Polski Fiat 125p - rocznik 1971

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
moje pierwsze autko (zielone FSO 1500 '90), od którego zaczęła się moja przygoda z motoryzacją, kupiłem na przekór całej familii i znajomym, bo chciałem mieć po prostu własne auto - jako bezrobotny uczeń nie za bardzo mogłem przebierać w ofertach więc padło na fiata... i bardzo dobrze! po krótkiej fascynacji tjuningiem (na czym dość boleśnie ucierpiał zielony, kończąc na holu do starogardu szczecińskiego bez silnika, z dziurami w progach i białą klapą bagażnika... kompletna porażka) przyszła fascynacja na klasyki. i tak zapragnąłem mieć (no a jakby inaczej) ciemno zielonego klasyka z chromowaną atrapą. dwa lata zajęło mi gromadzenie oszczędności na realizację (a właściwie jak się później okaże - jedynie na rozpoczęcie realizacji) tego marzenia. i tak w październiku 2004 roku stałem się właścicielem...



...Karoliny.
ewidentnie nie była ciemno zielona-lecz to się miało zmienić. oprócz tego co tu dużo mówić - Karolina od początku była kundelkiem: nieoryginalny silnik, LPG, hamulce od nowszego typu, powypadkowy, wymieniony pas przedni, przerabiane błotniki, nieznany przebieg (ale raczej duży, bo n-ty silnik był na wykończeniu), zmienione wnętrze, absolutny brak historii, itd.



od początku trochę pechowo bo nie dalej jak 2-3 miesiące po zakupie zaczął się prawdziwy wysyp klasyków na rynku, można było przebierać w ofertach, ale... Karolina już została







brak szlachetnego pochodzenia Karoliny dość istotnie wpłynął na dalsze jej losy; większość orthodoxów pewnie się za głowę złapie: zima, sól, a będzie jeszcze gorzej





w końcu auto zostało wymyślone do jeżdżenia, więc niech tak zostanie

(wkrótce parę słów o dalszych losach kundelka...)
  
 
Dawaj, dawaj dalszą część! Widzę, że wizyta w Norblinie nocą odżywiła twój zwiazek z klubem. Niecierpliwie czekam na dalsze losy, które są chyba tak zawiłe jak dotychczasowe losy Karoliny.
Ta historia już się tworzy.
  
 
...historii ciąg dalszy
od początku Karolina zaczęła dużo jeździć. trasy gdańsk-wawa, wawa-gdańsk, litwa, mazury, itd. co po paru miesiącach i x-litrach dolanego Specjala (mowa o oleju, nie piwie ) doprowadziło ją na stół operacyjny





Karolina ma to nieszczęście że na niej uczyłem/uczę się podstaw mechaniki i wszystko co robiłem/robię, robię najczęściej po raz pierwszy. tak samo z remontem silnika...



o dziwo, po tym ruskim remoncie auto jakoś się toczyło, aby na wiosnę ubiegłego roku zatoczyć się... na holu pod garaż Koota (który chyba nie do końca świadomy moich zamiarów zgodził się wogóle na ten pomysł - za co raz jeszcze chciałem mu w tym miejscu serdecznie podziękować! )





zgromadzone gadżety zdradzały to co miało wkrótce nastąpić:



no i zaczęło się!



przynajmniej w jednym Karolina nie różniła się od większości pospolitych aut --> ładnie wyglądała tylko na zdjęciach. po dokładniejszych oględzinach można było znaleźć wiele słabych punktów









czyli wiadomo już "PO CO?"; teraz pytanie "JAK?" ano normalnie po polsku, czyli szlifierka, migomat i jechane!













blacharz reprezentował typowo średnią klasę własnej profesji, czyli: po najmniejszej linii oporu i bez jakiegokolwiek szacunku dla klasyka (choć trzeba przyznać że skasował mniej niż np. Rzepecki). mimo to (a może właśnie dlatego) starałem się ułatwić mu robotę a sobie zaoszczędzić dodatkowych zmartwień (tak mi się przynajmniej wydawało...)





zaletą piaskowania jest min. to że doskonale uwydatnia większość mocnych (tych zaskakująco było w Karolince więcej) i słabych (blacharz nie ma szans żeby umywać łapek - po prostu musi to połatać) stron naszego podwozia/nadwozia













przestroga dla innych: oczywiście widocznych na zdjęciach zawieszenia, mechanizmów, szyb, klamek, kabelków, resztek bitexu wogóle nie powinno tam podczas piaskowania być! w tym wypadku absolutny brak profesjonalizmu i niedopatrzenie ze strony autora niniejszych wypocin! TAK SIĘ NIE PIASKUJE SAMOCHODÓW!

pamięć ludzka jest jednak krótka i bardzo wybiórcza, więc rzut oka na świeżo zabezpieczone podwozie szybko koi złość i zszarpane nerwy











to be continued...
  
 
czekam z niecierpliwoscia na finał
  
 
Cieszę się że Karolina zagościła na łamach NASZYCH POJAZDÓW jest to jeden z nielicznych fiatów które znam poddanych tak gruntownemu remontowi, gratuluje samozaparcia i determinacji

aktualnie Karolina jest uzbrajana i mam nadzieje że jeszcze w tym roku (chociaż już jest spore opóźnienie ) zagości na spocie w 3CiTy
  
 
(...)
blacharz ciął... narzekał... rzeźbił... narzekał... spawał... narzekał (w przerwach między narzekaniem uczył się obsługiwać migomat, bo jak się później przypadkiem wygadał pierwszy raz używał migomatu ktoś mógłby pomyśleć że to jakiś absurd... gdzieeeee taaaam....) ja w międzyczasie kombinowałem po klubowiczach drzwi, podszybia, progi, szukałem borewiczów po szrotach (celem pozyskania pewnych kluczowych elementów )

wyszło nawet, nawet czyli:





(wprawne oko dojrzy na fotce pełnego podziwu Rysia... )





i na koniec moje ulubione ujęcie, czyli...


  
 
Śmiem podejrzewać, Lechu, że to jest ostatni samochód, jaki poddasz w swoim życiu takiej generalnej naprawie.
Wspaniała relacja.
  
 
Cytat:
2006-09-21 10:49:52, PAGAN pisze:
Śmiem podejrzewać, Lechu, że to jest ostatni samochód, jaki poddasz w swoim życiu takiej generalnej naprawie.


absolutnie, zdecydowanie, w pełni świadomie: TAK!
  
 
Widzę, że ostatnie fotki są zrobione juz u znajomego pana Górala. Jak to sie stało?
  
 
Znajomy pan Góral zajął się Karoliną od tego miejsca.

  
 
a tak bardziej serio, to: po zakończeniu etapu blacharskiego auto zostało zabrane od blacharza (chyba już nie muszę tłumaczyć dlaczego). w międzyczasie Pagan poratował mnie namiarem na wspomnianego już Pana Górala. panowie poprawili progi, pasowanie błotników, drzwi i parę jeszcze innych detali po czym zabrali się za swoją robotę. efekt?











hmmm... miał być ciemno zielony, a wyszedł jeloł-dla-chama?! właściwie to aż do momentu kiedy kupowałem lakier nie byłem zdecydowany. w końcu wystraszyłem się że zielony nie wyjdzie taki jaki sobie wymarzyłem więc postawiłem na L208.
na auto poszły 4 litry lakieru + litr utwardzacza + litr rozpuszczalnika, czyli w sumie 6L. mikstury. wszyscy robili że czemu tak dużo, a w sumie... i tak zabrakło. przede wszystkim zabrakło na komorę silnika, która nie do końca wyszła tak jak chciałem.
ktoś spyta, a co z resztą? o dziwo nawet mi się podoba
  
 
Ja poczekam na inna fotorelacje ale narazie mi sie podoba Karolinka jest jedna z nielicznych klasykow ktore przyciagaja oko Wielkie BRAVO dla Janusza ktory podjal sie tego wyzwania pozdrawiam
  
 
Kolorek bomba!!!
  
 
hmm... co było dalej?... już wiem!
po przetransportowaniu auta jakieś 400km bardziej na północ przyszedł czas na mechanikę. rzut okiem na tył:

to nie może tak zostać! a więc won z tym!

potem rzut drugim okiem na przód

diagnoza ta sama, jakżeby inaczej!

nie trudno się domyślić co zostało...




do tego miejsca było spoko o jakże łatwo jest coś rozwalać, rozkręcać. ale poskładać to wszystko do kupy... tu zaczynają się schody (w moim przypadku chyba takie niekończące się...). ileż pokory nauczył mnie ten remont. jak sobie przypomnę jak półtora roku temu myślałem że poskładanie tego tak mniej więcej do kupy pod Koota garażem, o tak aby w miarę sprawnie dojechać do gdańska i tam ew. tylko podopieszczać, zajmie mi tydzień-dwa to dziś nie wiem czy się śmiać czy płakać (słowo "żenujące" chyba jest najbardziej odpowiednie)
ok. koniec rozżalania się nad swoimi marnymi umiejętnościami mechanika-pojazdów-samochodowych szybki plan i do roboty:
1. "przygotować wszystkie elementy do montażu"

2. "sprawdzić CO z CZYM i do CZEGO i przystąpić do montażu"

3. "gotowe!"
4. "patrz pkt. 1"

5. "patrz pkt. 2"

6. "patrz pkt. 3"
itd...itp...etc...
  
 
graruluje, fajne autko, i ta wymiana zawieszenie mnie rozwaliłes, trzymaj tak dalej
  
 
w wersji dla niecierpliwych: "rozłożyć-->wyczyścić-->złożyć"! i tak na okrągło (już przez 1,5 roku...) ps. w razie problemów ze złożeniem wymienić na nowe





(aha! i w razie potrzeby - wymalować! w razie braku potrzeby - też!)




w międzyczasie przestawił się datownik w aparacie...


...i dokupił brakujący czwarty zacisk...


...komora przygotowała się do ponownego lakierowania (nie wytrzymałem!)...


...i wylakierowała (przy okazji tylne błotniki też poszły do poprawki. prawdę mówiąc teraz należałoby dolakierować całe auto do błotników i komory, ale... jeszcze mnie nie pojebało )



  
 
A mógłbym wiedzieć jak te listwy z rynienki dachowej zdjąłeś? I tak samo z drzwi.


Jak patrze na fotki to mi gęda opada. Szacunek Lechu!!!
  
 
Zajebisty samochód i zajebiste podejscie do sprawy Gratuluję A te fotki nadwozia po lakierni- po prostu malina Działaja jakos dziwnie na moje zmysły


[ wiadomość edytowana przez: GDA dnia 2006-09-23 00:10:18 ]
[ powód edycji: OT ]
  
 
Ach, bedzie bardzo ładny kancik .
Znam ten ból z rozkladaniem i składaniem, przeżywam to samo z kombi
  
 
1. co to jest te szare coapki przy wahaczu? co to , po co itd
2. jak sciagales sprezyny?

ja chyba bede gola bude wiozl do piachu, pozniej u blacharza hcyba na zawiasie bedzie, pozniej do skladania won na stojaki jak u ciebie