. Przyjmujac pozycje 1, powiedz zdecydowanym glosem: "W końcu kto tu rzadzi?" Otwórz kotu pyszczek, wez tabletke i... ups!
9. Nie dziala, prawda? Usiadz i pomysl. Aha! Wszystko przez te pazury!
10. Doczolgaj sie do szafki z posciela. Wyciagnij z niej duzy recznik plazowy. Rozlóz go na podlodze.
11. Wyjmij kota z szafki kuchennej, a tabletke z doniczki z kaktusem.
12. Rozlóz kota na reczniku tak, aby szyja kota lezala na dlugiej krawedzi recznika.
13. Rozplaszcz przednie i tylne lapki kota na jego brzuszku. (Oprzyj sie pokusie rozplaszczenia kota).
14. Owiń kota recznikiem. Szybko.
15. Przyjmij pozycje 1. Lewa reke umiesc nad kocia glowa. Nacisnij pyszczek na zwarciu szczek i spróbuj go otworzyc.
16. Wrzuc tabletke w pyszczek kota i lekko ja wepchnij. Voila! Udalo sie.
17. Odkurz fruwajace klaki (kota). Zabandazuj rany (swoje).
18. Zjedz dwie aspiryny i polóz sie do lózka.

  
 
tez bylo
  
 
specjalnie mi to robisz??
jesli to tez znasz to juz sie nie bawie....



WSPOMNIENIA Z SZOSY


Oto kolejno pojawiające się na newsach relacje z pewnego zdarzenia...

***

Ale numer!!! mialem cholerne szczescie!!- Ostatnio jechalem do Lublina, a ze sie spieszylem to dalem ognia moim Volvo. Jade jade (ok 160) i patrze a z naprzeciwka zza ciezarowki wylania sie debil w maluszku probujacy ja wyprzedzic. Kretyn cholerny. Zjechalem na pobocze przy szybkosci 160kmh. Zahaczylem troche o row i wpadlem w poslizg . Gdyby nie Tracs control i ABS to wpierniczylbym sie przy tej szybkosci w drzewo albo w maluszka a wtedy nie wiem czy bym uszedl z zyciem .Zdarzaja mi sie niebezpieczne sytuacje na drodz ale cos takiego ??? jezdze duzo (ok 8-10 tys miesiecznie) ale cos takiego mi sie jeszcze nie zdarzylo . Zdazylem tylko zauwazyc katem oka przerazona mine bezmozgowca w tym cholernym maluchu . Moze podzielicie sie podobnymi przygodami z trasy ? Zachecam . Pozdrowienia
cudem uratowany
***

Jade sobie moim kaszlem, tak z 90kph, jedzie jakas ciezarowka, no to ja patrze na lewy pas - jest ok., jakies 500m wolnego do nadjezdzajacego volvo, wiec wyprzedzam. Idzie mi calkiem niezle (mam juz 100kph), ale widze, ze chyba zle ocenilem predkosc tego debila w volvo, bo on, idiota, zap... na pewno >150. Skad sie k... mialem spodziewac, ze na zwyklej drodze szerokosci 7,5m, bez utwardzonych poboczy i z drzewami za rowem, przy normalnym ruchu, jakis bezmozgowiec bedzie urzadzal sobie popisy jak na Imola? Oczywiscie na cokolwiek bylo za pozno - przytulilem sie do trucka, a ten idiota jechal tak szybko, ze nawet nie zdazyl zmiescic sie w "czarnym" i zwiedzil pobocze - naprawde zaluje, ze sie tym razem nie zabil, bo kiedy indziej to moze zabic tez niewinnych swiadkow swego pojebania.
***

Jade sobie moja ciezarowka, z przodu widze kawal pustej drogi. Z tylu facet w kucki mnie wyprzedza, mysle sobie dam mu fory bo pozycja juz strudzony. A tu jak nie wyskoczy jakis palant z przeciwka ...
Pozdrawiam,
Marek Marczak
***

"Stoje za krzakiem glogu z radarem w reku, a tu wyjezdza roztelepana ciezarowka, maluch zaczyna wyprzedzac ja na ciaglej a z drugiej strony wyskakuje Volvo z predkoscia swiatla. Niestety, zanim znalazlem odpowiedni paragraf, ktory pojazd nalezy zatrzymac w pierwszej kolejnosci, wszystkie 3 zniknely z pola widzenia, przez co Skarb Panstwa stracil kilkaset zlotych..."
M.F
***

Lece sobie samolotem nad trasa Warszawa- Lublin, patrze w dol a tam policjant za krzakami szarpie sie z radarem, kierowca ciezarowki prbuje puscic maluszka, a z przeciwka mknie duzo przekraczajac predkosc Volvo.
Bartek
***

Jade swoim motorkiem 5 czescia dzwiekowej, z przodu czlapie jakis gostek volvo, z przeciwka ciezarowka. No to daje w ogien, nagle wylania sie maluch, mowie sobie koniec ze mna... puszczam kierownice... A tu nagle gostek volvo (rowny gosc) ustepuje mi drogi i zjezdza na pobocze, na trawke... Wiec ja w manetke, cale szczescie mialem ASR! uratowal mi zycie, z drugiej strony jednak dlaczego jezdzicie tak wolno? przez takiech wolnojadow pozniej sa wypadki
***

siedze sobie po pracy na rowie, patrze a tu z jednej strony ciagnie sie jakas ciezarowka, ktora probuje wyprzedzic jakis kaszel, patrze z drugiej strony a tu nap... jakis zboczeniec w Volwo, podlatuje blizej, a ze sie nie zmiescil na drodze wiec wjezdza na row.... (NA MOJ ROW) i po girach mi przejezdza pojeb jeden, jak go q... dorwe to nogi z dupy powyrywam... niech no tylko poczeka az z gipsu wyleze.....
rolnik
  
 
KLIENT - Są śliweczki?

BS - Nie ma.

K - A są gruszeczki?

BS - Nie ma.

K - A są owoce południowe?

BS - Nie ma.

K - Dlaczego?

BS - Bo już jest wieczór!

K - Proszę pana, to może jest koperek?

BS - Nie ma!

K - No to co jest?

BS - Inwentura!

K - Niee, no to ja poproszę ''Książkę życzeń i zażaleń!''

BS - A starą czy nową?

K - Obojętne!

BS - Stara zginęła a nowej żeśmy jeszcze nie założyli!

K -Panie, panie, nie bądź pan taki dowcipny bo panu łeb urwę i Hamleta zagram!!!

BS - He, he, he!

ZL - Spokój!!! Co to jest... co to jest...!

BS - On chce na mnie Hamleta zagrać!

ZL - Uważaj, bo z twoim łbem chce zagrać!

BS - A to mu powiedz, że tego nie lubię!!!

ZL - Co będę mówił - łeb ci urwie, będziesz gupio wyglądał! O! No...

K - To mi się nie podoba, ja na niego napiszę!

ZL - Dlaczego?

K - No bo on jest taki mały, na pewno sprzedaje spod lady!

ZL - Proszę pana, co pan chce od tego człowieka?!

K - No!

ZL - Ja go znam, jest normalnie porządny człowiek!!! Ma dom, żonę, dzieci, zarabia te 3800zł, dojeżdża tym rowerem do pracy, oszczędza jak może, jak mu kierownik działu powiedział, że niestety nie możemy dać pewnej ilości zapotrzebowania, to co on jest winien?!

K - To ja na tego kierownika działu napiszę!

ZL- A co kierownik działu jest winien, proszę pana? Tak samo jak my, normalny człowiek, ma dom, żonę, dzieci, prawda, jeździ ''Maluchem'', stara się, oszczędza... Jak mu dyrektor zjednoczenia powiedział, że niestety-...

K - To ja na tego dyrektora zjednoczenia napiszę!

ZL - Panie... tłumaczę panu... A co dyrektor zjednoczenia... Tak samo ma dom, żonę, willę, prawda... Stara się jak może, ma 10 tysięcy plus 50 zł premii, stara się, jeździ tym polonezem marki ''Polonez''.. To co mu... Je- jeżeli mu...

K - No kto! No kto!

ZL - Dokończ mu!

BS - No, dyrektor departamentu...

ZL - No...

K - A kto jest nad nim?

BS - Mam powiedzieć?

K - No?

BS - Wice - minister!

ZL - Chce pan książkę?

K - To ja przyjdę jutro...

ZL - Nooooo!!!
  
 
Facet skarży się lekarzowi:
- Panie doktorze, coś dziwnego chyba jest z moją żoną
- Co takiego?
- Hm..no jakby to powiedziec...widzi pan, bo my jak się ostatnio kochamy to jej z nosa muchy i inne robactwo wylatuję
- No to dziwne dosyć, no ale przepisze jej takie uniwersalne tabletki, może pomogą, a jak nie to prosze tu wrócić...
Po tygodniu facet wraca. Lekarz:
- I co pomogło?
- Nie, a w sumie jest jeszcze gorzej bo teraz to nie tylko z nosa ale także z uszu to robactwo jej wychodzi
- No to nie ma wyjścia. Musze z panem pójść i poobserwować was podczas stosunku.
No i poszli, weszli do mieszkania i odrazu idą do sypialni gdzie facet odbywa stosunek ze swoją żoną...po skończeniu facet podchodzi do lekarza i pyta:
- No i co? wie pan już co to może być?
- Tak, już chyba wiem...pańska żona od dwóch miesięcy nie żyje
  
 
Klient: Dzień dobry. Poproszę kurczaczka.
Sprzedawca: Co mi tu szklisz ty sięroto obrzygana!
Klient: Co proszę?
Sprzedawca: Oto kurczaczek dla Pana.
Klient: Dziękuję, ile płacę za kilogram, dobry człowieku?
Sprzedawca: Za kilogram mięczaku zaśliniony, cioto pedalska!
Klient: Słucham?

Sprzedawca: Pół funta za kilogram. Proszę, jaki śliczny kurczaczek!
Klient: Chciałbym też trochę nadzienia...
Sprzedawca: Sam się nadziej ty larwo poroniona!
Klient: Co?
Sprzedawca: Proszę oto nadzienie
Klient: Dziękuję!
Sprzedawca: "Dziękuję" powiedziała stara ciota dłubiąc w nosie.
Klient: Co proszę?
Sprzedawca: Jest Pan tu zawsze mile widziany!
Klient: Przepraszam....
Sprzedawca: Co znowu fiutku poderżnięty!
Klient: Odnoszę wrażenie, że raz mnie Pan obraża, a raz jest dla mnie miły
Sprzedawca: Przykro mi to słyszeć!
Klient: Nie ma sprawy!
Sprzedawca: Lepiej byś nie podskakiwał zasyfiony dupku żołędny!

Monty
  
 
  
 
Cytat:
2005-06-23 10:12:51, pterock pisze:
specjalnie mi to robisz?? jesli to tez znasz to juz sie nie bawie.... WSPOMNIENIA Z SZOSY Oto kolejno pojawiające się na newsach relacje z pewnego zdarzenia... *** Ale numer!!! mialem cholerne szczescie!!- Ostatnio jechalem do Lublina, a ze sie spieszylem to dalem ognia moim Volvo. Jade jade (ok 160) i patrze a z naprzeciwka zza ciezarowki wylania sie debil w maluszku probujacy ja wyprzedzic. Kretyn cholerny. Zjechalem na pobocze przy szybkosci 160kmh. Zahaczylem troche o row i wpadlem w poslizg . Gdyby nie Tracs control i ABS to wpierniczylbym sie przy tej szybkosci w drzewo albo w maluszka a wtedy nie wiem czy bym uszedl z zyciem .Zdarzaja mi sie niebezpieczne sytuacje na drodz ale cos takiego ??? jezdze duzo (ok 8-10 tys miesiecznie) ale cos takiego mi sie jeszcze nie zdarzylo . Zdazylem tylko zauwazyc katem oka przerazona mine bezmozgowca w tym cholernym maluchu . Moze podzielicie sie podobnymi przygodami z trasy ? Zachecam . Pozdrowienia cudem uratowany *** Jade sobie moim kaszlem, tak z 90kph, jedzie jakas ciezarowka, no to ja patrze na lewy pas - jest ok., jakies 500m wolnego do nadjezdzajacego volvo, wiec wyprzedzam. Idzie mi calkiem niezle (mam juz 100kph), ale widze, ze chyba zle ocenilem predkosc tego debila w volvo, bo on, idiota, zap... na pewno >150. Skad sie k... mialem spodziewac, ze na zwyklej drodze szerokosci 7,5m, bez utwardzonych poboczy i z drzewami za rowem, przy normalnym ruchu, jakis bezmozgowiec bedzie urzadzal sobie popisy jak na Imola? Oczywiscie na cokolwiek bylo za pozno - przytulilem sie do trucka, a ten idiota jechal tak szybko, ze nawet nie zdazyl zmiescic sie w "czarnym" i zwiedzil pobocze - naprawde zaluje, ze sie tym razem nie zabil, bo kiedy indziej to moze zabic tez niewinnych swiadkow swego pojebania. *** Jade sobie moja ciezarowka, z przodu widze kawal pustej drogi. Z tylu facet w kucki mnie wyprzedza, mysle sobie dam mu fory bo pozycja juz strudzony. A tu jak nie wyskoczy jakis palant z przeciwka ... Pozdrawiam, Marek Marczak *** "Stoje za krzakiem glogu z radarem w reku, a tu wyjezdza roztelepana ciezarowka, maluch zaczyna wyprzedzac ja na ciaglej a z drugiej strony wyskakuje Volvo z predkoscia swiatla. Niestety, zanim znalazlem odpowiedni paragraf, ktory pojazd nalezy zatrzymac w pierwszej kolejnosci, wszystkie 3 zniknely z pola widzenia, przez co Skarb Panstwa stracil kilkaset zlotych..." M.F *** Lece sobie samolotem nad trasa Warszawa- Lublin, patrze w dol a tam policjant za krzakami szarpie sie z radarem, kierowca ciezarowki prbuje puscic maluszka, a z przeciwka mknie duzo przekraczajac predkosc Volvo. Bartek *** Jade swoim motorkiem 5 czescia dzwiekowej, z przodu czlapie jakis gostek volvo, z przeciwka ciezarowka. No to daje w ogien, nagle wylania sie maluch, mowie sobie koniec ze mna... puszczam kierownice... A tu nagle gostek volvo (rowny gosc) ustepuje mi drogi i zjezdza na pobocze, na trawke... Wiec ja w manetke, cale szczescie mialem ASR! uratowal mi zycie, z drugiej strony jednak dlaczego jezdzicie tak wolno? przez takiech wolnojadow pozniej sa wypadki *** siedze sobie po pracy na rowie, patrze a tu z jednej strony ciagnie sie jakas ciezarowka, ktora probuje wyprzedzic jakis kaszel, patrze z drugiej strony a tu nap... jakis zboczeniec w Volwo, podlatuje blizej, a ze sie nie zmiescil na drodze wiec wjezdza na row.... (NA MOJ ROW) i po girach mi przejezdza pojeb jeden, jak go q... dorwe to nogi z dupy powyrywam... niech no tylko poczeka az z gipsu wyleze..... rolnik



musze Cie zmartwic.
To tez juz bylo
  
 
a Twoje Wilku calkiem nowe poza Montym.

swietne
  
 
Tego poranka ktoś zapukał do mych drzwi. Kiedy je otworzyłem, ujrzałem zadbana, ładnie ubrana parę ludzi. Mężczyzna odezwał się pierwszy:
- Cześć! Ja jestem Jan, a to Maria.
Maria: Cześć! Przyszliśmy by zaprosić cie byś pocałował z nami dupę Henryka.
Ja: Przepraszam?! O czym wy mówicie? Kim jest Henryk, i dlaczego miałbym chcieć całować jego dupę?
Jan: Jeśli pocałujesz Henryka w dupę, da ci on milion dolarów; a jeśli nie, spierze cie na kwaśne jabłko.
Ja: Co? Czy to jakąś wariackie rozruchy?
Jan: Henryk jest miliarderem i filantropem. Henryk zbudował to miasto. Henryk posiada je cale. On może zrobić wszystko co zechce, i chce ci akurat dać milion dolarów, ale nie może póki nie pocałujesz go w dupę.
Ja: To zupełnie bez sensu. Dlaczego...
Maria: Kim jesteś by podawać w wątpliwość dar Henryka? Nie chcesz miliona dolarów? Czy nie są one warte małego pocałunku w dupę?
Ja: No cóż, może, jeśli to prawda, ale...
Jan: A więc chodź pocałować z nami dupę Henryka.
Ja: Czy często ja całujecie?
Maria: O tak, cały czas...
Ja: I dal wam już te milion dolarów?
Jan: No cóż, nie, nie można dostać pieniędzy póki nie wyjedzie się z miasta.
Ja: A więc czemu jeszcze z niego nie wyjechaliście?
Maria: Nie możesz wyjechać póki Henryk ci nie pozwoli, albo on nie da ci pieniędzy i stłucze na kwaśne jabłko.
Ja: Czy znacie kogokolwiek kto pocałował Henryka w dupę, wyjechał z miasta i dostał milion dolarów?
Jan: Moja matka całowała Go w dupę cale lata. Rok temu wyjechała, i jestem pewien ze dostała pieniądze.
Ja: Nie rozmawiałeś z nią od tamtej pory?
Jan: Oczywiście ze nie, Henryk nie pozwala na to.
Ja: Dlaczego więc sądzicie ze ktokolwiek dostaje pieniądze, skoro nigdy z nikim takim nie rozmawialiście?
Maria: No cóż, dostajesz troszkę przed wyjazdem. Może będzie to podwyżka, może wygrasz cos na loterii, może po prostu znajdziesz dwudziestka na ulicy.
Ja: A co to ma wspólnego z Henrykiem?
Jan: Henryk ma pewne znajomości.
Ja: Przykro mi, ale pachnie mi to jakimś monstrualnym oszustwem.
Jan: Ale to przecież milion dolarów, czy możesz przepuścić taka szansę? Poza tym, pamiętaj ze jeśli nie pocałujesz Henryka w dupę, zbije cie on na kwaśne jabłko.
Ja: Może jeśli bym mógł zobaczyć Henryka, pogadać z nim, uzyskać więcej bezpośrednich informacji...
Maria: Nikt nie widział Henryka, nikt z nim jeszcze nie rozmawiał.
Ja: A więc jak całujecie go w dupę?
Jan: Czasem posyłamy po prostu całusa, myśląc o jego dupie. Czasem całujemy w dupę Karola, i on przekazuje to dalej.
Ja: Kim jest Karol!?
Maria: Naszym przyjacielem. To on nauczył nas wszystkiego o całowaniu dupy Henryka. Wszystko co musieliśmy zrobić, to po prostu zaprosić go do nas kilka razy na obiad.
Ja: I tak po prostu uwierzyliście mu na słowo, kiedy powiedział ze jest Henryk, ze Henryk chce byście pocałowali go w dupę, i ze zostaniecie za to wynagrodzeni?
Jan: O nie, Karol miał list który Henryk wysłał mu wiele lat temu, w którym wszystko zostało wyjaśnione. Tutaj jest jego kopia, sam ja zobacz.
Jan podał mi kserokopie ręcznie zapisanej kartki, w której nagłówku stało:
"Z notatnika Karola". Było tam wypisanych jedenaście punktów.
1. Pocałuj Henryka w dupę, a dostaniesz milion dolarów gdy opuścisz miasto.
2. Używaj alkoholu z wstrzemiezliwoscia.
3. Bij na kwaśne jabłko każdego kto jest inny od ciebie.
4. Zdrowo jadaj.
5. Henryk osobiście podyktował ten list.
6. Księżyc jest zrobiony z zielonego sera.
7. Wszystko co Henryk powiedział jest prawda.
8. Myj ręce po skorzystaniu z toalety.
9. Nie pij.
10. Jadaj swe parówki wyłącznie w bułkach, bez żadnych dodatków.
11. Pocałuj Henryka w dupę, albo zbije cie on na kwaśne jabłko.
Ja: Ale to wygląda na pisane w notatniku Karola.
Maria: Henryk akurat nie miął papieru.
Ja: Mam wrażenie ze gdybyśmy sprawdzili, okazałoby się to pismem Karola.
Jan: Oczywiście, ale to Henryk to podyktował.
Ja: Mówiliście przecież ze nikt Henryka nie widział?
Maria: Teraz nie, ale wiele lat temu przemawiał on do niektórych ludzi.
Ja: Mówiliście ze jest on filantropem. Co za filantrop bije ludzi na kwaśne jabłko tylko za to ze są inni?
Maria: Tego chce Henryk, a ma on zawsze racje.
Ja: Skąd to więcie?
Maria: Punkt 7 mówi ze 'Wszystko co Henryk powiedział jest prawda'. To mi wystarczy!
Ja: Może wasz przyjaciel Henryk po prostu zmyślił to wszystko?
Jan: Nie ma mowy! Punkt 5 mówi 'Henryk osobiście podyktował ten list'. Poza tym, punkt 2 mówi 'Używaj alkoholu z wstrzemięźliwością', punkt 4 'Zdrowo jadaj', i punkt 8 'Myj ręce po skorzystaniu z toalety'. Każdy wie ze te stwierdzenia są prawdziwe, a więc i reszta taka musi być.
Ja: Ale punkt 9 stwierdza 'Nie pij', co nie pasuje zbytnio do punktu 2. Punkt 6 zaś mówi 'Księżyc jest zrobiony z zielonego sera', a to jest totalna bzdura.
Jan: Nie ma sprzeczności miedzy 9 i 2; 9 po prostu uściśla 2. A co do 6, to przecież nigdy nie byłeś na Księżycu, a więc nie możesz wiedzieć na pewno.
Ja: Naukowcy udowodnili przecież ze księżyc jest zrobiony ze skal...
Maria: Ale nie wiedza czy przybyły one z Ziemi, czy z głębi kosmosu, więc równie dobrze może to być zielony ser.
Ja: Naprawdę nie jestem tu ekspertem, ale wydawało mi się ze teoria iż Księżyc powstał z fragmentów Ziemi została obalona. Poza tym, niewiedza skąd skala przybyła nie czyni jej jeszcze zielonym serem.
Jan: Aha! Właśnie przyznałeś ze naukowcy często się mylą, lecz my wiemy ze Henryk zawsze ma racje!
Ja: My wiemy?
Maria: Oczywiście że tak, Punkt 5 przecież tak mówi.
Ja: Mówicie ze Henryk zawsze ma racje ponieważ tak mówi list, a list jest prawdziwy ponieważ Henryk go podyktował, ponieważ tak mówi list. To okrężna logika, w niczym nie różniąca się od stwierdzenia: 'Henryk ma racje, ponieważ powiedział ze ma racje'.
Jan: Wreszcie zaczynasz rozumieć! To takie radosne widzieć kogoś przybliżającego się do myśli Henryka.
Ja: Ale... ech, nieważne. A co z parówkami?
Maria się zarumieniła. Jan mi zaś odpowiedział:- Parówki, w bułkach, bez dodatków. To po Henrykowemu. Każdy inny sposób jest zły.
Ja: A co jeśli nie mam bułki?
Jan: Nie ma bułki, nie ma parówki. Parówka bez bułki jest zła!
Ja: Bez przypraw? Bez musztardy?
Maria zamarła porażona. Jan krzyknął: - Jak ci nie wstyd używać takich słow.! Wszelkie dodatki są złe!
Ja: A więc wielki stos kiszonej kapusty z kawałeczkami parówek jest nie do przyjęcia?
Maria zatkała sobie uszy palcami, mrucząc: - Nie słyszę tego, la la la, la la, la la la.
Jan: To obrzydliwe. Tylko jakiś potworny zboczeniec mógłby to jeść...
Ja: To dobrze! Ja jem to bardzo często.
Maria omdlała. Jan zdążył ja pochwycić i wysyczał: - Jeślibym wiedział, że jesteś jednym z tych, nie marnowałbym swego czasu. Kiedy Henryk zbije cie na kwaśne jabłko, ja tam będę, licząc swe pieniądze i głośno się śmiejąc. Na razie jednak pocałuję Henryka w dupę za ciebie, ty bezbułkowy, parówkokrojący pożeraczu kapusty!

Mówiąc to, pociągnął Marie do ich czekającego samochodu, i odjechał.
  
 
ales psychodele zapodal. hehehehe
  
 
PRZYPADEK?

Abraham Lincoln zostal wybrany do Kongresu w 1846
John F. Kennedy zostal wybrany do Kongresu w 1946

Abraham Lincoln zostal prezydentem w 1860
John F. Kennedy zostal prezydentem w 1960

Zarowno nazwiska Lincoln jak i Kennedy zawieraja po 7 liter.

Obydwaj mieli na uwadze prawa obywatelskie

Zony obu stracily stracily dzieci w okresie mieszkania w Bialym Domu.

Obydwaj prezydenci byli zastrzeleni w piatek
Obydwaj prezydenci byli zabici strzalem w glowe.

Sekretarka Lincolna nazywala sie Kennedy
Sekretarka Kennediego nazywala sie Lincoln.

Obydwaj byli zgladzeni przez mieszkanca Poludnia

Obydwaj nastepcy nazywali sie Johnson

Andrew Johnson, ktory zastapil Lincolna urodzil sie w 1808
Lyndon Johnson,ktory zastapil Kennediego urodzil sie w 1908.

John Wilkes Booth,zamachowiec Lincolna ur.1839
Lee Harvey Oswald, zamachowiec Kennediego ur.1939

Obydwaj zamachowcy uzywali trojczlonowych nazwisk skladajacych sie z 15 liter.

Lincoln zostal zastrzelony w teatrze pod nazwa "Kennedy".
Kennedy zostal zastrzelony w samochodzie "Lincoln".

Booth uciekal z teatru a zostal zlapany w magazynie.
Oswald uciekal z magazynu a zostal zlapany w teatrze.

Booth i Oswald zostali zgladzeni zanim rozpoczely sie ich procesysadowe.

Tydzien przed zamachem Lincoln byl w Monroe, Maryland.
Tydzien przed zamachem Kennedy byl w Marilyn Monroe.
  
 


to bylo niezle
  
 
Sobota, pienkny wieczor, Dworzec Centralny. Idem sobie, o niczym specjalnie nie mysle, dobrze mi. Jakis halas wyrywa mie z otempienia. Patrze I CO WIDZEM? Stoi Dres. Blond grzywka (utrwalona super-glue), buja siem na flekach. W lewej dzierzy kolnierz Jego Narzeczonej. Prawom daje jej po buzi. Z otwartej, przy ludziach. Tlum patrzy. Dres tlucze dziewczyne, normalka. Padajom zwykle teksty "Ty kurwo, ja cie zayebie, gdzie z tym chujem polazlas". Troche siem zdziwilem. Gdzie ona mogla isc, jak siem ledwo na nogach trzymie? Ale moze to z "tym chujem" tak zaprawila. Ale jednak dziewczyna, a on jom z otwartej. Podchodze, znieswiezony zachowaniem dresa (a powinienem siem juz uodpornic). Podniosl leb parszywy. Lypie kaprawym slepiem.
- I co sie, kurwa gapisz
Wiedzialem, ze to powie. Mialem gotowom odpowiedz:
- Ladny garnitur
Nie rozumie. Nie dziwne. Dresy som z Plutona. Wypala celnie:
- Zajebac ci?
Koniec rozmowy. Wymiana grzecznosci, ja mam kuku na kostkach, on jakby siem uparl zrobic mostek na lastryko Dworca. Ale kwas, z tylu stali kumple. Tez dresy. Po celnym kopie londuje obok Dresa powalonego. Fartem, jakis gosc wszczol zadyme z kumplami Dresa, ze niby dwoch na jednego, i ze policja i ze szczeniaku-przyjedz-do nas-na-Prazke-to-cie-zabije. To mialem czas sie podniesc. Dres tarza siem w pyle tysionca polskich miast. Mam satysfakcje. Krotko, bo budzi siem narzeczona Dresa i obrzuca mie gradem. "Ty chuju, co siem wpierdalasz, Tomek-nic-ci-siem-nie-stalo?" Tomek jakby niezdolny do odpowiedzi, wienc znowu na mnie. No wienc chyba juz pojde. I tu dosienga mie ramie Temidy. W osobie Chudego-i-wysokiego policjanta. Mundurek wisi na nim, niedozywiony jakis.
- To ty?
Glupie pytanie. Oczywiscie, ze ja to ja. Nie omieszkam napomknonc.
- Znamy sie? - pytam ostroznie (oczami wyobrazni widzem, jak pada mi w ramiona:
-Chryste Panie!! Marcin!! Poznajesz mie?!)
Ale nie o to chyba chodzi.
- To pojdziesz ze mnom.
- Ehm...ale kiedy bo siem spiesze troche...
Patrzy. No tak, chyba przestalo mi siem spieszyc. Idziemy na posterunek, sadza mie na laweczce, obok jakis chlor lezy owinienty w dwa kozuchy. Wali nieprzecientnie. Siedzem sobie jakis czas, rozglondam siem za prasom jakoms, zeby sie nie nudzilo. Ale tylko ten zulik ma Wyborczom sprzed dwoch lat i to chyba w charakterze onucy. Rezygnuje z lektury. Po jakiejs godzinie Chudy mowi, ze na mnie juz czas.
- Ksiondz juz jest? - Taki lekki zarcik, na rozluznienie sytuacji, ale chyba nie trafilo.
Szarpie mie, no to wstajem. W Pokoju Przesluchan siedzi ON. Glowny-i-najwyzszy-na-Dworcu-Pan-Wladza. 120 kilo, wzmocniony fotel, podporka na bemben. Mne w renkach czapke, wchodze. A on zza biurka (betonowe drzwiczki, szuflady pelne krwi):
- My juz wszystko wiemy
Rozchmurzam siem, lapiem za klamke, mowie:
- No to nie ma sprawy, chyba juz nie jestem potrzebny...?
- DZIE LEZIESZ!!! SIADAJ!!!
Siadam. Z natury jestem ugodowy.
- Nazwisko
Patrzymy sobie w oczy. Kocha mnie?!?!
- ODPOWIDAJ!!
- Ale PAN mnie nie pytal...- taki nacisk kladem na PAN, ze niby na jednym gownie siem nie slizgalismy, co to za poufalosci i w ogole. Nawet nie zauwazyl.
- Jak siem nazywasz?
- Marcin. A ty?
No i siem doigralem. A to taki stary dowcip. Prosze bardzo, Philip Marlowe z Powisla. No i mie kropnol. W ucho. Rozdarlem siem, ze skarga i ze beknie za to i ze kurwa-sierzantem-to-juz-dlugo-nie-pobendziesz. Chyba go ubawilem. Fajnie, nie ma to jak usmiech.
- Gdzie sie uczysz?
No pienknie. Musze jednak cos zrobic z twarzom, moze narysuje se brode, albo cos. Albo pobiele wlosy na skroniach wapnem. Kobiety to lubiom. Podaje mu dowod.
- '71? Komu to ukradles?
Wiedzialem.
- To moj.
- Ta, a ja jestem ksionze Karol.
- Tak wlasnie myslalem, ze skonds pana znam.
Dzga grubym paluchem w ramoneske.
- A to komu skroiles?
- To na zamowienie. I chyba mamy tego samego krawca.
No i juz wiadomo, ze do rana mam z glowy. Teraz to moge se gadac, ze informatyk, ze pracuje. Moglem mu nawet powiedziec, ze z pensji mu fundne aerobik, ale i tak juz mnie nie slyszy. On WIE. Kolejny zadymiarz wszczol burde na JEGO DWORCU. Zeby nie robic dymu, mowie, ze rodzina poswiadczy, ale dopiero rano. Wrocilem na laweczke, zimno troche, ale nie chcialem pozyczac chalata od chlora. Wali tak, ze wlosy w nosie rzednom. Kimnolem troche, rano wrzucili mie w Poloneza model Poscig i na Ochote. Fajnie, z mamom siem nie widzialem od tygodnia, ucieszy siem. Stoi w drzwiach, Niobe Bolejonca po prostu, ale lagodze:
- Ci Panowie nie wierzom, ze ja jestem porzondny obywatel. Pokaze im dzienniczek, dobrze mamo?
Mama patrzy z wyrzutem. Udaje niemowe. Dobrze, moze wzbudzi litosc, kochana mama. Przynosze panom wladzom swiadectwo pracy i ksionzeczke zdrowia dziecka.
- Pan popatrzy. Cztery i pol kilo. Kawal byka byl ze mnie, nie?
Wracamy na Dworzec. Wazny Grubas kima za dwutonowym biurkiem. Podtykam mu papierki. Czyta. Chyba niewprawny, zaczyna od poczontku. Po kwadransie podnosi leb. Ma lzy w oczach.
- Bardzo Pana przepraszam, ale sam Pan rozumie, taka sytuacja, a tego lobuza to my znamy. Juz mielismy z nim przejscia.
- To dlaczego zatrzymaliscie mnie?
- Pan rozumie, nie wyglonda Pan na informatyka...
- A na co wyglondam? - no przeciez powinienem wiedziec.
- No tak...tego...to co? Bez urazy? - nadzieja, milosc blizniego, ten facet zostanie aniolem.
Wycionga pienciokilowom lape.
- Taa...nie ma sprawy. - bo co? Zloze skarge? Zaczaje siem na niego po pracy? Takom ma robote.
Zegna mie na stojonco, zaraz wyciongnie chusteczke i pomacha.
- To pa - nie moglem siem powstrzymac.
I do domciu. W ten sposob nie zalatwilem w sobote wielu waznych spraw, ale nauczylem siem ciekawych rzeczy, poznalem interesujoncych ludzi.
  
 
hehehe dobre dobre
nie wiem czy było kiedykolwiek ale wrzucam

Opowiadanie jednego faceta

Nigdy nie rozumiałem, dlaczego potrzeby seksualne mężczyzn tak bardzo odbiegają od potrzeb seksualnych kobiet. Wszystkie te gadki o Marsie i Wenus... Nigdy również nie rozumiałem, dlaczego tylko mężczyźni są w stanie myśleć racjonalnie...

W zeszłym tygodniu poszedłem z moja żoną do łóżka. Zaczęliśmy się pod kołdrą głaskać i dotykać. Byłem już gorący jak cholera i myślałem, że ona również ponieważ to, co robiliśmy miało jednoznacznie podłoże seksualne. W tym momencie rzekła do mnie:
- Posłuchaj, nie mam teraz ochoty się kochać, chce tylko, żebyś wziął mnie w ramiona, dobrze?
Odpowiedziałem:
- Coooooooooo?????????
W odpowiedzi usłyszałem, no jak sadzicie, co? To przecież jasne:
- Ty po prostu nie zdajesz sobie sprawy z emocjonalnych potrzeb kobiet!
W końcu zrezygnowałem i skapitulowałem. Nie miałem tej nocy seksu i tak zasnąłem...
Następnego dnia poszedłem z żoną do Centrum Handlowego na zakupy. Patrzyłem na Nią, gdy przymierzała 3 piękne, ale bardzo drogie sukienki. Ponieważ nie mogła się zdecydować, powiedziałem Jej, żeby wzięła wszystkie trzy. Nie wierzyła własnym uszom i zmotywowane przez moje pełne wyrozumiałości słowa, stwierdziła, że do nowych sukienek potrzebuje przecież nowe buty, zresztą te, które na wystawie oznaczone były ceną 600 zł. Na to rzekłem, że, oczywiście, ma racje. Następnie przechodziliśmy obok stoiska z biżuterią. Żona podeszła do wystawy i wróciła z diamentowa kolia. Gdybyście mogli Ją widzieć!!! Była wniebowzięta! Prawdopodobnie myślała, że nagle zwariowałem, ale to było Jej w gruncie rzeczy obojętne. Sądzę, że zniszczyłem wszelkie schematy myślenia filozoficznego na których się do tej pory opierała, gdy po raz kolejny powiedziałem "tak" i dodałem "piękna kolia"...
Teraz była wręcz seksualnie podniecona. Ludzie!!! Jej twarz wyrażała tyle uczuć, musielibyście to widzieć! W tym momencie powiedziała ze swoim najpiękniejszym uśmiechem:
- Chodź, pójdziemy do kasy zapłacić.
Trudno mi było nie wybuchnąć śmiechem, gdy Jej odpowiedziałem:
- Nie, kochanie, nie mam teraz ochoty tego wszystkiego kupować...
Jej twarz zbladła jak ściana, a jeszcze bardziej, gdy dodałem:
- Mam tylko ochotę na to, żebyś mnie wzięła w ramiona.
Gdy z wściekłości i nienawiści już prawie pękała, wbiłem ostatni gwóźdź:
-Ty po prostu nie zdajesz sobie sprawy z finansowych możliwości mężczyzn.
Sądzę, że nie będę miął seksu do roku 2013...

-----------------------------------------------------------------------------

Kiedyś, nie tak dawno temu żył sobie pewien młody gość, który lubił jeść kapustę z grochem. Oczywiście wiadomo jaka reakcja następowała w jego organizmie, krótko po spożyciu owej skądinąd wyszukanej potrawy. Pewnego dnia spotkał dziewczynę i się w niej zakochał, ze wzajemnością. Kiedy zdecydowali się pobrać, młody człowiek uzmysłowił sobie że nie może już więcej jeść grochu z kapustą, i będzie to jego poświęcenie za znalezienie szczęścia osobistego. Po krótkim czasie ożenił się. Trzy miesiące minęły i młody człowiek powracając do domu z pracy, przechodził koło restauracji. Nie mógł nie zauważyć pociągającego i miłego dla nosa zapachu grochu z kapustą, aż zakręciło mu się w głowie, nie namyślając się długo wszedł do knajpki i zamówił jeden za drugim aż trzy talerze swojego przysmaku, wiedząc, że ma do domu jeszcze kawałek drogi, więc efekt tej potrawy powinien zostawić na świeżym powietrzu. Oczywiście po drodze sobie wesoło popierdywał, przybywając pod swoje drzwi całkiem bezpiecznie, że nic z gazów już nie zostało w żołądku.
Żona przywitała go od progu i wyglądała na podekscytowaną:
- Kochanie mam dla ciebie niespodziankę, którą dostaniesz przy obiedzie!
Po czym zakręciła mu chusteczkę na głowie, i niewidzącego nic pociągnęła do stołu. Musiał jej obiecać, że absolutnie nie będzie podglądał, aż ona nie zdejmie mu chusteczki z oczu. Gdy żona już miała odsłonić mu oczy, w tym samym momencie zadzwonił telefon. Mąż się ucieszył, bo nagle poczuł że znowu ma ochotę na wypuszczenie następnego, żona jeszcze raz kazała mu obiecać że nie będzie podglądał i poszła odebrać telefon, on wykorzystał ten moment podniósł jedną nogę i z ulgą wydał odstrzał. Nie tylko, że był on głośny ale również i śmierdział jak tuzin zgnitych jajek. Facet miał problemy przez moment ze znalezieniem tchu, więc pomacał za serwetką i rozdmuchał powietrze wokół siebie, po tym jednym poczuł się znacznie lepiej, ale następny już czekał, nie zastanawiając się długo, mąż podniósł drugą nogę i sruuuuu, następny wyleciał mu z hukiem. Tym razem był on jeszcze bardziej śmierdzący, więc musiał się odwachlowywać rękami przez dobrą chwilę zanim smród opuścił go. I znowu poczuł, że mu się zbiera, tym razem pierdnął tak głośno, że było słychać pobrzękiwanie szklanek, a kwiatki na stole mocno przywiędły. Cały czas przysłuchiwał się czy żona już kończy rozmowę i dotrzymując przyrzeczenia nie podglądał co żona przygotowała mu na obiad. Przez następne 10-ęć minut mąż podpierdywał sobie, a że smród był za każdym razem okropny, więc musiał się odganiać od niego serwetką. Kiedy usłyszał że żona odkłada słuchawkę szybko położył serwetkę na kolanach, uśmiechając się z zadowolenia i udając niewinnego. Żona przepraszając, że tak długo musiał czekać i upewniając się, że nie podglądał, zdjęła mu chusteczkę z oczu i wykrzyknęła radośnie:
NIESPODZIANKA!!!
Ku jego kompletnemu zdziwieniu, zobaczył stół zastawiony a przy nim tuzin gości siedzących i czekających na rozpoczęcie imprezy imieninowej.

------------------------------------------------------------------------------

Jadę autobusem, nie jest za luźno, ale miejsce siedzące mam. Trzeba podać bilet do skasowania. Obok stoi mężczyzna. Jak się do niego zwrócić - "Ty", czy "Pan"? Autobus jest ekspresowy. Jeśli mężczyzna nie wysiadł na poprzednim przystanku znaczy, że jedzie do mojej dzielnicy. Jedzie z kwiatami - znaczy do kobiety. Kwiaty wiezie piękne, znaczy to, że i kobieta jest piękna. W naszej dzielnicy są dwie piękne kobiety - moja żona i moja kochanka. Do mojej kochanki facet jechać nie może, bo ja do niej jadę. Znaczy, że jedzie do mojej żony. Moja żona ma dwóch kochanków - Waldemara i Piotra. Waldemar jest teraz w delegacji...
- Panie Piotrze, mógłby mi pan skasować bilet?

------------------------------------------------------------------------

Sytuacja w przychodni/poczekalni do lekarza:

- Czy pan jest ostatni? - Zagaduje kobieta która przed chwilą przyszła.
- Nie proszę pani, taki ostatni to ja nie jestem! Widziałem gorszych!
- Ale czeka pan w kolejce?
- Nie, proszę pani, w poczekalni....
- Pytam, czy stoi pan na końcu.
- Skąd pani to przyszło do głowy? Stoję na nogach!
- Cham! - Woła zdenerwowana kobieta. - Niech mnie pan w d... pocałuje!
- Proszę pani... - Wzdycha mężczyzna. Ja tu przyszedłem po receptę dla żony, a nie żeby się z panią pieścić...

-----------------------------------------------------------------------------

W autobusie jedzie facet w stanie wskazującym na spożycie; chwieje się i wydaje specyficzny "zapach". stojąca naprzeciwko kobieta z niesmakiem stwierdza:
-Ależ pan jest pijany!
-A pani jest brzydka-odpowiada facet, uśmiecha się szelmowsko i dodaje: A ja jutro będę trzeźwy..

----------------------------------------------------------

Do firmy przyszedł hydraulik naprawić WC.
Wszedł do kancelarii i pyta sekretarkę:
- No to gdzie jest ten sracz?
Sekretarka nieśmiało odpowiada:
- Pan dyrektor jest właśnie na obiedzie.
- Ale pani mnie źle zrozumiała - mam na myśli te dwa zera.
- Zastępcy dyrektora maja naradę.
- Ale pani złota, ja się pytam, gdzie tu się gówno robi?
- Aha, ... rachunkowość jest o piętro niżej.....
  
 
  
 
Ja leń jestem .. zdecydowanie za długie jedynie MP przebrnęłam hehe