ja jak stuknelo 140tys licznikowo (jakies 150-160tys realne) wymienilem same amory na gazowki jakies prawie nonname, no i jedna sprezyne z tylu bo peknieta byla, przy okazji napatoczylo sie tez wymienienie jednej galki bo byla wychulana dosc powaznie.
Efekt byl poprostu rewelacyjny, ale to raczej przez to, ze amortyzatory ktore wymienialem, to w zasadzie amortyzatorami nie byly, samochod sie poprostu nie prowadzil, wystarczyl lekki luk i np siodlo w polowie, i juz stresik dosc powazny. Po wymianie samochod sie utwardzil dosc powaznie, na poczatku mozna byl opowiedziec ze nawet ciut za bardzo jak na rodzaj samochodu (sportowy to to on nie jest raczej), byly odczuwalne dosc powanzie nierownosci drogi, co troszke negatywnie wplywalo na komfort, ale za to czucie drogi i prowadzenie bez porownania sie poprawilo, mozna bylo sobie spokojnie pozwolic na jazde w szybkich lukach bezstresowo, mimo jakis niespodziewanych nierownosci, gdybym mial jeszcze raz cos takiego zrobic zrobilbym to dokladnie tak samo, jedyny problem to jaki byl jesli chodzi o jazde po lukach, ze samochod nadla klad sie w lukach szybkich, jak ktos chcialby to wyeliminowac to sprezynki twardsze cza by zalozyc, z tym ze kladzenie samochodu nie przeszkadzalo w precyzyjnym (jak na espero) pokonywaniu lukow. A jak dla mnie, pamietajac co sie dzialo p ozalozeniu gazowek, jesli bym wymienil wtedy jeszcze sprezyny, do narmalnej, w miare dynamicznej jazdy bez wydziwiania na drodze samochod bylby za twardy jak dla mnie, biorac pod uwage stan polskich asfaltow.
Teraz mam prawie 220tys licznikowo +10-20tys (z odkreconym licznikiem) i amorki sie dosc mocno wychulaly, ale w porownaniu do stanu poprzednich przed wymiana jeszcze im sporo brakuje, samochod nadal jest w stanie w miare precyzyjnie pokonac luk mimo nierownosci jakis.
Tak ze jak dla mnie, jak nie masz ambicji na robienie rajdowki z espera, wymiana sprezyn jesli te sa ok na twardzsze nie ma za duzego sensu. Z drugiej strony jak juz sie grzebie przy tym koszt nie jest zabijajacy, tyle ze moze okazac sie ze jak jest przyzwyczajony do "poduszkowego" charakteru zawieszenia, mozesze miec mieszane uczucia po wymanie wszystkiego, moze byc za twardo, ale to kwestia gustu.
Istnieje tez zawsze ryzyko ze zaczna ci sie sypac inne czesci samochodu, kiedy usztywnisz zawieszenie wieksze naprezenia beda przenoszone na nadwozie, w sumie ja nie mam zadnego problemu (oprocz szybki kierowcy ktora sie rozkrecila z deka, no i drzwi pasazera z przodu ktore od jakis 100tys czasami niewiadomo dlaczego trzeszcza czasami) z jakimis dziwnymi odglosami z wnetrza, plastkiki nie trzesza itp itd....
Pozdrawiam.
P.S. no i fakt, ze po zalzoeniu gazowek samochod byl widocznie wyzszy niz przed, kiedy amortyzatory byly praktycznie wyjechane do 0