Sytuacja z kursantem na prawko

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Dzisiej sobie jechałem rowerem i byłem akurat na skrzyżowaniu. Ja wyjeżdżałem z podporządkowanej. Skręcałem w prawo. No to rozgladam się w lewą stronę. Widzę, że dosyć daleko ode mnie jedzie drogą z pierwszeństwem akurat kursant na prawko. Ponieważ był jeszcze daleko, to od razu wyjechałem z podporządkowanej własnie w prawo. I wiem, że na pewno mu nie zajechałem drogi. A w momencie gdy on mnie wyprzedzał jadący z nim instruktor otwiera szybę i mnie opierdziela, że i tu cytat: "kursantom się nie wyjeżdża". No kurde, jak dla mnie, to chyba ten instruktor to musiał być jakiś debil. Przecież ja mu drogi nie zajechałem, powtarzam, że on był na tyle daleko z tyłu, że ja mogłem jeszcze skręcić zanim on nadjedzie. A co do kursanta - to że spotka przed sobą rower to tym lepiej dla niego, przynajmniej się trochę poduczy odpowiednich reakcji (tzn. w odpowiednim momencie zwolnić, zredukować bieg itd.). A instruktorek to nie wiem co sobie myśli, że na drodze to nie ma żadnych manewrów?
W każdym razie uważam, że to ja mam racje i instruktor mnie opierdzielił niesłusznie. A co Wy na to?
  
 
na to jest odpowiedz na drogach dostanie taki prawko i umie dociskac gaz do dechy bo umie jezdzic jak jest prosto ale nieraz cos mu wyjedzie zajedzie albo drzewko posadza i co to widac po statystykach
  
 
No więc właśnie - jak dla mnie to instruktor jakiś porypany. Bo każdy nauczyciel powinien nastawiać kursanta na to, że na drodze nie jest się samemu i droga nie jest tylko i wyłącznie prosta. Powtarzam, każdy kto zdaje na prawko powinien moim zdaniem się uczyć również zachowania się w takich sytuacjach. Bo przecież każdy kierowca jest traktowany tak samo jak inni. I mnie w tym momencie nie obchodzi kto jechał na tej drodze z pierwszeństwem. Ważne jest to, że jechał na tyle daleko ode mnie, żebym mógł przed nim wyjechać z podporządkowanej i to, że ja pojechałem jak najbardziej przepisowo.
  
 
ale chyba wiesz równie dobrze jak ja i wiekszosc ludzi ze teraz to trzeba umiec parkowac nie jezdzic na tym polega egzamin a jezdzic jak sie nie zabijesz to moze sie i nauczysz
  
 
Miły nie przejmój sie kretynem , masz racje niech sie uczą na drodze czeka ich wiele różnych sytuacji
  
 
Cytat:
W każdym razie uważam, że to ja mam racje i instruktor mnie opierdzielił niesłusznie.


Bzdura. Kompletna. ... Pragne zauwazyc, ze oprocz istniejacych praw na zasadach: Kodeksu Cywilnego, Kodeksu Karnego, Postepowania Cywilno-Prawnego oraz Administracyjnego, Kodeksu Spolek Handlowych, etc ...
oraz
Prawa i przepisow o Ruchu Drogowym !!! ... istnieja jednakze i/oraz rowniez Normy Obyczajowe i Spoleczne bedace traktowane w sprawach spornych na rowni z przepisami powyzszymi ! .
Takze, Mily nie wjezdzaj spanikowanemu kursantowymi spod szyldu "L" na jego jedyna prosta linie, ktora on widzi , nawet jezeli jedziesz czy bys jechal tuz przy krawezniku albo na poboczu, bo:
Cytat:
"kursantom się nie wyjeżdża".

 
 
Ale jak dla mnie, wyjechanie z podporządkowanej wtedy, gdy ten z nadrzędnej jest jeszcze na bezpiecznej odległości jest tą Twoją "normą społeczną i obyczajową". Ja rozumię gdybym mu pod nos wyjechał, że on mógłby mi prawie na dupę wjechać, zmuszając go do nagłego hamowania - to i owszem nie jest tą normą, wręcz przeciwnie, to by było celowe chamskie zachowanie, żeby tylko naśmiewać się z kursanta. A przecież nic złego nie zrobiłem, bo na drodze rower ma takie same prawa jak samochód, w końcu rower też jest pojazdem. A poza tym jak już taki dostanie prawko to nieraz w życiu spotka rowerzystów przed sobą i co? Wjedzie rowerzyście na dupę i go potrąci? I będzie się tłumaczył, że instruktorek na kursie twierdził, że nauce jazdy się nie wyjeżdża?
A przecież ja nie mam zamiaru przy wolnej drodze czekać aż ktoś z oddali nadjedzie. Ja zawszę tylko patrzę, jak mogę jechać to jadę, pilnuję tylko tego, żebym ja sam jeździł zgodnie z przepisami i reszta mnie nie interesuje.
  
 
Cytat:
2003-07-22 22:25:36, mily_byd pisze:
"kursantom się nie wyjeżdża".



... chyba, ze komus zycie zbrzydlo .
A powaznie pojazd oznaczony literka L jest pojadzem wobec ktorego nalezy kierowac sie zasada "ograniczonego zaufania" i zachowac "szczegolna ostroznosc". I to mozna na pewno zastosowac do nie wyjezdzania mu.
Wiec mysle, ze instruktor w pewnym sensie mial racje.....


[ wiadomość edytowana przez: boreg dnia 2003-07-24 14:33:34 ]
  
 
Mily jest jeszcze mlody i agresywny. To dobrze, bo inaczej byc przeciez nie moze. Wierzy w to, w co chce wierzyc. Przeciez kazdy z nas kiedys byl taki. Tez taki bylem. Ale spokoj ducha i opanowanie przychodza z czasem. Przynajmniej ja to wiem.
Takze Mily? Jezdzij prosze bardzo ostroznie na rowerze, (sam jezdzilem i jezdze weekendowo), ale nie zmagaj sie z przeciwnikiem silniejszym, okutym w blache i zderzak, nawet jezeli wierzysz w swoja racje i masz jej pewnosc. ... I pamietaj, ze inaczej jezdzi sie na parkingu, uliczkach osiedlowych (to te normy spoleczne i obyczajowe), a inaczej na asfalcie i w miescie i poza nim.

I pozdrawiam,
Przemek
 
 
Tylko, że z drugiej strony Boreg on jest też od tego, żeby w razie jakiegoś, odpukać, błędu kursanta odpowiednio reagować. Po to przecież ma swój pedał sprzęgła i hamulca.
  
 
Miły, po to właśnie samochody nauki jazdy są oznakowane bo po pierwsze być może kursant zaliczał pierwszą jazdę i jeszcze miał problemy z operowaniem gazem, sprzęgłem i biegami a co dopiero łapać się w ruchu drogowym (co innego na egzaminie - tu już nie powinno być taryfy ulgowej). Po drugie owszem, instruktor ma hamulec ale nie zawsze zdąży go użyć, a niekiedy trzeba skorygować kierownicą a to już zajmuje więcej czasu. Po trzecie, nie uogólniam i nie oceniam Twojej jazdy Miły, ale naprawdę wielu rowerzystów jeżdzi jak idioci, tak że sam niejednokrotnie mam ochotę wpieprzyć takiemu. I to zarówno na jezdni jak i na chodnikach nie liczą się z żadnymi przepisami. A o jakimś usunięciu się na skraj jezdni aby auto mogło Jaśnie Pana Rowerzystę bezpiecznie wyprzedzić to już nie ma mowy. Ponadto Miły, ile rowerów ma wymagane przepisami wyposażenie - przede wszystkim chodzi mi o oświetlenie: przód, tył a nie w najlepszym razie jakieś migające czerwone gówienko.
Andrzej
  
 
Co do jazdy, ja staram się przestrzegać przepisów (w każdym razie przecież je znam i mam kartę rowerową). Chociażby każdorazowa zmiana pasa ruchu, czy skręt w lewo w moim przypadku wiąże się z upewnieniem się czy nic nie jedzie bezpośrednio za mną. W momencie gdy są ścieżki rowerowe to nimi jeżdżę, a gdy nie ma, to wiadomo - zawsze ulicą, bo chodnik jest dla pieszych. Panie Andrzeju, czy jeszcze ma Pan jakieś szczegóły?
Aha co do oświetlenia, to zgadza się, że nawet po niezabudowanym terenie jeżdżą debile bez świateł. I gdyby tragedia się stała to siedzieć by poszedł kierowca a nie taki idiota. Bo jak jadą po mieście bez oświetlenia, to ewentualnie można na to przymknąć oko. Ale już w trasie to szczyt debilizmu Ja obiecuję, że jak najbardziej mam prawidłowe oświetlenie przodu i tyłu, tzn. lampy + odblaski.
  
 
Aha Andrzej, to z Twojej (i z resztą np. Przemka, Borega) odpowiedzi wynika, że przypuśćmy, gdybym wiedział że gdzieś w półowie drogi mnie będzie mijał kursant, to w ogóle z domu nie powinienem się ruszać, bo za jakiś czas mnie gdzieś spotka.
Dobrze, że chociaż jeden (Wojtas) jest po mojej stronie.
  
 
Tym razem wypisujesz bzdury Miły. Uważam po prostu że w stosunku do osób uczących się należy stosować taryfę ulgową i zachowywać szczególną ostrożność widząć takiego delikwenta. I ja tak robię w stosunku do "L-ek", zwalniam, wpuszczam do ruchu, zachowuję ostrożność i tyle na ten temat. A Twoja interpretacja mojej wypowiedzi jest po prostu śmieszna.
Co do rowerzystów to jak już napisałem w swoim wcześniwjszym poście nie uogólniam i nie odnoszę tego do Twojej osoby. Po prostu duża część rowerzystów robi wam taką opinie.
Andrzej

[ wiadomość edytowana przez: andrzej_krakow dnia 2003-07-24 19:10:46 ]
  
 
Przypomina mi się taki oto cytat:

"Tu leży ten co miał pierwszeństwo...",

który, jak myślę, po części pasuje do wyżej opisane historii.

Pozdrówka!!!