MotoNews.pl
  

Zapieczony hamulec?

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Wczoraj odpalam mego bolida, wrzucam bieg, zrzucam ręczny a tu k... co jest? Okazuje się, że ruszyć nie mogę, bo szczęki jak sie zacisnęły tak już zostały. Po kilkukrotnym depnięciu jedna odpuściła ale druga trzyma do dziś.
Podpowiedzcie koledzy co robić? Gdzieś stuknąć? Gdzieś puknąć?
Auto stoi na parkingu pod chmurką więc wielkich możliwości działań nie mam
Podejrzewacie co to się mogło stać?

zdESPEROwany
Andrzej
  
 
Pewny jesteś, że się "zacisnęły"...?
Może okleina się odkleiła od szczęki po prostu?
  
 
Sa dwie metody. Mozesz walic w felge badz beben mlotkiem od tlyu na stojacym aucie, a mzoesz tez kogos posadzic za kolko, niech wrzuci jedynke i probuje ruszyc i w tym momencie walic. Uwaga na sprzeglo.
  
 
Cytat:
2007-04-01 23:55:06, maskekk pisze:
Sa dwie metody. Mozesz walic w felge badz beben mlotkiem od tlyu na stojacym aucie, a mzoesz tez kogos posadzic za kolko, niech wrzuci jedynke i probuje ruszyc i w tym momencie walic. Uwaga na sprzeglo.


jest też trzecia
zawieść auto do mechaniora albo samemu zrobić na miejscu
  
 
Ewentualnie podnieś auto na lewarku, zdjąć koło, odkręcić bęben i oblukać.
Pogoda sprzyja na takie manerwy nawet na parkingu pod chmurką
  
 
Cytat:
2007-04-01 23:55:06, maskekk pisze:
Sa dwie metody. Mozesz walic w felge badz beben mlotkiem od tlyu na stojacym aucie, a mzoesz tez kogos posadzic za kolko, niech wrzuci jedynke i probuje ruszyc i w tym momencie walic. Uwaga na sprzeglo.



W co walić w jadącym aucie...?
  
 
Cytat:
2007-04-02 08:26:41, krzychu_ch pisze:
Ewentualnie podnieś auto na lewarku, zdjąć koło, odkręcić bęben i oblukać.



Tego zdejmowania bębna na lewarku bym nie ryzykował. Bęben nie drgnie, ale auto spocznie niespodziewanie na asfalcie.
  
 
Z tego co ja wyczytalem, nie wczytujac sie zabardzo, to samochod nie bardzo chce ruszyc wiec zdjecie bebna odpada, a walisz niew jadacy samochod tylko w probujacy ruszyc, jest roznica . Po co zawozic do mechanika ? zrobi dokladnie to samo a jeszcze trzeba za lawete zapalcic, bo przeciez nie jedzie.
  
 
Cytat:
2007-04-01 23:07:03, pyrekcb pisze:
Pewny jesteś, że się "zacisnęły"...? Może okleina się odkleiła od szczęki po prostu?



Jedyne czego jestem pewien, to tego ze kolo jest zablokowane
Odklejenie czegokolwiek raczej wykluczam - kiedyś miałem już podobny motyw ale po dwóch "kopniakach" w hamulec jakoś odpuściło.
Jeśli jakkolwiek uda mi sie auto od ziemi oderwać, chciałbym usterkę usunąć, ale co tu naprawiać gdy nie wiadomo co się zepsuło?

ps. Kwestia propozycji dot. odblokowania hamulca wciąż otwarta
Jakieś pomysły?
  
 
A czym chcecie walnąć w bęben w samochodzie, który próbuje ruszyć więc ma założone na nim koło ?
  
 
Cytat:
2007-04-02 22:54:02, unj pisze:
Jedyne czego jestem pewien, to tego ze kolo jest zablokowane Odklejenie czegokolwiek raczej wykluczam - kiedyś miałem już podobny motyw ale po dwóch "kopniakach" w hamulec jakoś odpuściło. Jeśli jakkolwiek uda mi sie auto od ziemi oderwać, chciałbym usterkę usunąć, ale co tu naprawiać gdy nie wiadomo co się zepsuło? ps. Kwestia propozycji dot. odblokowania hamulca wciąż otwarta Jakieś pomysły?


Też jestem za odklejeniem się okładziny ...to w 97% przypadków przyczyna takiego zachowania woza jak opisujesz -b.często pomaga wielokrotne szarpanie-ruszanie na przemian do przodu i do tyłu (oczywista jak puści to natychmiast najbliższy mechanik!)

Jest szansa że zapiekła Ci się na śmierć linka ręcznego...ale to czuć jak dżwignię targasz !

Innych pomysłów raczej brak

Powodzonka
  
 
Skoro kólko się zablokowało to ja jedynie bym dobrze auto unieruchomił aby z podnośnika nie spadło, zamiast lewarka podłożyć coś stabilnego (kobyłki, klocek drewniany...) i napierdzielał młotem po bębnie aż zejdzie
Mechanik zrobi to samo i jeszcze skasuje 100 bo się przy tym nawku**ia
  
 
Cytat:
2007-04-03 14:31:07, krzychu_ch pisze:
Mechanik zrobi to samo i jeszcze skasuje 100 bo się przy tym nawku**ia



Porządny mechanik nie korzysta z lewarka tylko podnośnika.
  
 
"Nic na siłę - wszystko młotkiem" ta złota myśl okazała się dziś zbawienna. Właśnie udało się przywrócić świetność (?) mego bolida i cała historia zakończyła się boskim happy-end'em

Dzięki koledzy!
Andrzej