Polski FIAT 127p 1973. P jak parchotnia

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Natrafiłem na jego ślad niespodziewanie. Ogłoszenie na forum F&F. Niedrogi, blacharsko dość zdrowy (wg zdjęć i zdania właściciela). Brak przeglądu i OC, cena niska. No i to „P” na znaczku i w papierze. Cena śmieszna. Tym razem powiedziałem żonie od razu  Samochód przede wszystkim do posiadania. Od cacania mam Oliwkę. Decyzja – biorę.
Niedziela 6 rano wyjazd. Subaryna z lawetą i niezawodny Jojek za fajerą. Delikatny atak zimy w Wielkopolsce, ale drogi w większości czarne. Niby lekki mrozek, ale gwiżdże strasznie. BRRR. Dotarliśmy na miejsce.
Siódemka na żywo. Stała sobie bidna pod drzewem (powżerany syf), na jednym flaku, nie palona od ponad pół roku. Konserwacja wypływa ze wszystkich możliwych miejsc imitując rudym kolorem rdzę, spód zdrowy. Wrażenie z podwozia jakby je ktoś umoczył w smarze. Jakaś szpachla, dwa kolory lakieru. Jeden matowy a drugi kładziony wałkiem. Troche części dodatkowych. Troche miłych szczegółów – białe kierunki stary znaczek FIAT, ładnie zachowany 127p, antena teleskopowa, kompletna atrapka, środek w jasnym skaju nawet nieźle zachowany, feltnerki „do samodzielnego montażu” (klejenia). Mnóstwo podziadkowych patentów które wprawiły nasz w osłupienie. Ale o tym później. „Nie ma do deliberować drogie siostry” – na lawetę i piszemy papiery. Niezawodna „lebiodka” do silników powoli acz wytrwale wciągała białe cudo na lawetę. Potem solidne pasy i w drogę.
Pierwsza przygoda po kilkudziesięciu metrach. Nie wiedzieliśmy, że ulica jest jednokierunkowa. I tak z trudem wyjechaliśmy tym zestawem z bramy, mijając kempingowóz. No i pod koniec ulicy, co? Policaj na leniwej niedzielnej służbie. 40 minut tłumaczenia, że jednak możemy jechać tym zestawem na kat. B. Trzeba się było podeprzeć kodeksem drogowym. I jeszcze dowiedzieliśmy się, że musimy mieć winietę. Mamy kupić na najbliższej stacji. Mamy nieodparte wrażenie, że jeszcze zobaczymy niebieskie Palio…
Na najbliższej stacji nie ma winiet. Są albo 30 km dalej albo na drugim końcu miasta. Cofamy się. Mijamy się z niebieskim Palio. Macham wesoło panu sierżantowi. Kupuję naklejkę na 9zł. Świetna cena za straconą godzinę czasu. No, ale bez tego państwo STARACIŁOBY mnóstwo pieniędzy. Przy okazji pompuję flaka w tylnym kole. Pasy trzymają ściśle. Jedziemy na Warszawę. Mijamy znów niebieskie Palio, (jaki ten świat mały) wiskajace busa z lawetą. Śmiejemy się, że pewnie już typ wie, co sprawdzać a czego nie 
Trasa powrotna już bez przygód. Białą morda siódemki śmieje się do nas przez tylne okno i co raz bardziej nam się podoba. Co i raz przestawiam sobie lusterko wsteczne żeby sobie popatrzeć. Krótka sesja przy okazji sprawdzenia pasów przed autobaną;


W Broniszach spotkanie z Rysiem i typowa dla niego krytyczna ocena zakupu 
Im bliżej domu tym większa obawa o temperaturę przyjęcia  Pierwsze mycie:


Pierwsze starcie
Zalanie paliwa do gardzieli i próba odpalenia – niestety. Ani dygnął. Wynik – 1:0

Drugie starcie:
Następnego dnia założyłem zapasowy aparat zapłonowy, wyczyściłem i wyregulowałem wstępnie gaźnik. Doszła kontrola pompy paliwa, regulacja zaworów, dociągniecie głowicy, kontrola koników. Wymieniłem olej i filtry. Przy odpalaniu okazało się jeszcze, że przewód paliwowy został dosztukowany 35 letnim gumowym, który pękł w kabinie – smród wachy w środku. Ale polane paliwo do gardzieli umożliwiło odpalenie. Uznaje to za remis 1:1.

Trzecie starcie:
Dosztukowałem przewód paliwowy, wymieniłem jeszcze resztę przewodów pod maską. Po napompowaniu paliwa do filtra i gaźnika siódemka odpaliła. Regulacja zapłonu i gaźnika. Wynik – 1:2

Czas zająć się opinią na samochód. Jako że podstawą są zdjęcia, trzeba było odszorować samochód z tego, czemu nie podołał karcher. Wiadro z cieplą wodą z płynem do naczyń i miękka szczota ryżowa. Szorowałem solidnie wszystkie zacieki, ale część wżerów pozostała. Mam wrażenie, że lakier to farba emulsyjna. Jest matowa, podobnie przyjmuje brud, łatwo się rysuje. Posprzątałem bagażnik i wnętrze. Z racji wyglądu ogólnego samochód zyskał ksywkę „Parchotnia”






Z sesji zdjęciowej już nie wrócił o własnych siłach. Zatarł się aparat zapłonowy i zaczął się sam obracać nawijając kable na siebie. Dziwiło mnie wcześniej, dlaczego jest taki gorący. Znów trzeba zrobić jeden z dwóch. Był kłopot z demontażem. Wałek pokryty nagarem za Chiny nie chciał przejść przez tulejkę. Od czego jest prasa hydrauliczna w pracy. Bez zniszczenia wałka operacja się udała. Aparat zagościł w silniku. Wynik – 2:2


Korzystając z faktu, że parchotnia znów zamieniła się w nieruchomość wybebeszyłem środek. Wyjąłem siedzenia i mokre z góry dywaniki. Pod dywanikami zastałem (podobnie jak w bagażniku) nasączone olejem gazety (z jesiennej promocji Auchan). Roku promocji nie udało mi się odczytać – prawa strona jest mniej zadeptana, więc mozę uda się coś dokładniej odczytać. Tunel środkowy i wzmocnienie poprzeczne są pełne smaru. Podobnie jak drzwi – ok. 5m smaru zalepiającego wszystko łącznie z odpływami.

Po ich zdrapaniu podłoga wygląda zdrowo. Widać, że coś kiedyś ktoś przy niej robił, ale zrobił to solidnie.

Podobnie jest pod tylną kanapą. Idealna bryka dla przemytników - pod siedziskiem jest jeszcze wnęka głę bokości ok. 7cm.

Ogólnie widać ze z samochodem cos się działo. Podejrzane są spawy na progu i szpachla obok tylnej szyby i na dachu.

Samochód jest wyposażony w niesamowitą ilość patentów. Najbardziej przerażająca jest elektryka zrobiona na białych i brązowych przewodach (część luźna)…

…3 Skrzynki bezpieczników z nie wiadomo czego…


…Brak regulatora napięcia – zamiast tego w obwodzie wzbudzenia dwie żarówki 21W i 5W, sterowane w zależności od zapotrzebowania na prąd pstryczkiem rodem z lokomotywy


Uwagę zwraca zdalne odpalanie samochodu – nie powiem. Przydatne przy odpalaniach:

O użyciu do połączeń porcelanowych kostek z żyrandola nie wspomnę…

Inną ciekawostką jest system chłodzenia. Na 2 termostatach (możliwe że nawet trzeci kryje się w głowicy), z odwróconym przebiegiem przez nagrzewnicę – ma ona wejście o średnicy jak chłodnica a na wyjsciu dwa niesterowalne zawory!


Fajowy też jest wskaźnik ciśnienia oleju – w pełni hydrauliczny. Przewód (hamulcowy) wchodzi do środka pod deskę i zasila wskaźnik. W obwodzie hydraulicznym użyto także dwóch trójników od hamulców ze 125p, zwykłych śrub jako zaślepek i dziwnego niepodłączonego jakby czujnika…
Jedna osłona p.słoneczna jest od nie wiem czego. Mozę Autosan, Może lokomotywa?


Mieliśmy wrażenie, że poprzedni właściciel pracował w PKP – pstryczki pod deską, skrzynki bezpieczników i przekaźniki, kolory farby na podłodze i w komorze – „zieleń lokomotywowa” i „orcha wagonowa” i smar posiadany w ilościach hurtowych!
Generalnie parchotnia/siódemka zaczyna mi się coraz bardziej podobać…


-----------------
"Nigdy mnie nie zawiódł, nie zdradził ani raz.
To wspaniała jest maszyna, choć ma już ze 40 lat.
Fiacior mój to jest to, kocham go..."
  
 
Sobota, rodzina pojechała do teściów. Chwila spokoju.

Zdjąłem tapicerki z drzwi i boków, założyłem rękawice i zacząłem udrażniać odpływy. Z drzwi i błotników tył wyciągnąłem około 10 litrów smaru i miałem dość. Musze to teraz gdzieś zutylizować:/ Drzwi były zatankowane do pełna breją przypominającą skutki awarii uszczelki pod głowicą. Breja przelewała się górą i zniszczyła uszczelki drzwiowe (nie są olejoodporne). Pominę milczeniem, że zakonserwowała też dyktę i tapicerkę boczków drzwiowych. Kolejny patent. Co zrobić jak linka od mechanizmu jest od czegoś innego i jest za długa? Odp: Nawinąć ją dwukrotnie na rolki. To nic, że rzęzi i się zacina. Skrócenie zajęło mi 2 minuty…

Ile udało mi się sięgnąć tyle wybrałem smaru w błotników tył. Progi są zakonserwowane do pełna. Boje się myśleć co narobi tam woda jak wleci… Myślę nad tym aby w odpływy włożyć rurki gumowe aby przebiły się ponad poziom smaru.

Założyłem też nowe-używane uszczelki drzwiowe z Uno. Teoretycznie grubośc taka sama, ale muszą się ułożyć to pełnego efektu. Po wszystkim zrobiłem „próbę wody” Wykazała że folia w drzwiach musi być założona. U mnie były jakies nędzne pourywane i sztywne od smaru resztki. Woda z szyby jak ścieka do środka niestety trafia na boczek i spływa do wnętrza. Znalazłem też kilka otworów w ścianie grodziowej wymagających uszczelnienia. Samochód czeka na kolejna „próbę wody”. Jak okaże się szczelny, to wkładam wygłuszenia. Na podłodze 127 jest na to mnóstwo miejsca.

Ważną pracą była też wymiana gum stabilizatora oraz porządne przykręcenie go do podłużnic. Patent nieziemski – szczególnie przednia śruba mocująca poduszkę staba. Oczywiście zerwany gwint w nadwoziu. Spawary nie ma więc trzeba od góry wcelować nakrętką. Zgodnie z prawami Murphy’ego musiała być to prawa strona, nad którą jest pompa wody. Palce ginekologa włożyły nakrętkę w otwór technologiczny, tradycyjnie wypełniony brudnym już smarem. Teraz trzeba nakręcić ją na śrubę. Jeden palec nie wystarcza. Nasadkę 17 dało się jakoś włożyć, pokrętkę ledwo też. Dokręciłem śrubę – stab trzyma się na mur  Ale ja teraz wyciągnąć nasadkę. Nie zostawię proxona w podłużnicy, bo szkoda! Dwie osoby, kawał drutu i udało się. Smar znakomicie to utrudniał!

Rodzina wróciła. Koniec pracy na dzisiaj. Jak złożę środek, biorę się za heble.

Zarysowała się wstępna koncepcja wygladu siódemki:
Obecny lakier jest na tyle kiepsko położony (i przygotowany), że aby ładnie wyglądał i nie odpadał z poprzednimi warstwami praktycznie trzeba do żywego oczyścić budę. Ze smarów wypływających ze szczelin także :/ Tak więc mogę się pobawić wyglądem zewnętrznym – gorzej nie będzie. Zewnętrznie chodzi mi o coś takiego:


W środku na razie seryjna jasna tapicerka (może coś bardziej kubełkowatego), obrotek zamiast „zestawu lampek śmierci” małe wskaźniki z łady w desce (benz, temp x2, ciśnienie, napiecie, może wakuometr), kiera MC. Wygłuszenia i tapicerka zostają, a nawet troche bym dołożył. Zwisa mi 10 kg więcej.
Generalnie bezinwazyjnie, aby nie zepsuć bardziej i żeby można było kiedyś wrócić do oryginalnego wygladu.

Policzyłem kolory lakieru/farby dostępne w samochodzie – 6, słownie sześć.
Biało - kremowy, uzupełniony białym śnieżnym z wałka jest dominujacym kolorem na karoserii.
Na dachu w miejscu gdzie odprysnął główny lakier oraz wewnątrz drzwi widać zieleń - taka jak na jednej warszawskiej 127 na żółtych WD....
Potem chyba samochód był zielony "lokomotywowy" - taki kolor jest w komorze silnikowej, oraz na osłonietych częściach wewnątrz (pod wygłuszeniami)
Podłoga - i błotniki tył wewnątrz - podkładówka
W komorze silnikowej są miejsca pomarańczowe...

Spontaniczne zejście do garażu. Chciałem założyć wygłuszenia wewnątrz, ale stwierdziłęm że skoro nie jest dobrze uszczelniona ściana grodziowa to się wstrzymam. Za to w ruch poszły boczne szczypce i po 5 min cała wyrzeźbiona wiązka elektryczna leżał u moich stóp. Odkryłem znaczenie „czarnej skrzynki” pod bezpiecznikami. Kryła dwa dodatkowe przekaźniki do świateł! Przy okazji dział zniszczenia na zewnątrz znalazła się kpl. nagrzewnica. Oczywiście grzejnik nieoryginalny, pocięta obudowa pod niego, nie chodzące klapki.
Podłużnice zostały oczyszczone z brudu i smaru, zostaną pomalowane przed położeniem nowej wiązki.
Koła na motylkowych felgach już są złożone i czekają, kpl zegarów z łady czeka, heble z CC do odbioru

Kupiłem puszkę białej renowacji, pędzel i ekstrakcyjną. Podłużnice zyskały jednolity kolor, który pokrył wszystkie brudy, przebarwienia i nierówności. Teraz silnik wygląda jak z innej bajki  Jak Parchotnia zacznie jeździć musze znaleźć jakąś myjnie z porządną chemią, gorącą wodą i ciśnieniem – całą komorę i maskę warto wymyć z tej KUR….serwacji.
Z racji mrozów Parchotnia została zapakowana luzem własnymi częściami i eksmitowana z garażu.
Co raz bardziej utwierdzam się w przekonaniu że jest sens robić cokolwiek większego z tym nadwoziem tylko „po całości”.
Foto komory:


Samochód ma paskudny lakier, który należałoby zedrzeć do żywego, położyć nową szpachlę w zamiast istniejącej, wystawać i wyprostować kila rzeczy. Wiadomo – jest to czas i spore koszty. A jak na razie na pewno nie znajdę ani jednego ani drugiego. Chciałbym ukryć jakoś jego brzydotę powierzchniową. Pozostaje mały „make-up” – stylizacja na rajdówkę (czy pseudo rajdówkę). Zrodziło się kilka koncepcji wyglądu samochodu:

A Pasy typu abrarth:

B Pasy abartha z pomalowaniem tylnego pasa między lampami:

C Pasy abartha z pomalowaniem tylnego pasa.

D Połączone pasy – skos:

E Połączone pasy – pełny skos:

Proszę o opinie

Kolejna koncepcja
Malowanie jak kadett C GT/E

Żółta góra – poziom maski, klapa, boki – do przetłoczenia poniżej klamek.
Dół czarny – od przetłoczeniaKoła motylki, Okrągłe wesemy przed atrapę (2pmg lub 2+2pmg+dal). Zderzaki chrom, hak na razie zostanie. Wycieraczki pewnie czarne, tak jak i ramki dookoła szyb w drzwiach. Słupek B żółty. Jeśli czarny to z całą boczną wnęką okienną. Może chromowana listewka na nadkolu i progu.
Model:



W środku deska z zośki, zegary 2+3, pstryczki dodatkowe na dole deski, półka pod deską od zastavy. Panel, w którym będą wskaźniki i przy okazji ramka głównych wskaźników chyba zrobie w kolorze nadwozia. Zobaczę/
Obramówki zegarów zostają w chromie, może pomaluje też tak ramki nawiewów – cieniutka krawędź, więc festynu nie będzie. Podświetlenie – od zegarów niby zielone, ale do wnętrza pasuje mi bursztyn. Postaram się dać żółte żarówki żeby zniwelować zieleń i mieć „żółty żarówkowy”. Włączniki z podświetleniem - bursztyn
Kiera MC lub CC sport, grocliny z poldka.



-----------------
"Nigdy mnie nie zawiódł, nie zdradził ani raz.
To wspaniała jest maszyna, choć ma już ze 40 lat.
Fiacior mój to jest to, kocham go..."

[ wiadomość edytowana przez: OLO dnia 2009-03-26 10:35:35 ]

[ wiadomość edytowana przez: OLO dnia 2009-03-26 10:37:13 ]
  
 
Spinam elektrykę.
Aku podłączony, nie wiem gdzie podłączyć masę. Oryginalne mocowanie nie istnieje.
Najpierw zaczęło działać jedno światło pozycyjne. Potem jedno mijania. Majdrowanie zapleśniałymi bezpiecznikami (jeszcze siedzą stare – wymienię) i światła pojawiły się parzyście. Przy okazji zweryfikowałem przekaźniki. Połowa użytych (wyciągniętych z zapasów szufladowych) nie działała. Był cyk, ale bez efektu. Po ich wymianie pojawiły się drogowe i kierunkowskazy z przyległościami (stacyjka służy tylko włączania cewki i załączenia przekaźnika do odbiorników – oszczędzam kostki). Tylne światła też działają.
Czas na pozostałe urządzenia. Wentylator chłodnicy bangla, spryskiwacz też. Wskaźniki ożyły wraz z podświetleniem. Wycieraczki natomiast palą bezpiecznik. Okazało się, że podpiąłem włącznik wycieraczek pod kostkę od wskaźnika. Koszt – 2x8A. Wycieraczki zadziałały, ale po przełączeniu na przerywaną niespodzianka. Po wykonaniu pierwszego cyklu już nie chcą się zatrzymać. Szybka diagnoza – walnięta krańcówka w silniczku. Wymiana. Cykl przerywany bangla. Jak dorwę silniczek z szerokiego caro to będę miał 2 prędkości Klakson jeszcze trzeba podłączyć i młody będzie miał zabawę!
Rozrusznik kręci, brakuje mi porządnego alternatora z reglerem. Kwestia wymontowania ze stacjonarnego już CC.
Przymierzam się do docięcia deski zastavowskiej. Niestety trzeba jej upiłować różki

Z innej beczki. Myślałem że nic mnie już nie zaskoczy. Błąd. Typ zamontował dodatkowy kranik w układzie chłodzenia: Otwór w wężu gumowym i skręcony na wylot. Że go ciśnienie nie wyrwało to cud! Oczywiście jest już nieodkręcalny. Warto zwrócić uwagę na oryginalny trójnik!


2009-03-14
Zmagań ciąg dalszy. Korzystając z braku alternatora dorobiłem przewód dolny do chłodnicy, podpiąłem powrót płynu do pompy. Zamontowałem termostat (dziwne rozwiązanie), podpiąłem górę chłodnicy. Jak podłączę nagrzewnicę można napełnić układ.
Zamontowałem alternator z CC (45A zamiast seryjnego 33A). Pasuje jak ulał. Mocowania, wymiary, koło pasowe identiko. Wystarczyło podpiąć go pod przewód do lampki i pod plusowy z rozrusznika (ten ostatni też z CC).
Stwierdziłem, że skoro elektryka pod maska działa to warto odpalić silnik. Kopułka, przewody, psiknięcie zmywaczem w dolot. „Kręć Ojciec”! Silnik zaskoczył, paliwo się pompuje, ładowanie zgasło. Pochodził 10s i zgasiłem. Słyszę jakieś kapanie. Szybkie myślenie – chłodzenie? Ale nie. Przez kilka miesięcy to wszystko wyschło. Poza tym praktycznie wszystko jest podpięte. Wacha? Nie. Nowe przewody sprawdzałem je przed odpaleniem. KJM! Nie wkręciłem czujnika ciśnienia oleju. Wyrzygało praktycznie całość. Nie mierzyłem potem przy dolewce ale 3ltr poszły spokojnie! W kanale kałuża. Ech, pośpiech… Wkręciłem nowy czujnik ciśnienia i nowy czujnik temperatury wody (pod wskaźnik).
Czas na środek. W nowej desce zastavowskiej obsadziłem na dole gniazda na włączniki, podciąłem rogi, aby deska weszła do węższej 127. Przeprowadziłem nowe przewody do lampki oświetlenia wnętrza. Jak pod lampką nacisnąłem podsufitkę to przez dziurki wyciekł smar. Wyciągnięty poprzedni przewód do lampki poprowadzony w słupku ukazał zawartość profili zamkniętych dachu. Wszechobecny cholerny SMAR. Teraz już na 100% wiem, dlaczego podsufitka też jest miejscami brązowawa!
Czas na doprowadzenie do bocznych nawiewów rur elastycznych, i założenie deski na gotowo. Panel na małe wskaźniki jest w trakcie docinania.
Przyznam że z kierą CC sporting środek wygląda naprawdę miło.
Uwaga - poszukuję seryjnych cięgien sterowania skrzyni biegów do Mk1

Kolejna porcja wrażeń. 2130-0430
Na pierwszy ogień poszły boczne nawiewy. Połączyłem nawiewy z oryginalnymi rurami ze 125p, końce rur wprowadziłem w tunel nagrzewnicy. Rozwiązanie zbliżone do rozwiązań fabrycznych. Deska jest demontowalna. Wybrałem najlepsze położenie rur, aby najmocniej w nie dmuchało. Rury zostały solidnie przypięte do nadwozia. Z gąbki porobiłem wygłuszenia dorobionego tunelu.
Zacząłem składać dechę i elektrykę ”Na gotowo”. Prawa Murphy’ego dotyczące przewodów działają w obie strony. Przewód robiony z zapasem okazuje się tak długi, że się nim owiniesz. Skracać nie będę. Szkoda mi tylu końcówek. Poupychałem przewody pod deską i w kolumnie kierowniczej. Jestem sierota, bo przykręciłem deskę, ale nie wprowadziłem rur w nawiewy. Heh. Przy okazji jej zdjęcia dokładnie uszczelnię przejście centralny tunel nawiewu - deska.
Po podłączeniu wszystkich urządzeń zaczęło się sprawdzanie. Czyli to, co jest najprzyjemniejsze w robieniu elektryki. Pstryk i działa No ale nie ma róży… Okazało się, że nie działają światła drogowe. Ułamał się przewód wychodzący z przełącznika pod kierownicą. Przez kolejne 2 godziny męczyłem się z ogołoceniem kolumny, rozbiórką przełącznika zespolonego, roznitowaniem styku, dorobieniem końcówki no i ponownym montażem wszystkiego. Chińskie rączki pewnie zmontowałyby przełącznik w 20 sekund, ale ja musiałem pokombinować jak to jest w ogóle zbudowane.
Udało się. Działają wszystkie światła, sygnał, wycieraczki, rozrusznik, ładowanie, oba wentylatory, wszystkie wskaźniki i wszystkie podłączone kontrolki.
Tzn. prawie. Poszukuję przerywacza awaryjnych od 126p
Spałem 2 godziny.


-----------------
"Nigdy mnie nie zawiódł, nie zdradził ani raz.
To wspaniała jest maszyna, choć ma już ze 40 lat.
Fiacior mój to jest to, kocham go..."
  
 
Trochę tych patentów było
Muszę kiedyś pokazać mój środek i opisać, jak np. zmienia się światła. Są od tego TRZY częściowo niezależne przełączniki
Poza tym stacyjka jest w podłodze, oprócz tego "hebel" jak w prawdziwej rajdówce ( tu akurat wzięty z Żuka ), osobno przycisk który w ciągniku rolniczym służył do włączania sygnału dźwiękowego, a tutaj jest przyciskiem rozrusznika Ale i tak rozwiązania w Twoim aucie są bardziej hmmm.... niesamowite i "celowe"

Malowanie a'la Kadett bym sobie darował- coś mi się ono nie widzi w 127. Inne proporcje i linia auta, ale to tylko moje wrażenie.
  
 
Widzę OLO, że walczysz. Efekty widać - to cieszy. Mam nadzieję, że książka się trochę przydaje.
W moim profilu możesz zobaczyć mojego białego 127, którego nieustannie składam - ostatnio zamówiłem poszerzenia błotników gr.2 we Francji - zobaczymy co z tego wyjdzie. Muszę jeszcze założyć silnik ze skrzynią - oryginał 1050 (70HP) - mam dwa i jeszcze jeden 1300 oraz cztery skrzynki biegów.
Moja 7-ka będzie w barwach Abarth (sciągnąłem z Włoch naklejki boczne i osłonę przesiwsłoneczną). Mam też kupione repliki felg Cromodora cd66 7X13 et 10 z oponami 195/55 r 13 (nówki sztuki).
Amortyzatory jak się uda bedą Bilstein B4.
Nie wiem, czy uda mi się w tym roku wszystko zrobić - trochę brakuje środków pieniężnych, gdyż w swoim Fiacie 125 właśnie finalizuję w końcu instalcję 2 gaźników Solex C40 (trochę poszło kasy na nie i głowicę - ale są jak nówki - ideał).
Pozdrawiam i życzę sukcesów.
Mocarz

[ wiadomość edytowana przez: Mocarz dnia 2009-03-27 08:17:16 ]
  
 
fajny fiacik mam tez takiego tylko ze z 1974 roku mlodszy troche
  
 
Ruszyło się trochę
Wymontowałem mech zmiany biegów w celu weryfikacji części i regeneracji powyższego. Chwilowo jest w ocynku wraz z przeróżnymi małymi częściami, które dało się wykręcić. Silnika nie odpalam bo skończyło się paliwo.
Założyłem już na gotowo deskę. Uszczelniona/wygłuszona gąbkami gdzie się da, przykręcona od góry i dołu (nowość w tym egzemplarzu ) Panel na wskaźniki i radio powiercony, mocowania przynitowane do deski. Obić na czarno i założyć. Zapodam fotkę jak włożę wskaźniki.
Przerobiłem mocowanie bezpieczników i przekaźników. Dorwałem oryginalny kosz. Na szczęście starczyło przewodów. GRUUUBA ta wiązka i ciężko ją wyginać Awaryjne działają na nowym przerywaczu APE 13B.


-----------------
"Nigdy mnie nie zawiódł, nie zdradził ani raz.
To wspaniała jest maszyna, choć ma już ze 40 lat.
Fiacior mój to jest to, kocham go..."
  
 
Deska złożona! Nawiewy ładnie działają, wskaźniki swiecą itp. itd.


Ostateczna koncepcja środka. Oczywiście do wykonania
Beż w czarnym obramowaniu.
Beż: boczki, tylna kanapa, przednie siedzenia na razie też, potem groki z beżową poduszką, podsufitka ze słupkami do wysokości szyb.
Czarne: Deska, tylna półka, listwy progów i słupków przednich, półeczka na tunelu, boki i tył groków, pomalowanie parapetów drzwi/błotnik-z deską i półką zamkną czarną ramkę. Drzwi to właściwie całe od wewnątrz - żeby przy uszczelce nie było widać przebłysków białego. Pasy bezpieczeństwa raczej czarne.

Kupiłem 5l benzyny, odpaliłem silnik. Trzeba jeszcze raz wyregulować zawory, bo je słyszę. Ciężko ustawić stabilne wolne obroty poniżej 1000obr. Ale dajmy się silnikowi odnaleźć…
Jutro powinienem odebrać części z ocynku. Będzie można sterować gaźnikiem i biegami. Ręczny działa, wiec będę się mógł przejechać kawałek

„Naprawiłem” skrzynie biegów. Jakaś sierota źle ją złożyła. Ściśle – mechanizm wybierania biegów. Brakowało podkładki ograniczającej ruch silniejszej sprężyny (od wstecznego) i słabsza (od 1-2) była przez nią ciągle zgnieciona. Teraz podkładka wyłącza silną z działania w momencie, gdy tuleja przesuwna dojdzie do wieloklinu. Teraz lewarek będzie ładnie trzymał pozycję między 3-4 biegiem a nie jak dotychczas między 1-2.
Do odbioru w Inter-carsie czekają uszczelnienia do półosi.

Z nowości – ustawiłem go na płaskim. Lewy przód i prawy tył stoją idealnie. Prawy przód trzyma pozytyw, lewy tył negatyw. Przód – będzie nowe mocowanie wahacza w poprzecznicy (do tego obstawanie obu), tył – albo krzywa buda (mocowanie amorka) albo amorek od zastawy (ma inne pochylenie otworów mocowania zwrotnicy), albo za dużo podkładek regulacyjnych. Zobaczymy…


Piątek wieczór:
Dzieciak zasnął, tata do garażu…
W lewym tylnym było ok. 6mm podkładek. Wyjąłem wszystkie, jest lekki negat, ale nie taki jak był! Teraz prawą stronę trochę pochylę i będzie git. Przód trzeba będzie obstawać w nowych miejscach.
Przed większymi pracami podwoziowymi chce Parcha położyć na bok i usunąć nadmiary smaro-syfu. Szpachelka, karcher drucianka. Dół został także zabezpieczony smarem – widać ślady 4 paluchów na powierzchniach. Miałem problemy z określeniem rozmiaru nasadki do nakrętki. Po oskrobaniu wymiar „na oko” spadł z 19 na 13! Całości nie będę zdzierał – byle było czysto w miejscach gidze coś się przykręca czy reguluje.
Założyłem trochę świeżutkich ocynkowanych części do zespołu napędowego. Poduszki, zaczepy do podwieszenia, wsporniki, patyki do biegów i gazu. Przyznam, że mechanizm wybierania biegów w Mk1 to dzieło dwóch największych projektantów na świecie (tzn. wymysł kurwy i szatana). 7 punktów, w których mogą powstawać luzy i 3 miejsca, w których można coś regulować. A licząc zmianę odległości silnik-buda to nawet 4! Dodatkowo mój mechanizm nie jest oryginalny – niektóre elementy były dorabiane bez patrzenia na oryginał. Po 2 godzinach doszedłem do momentu, że biegi się przełączają. Czasem tylko skrzynia się przytnie w okolicach dwójki i nic nie da się włączyć. Odkryłem sposób, że trzeba wybić lewar z dwójki na luz i dopiero złapać i pchnąć na 3. Mam nadzieję, że po napełnieniu skrzyni olejem sytuacja się poprawi. Przez uszczelniacz półosi chyba już wszystko wyleciało.
Ze sterowaniem gazem było mniej problemów. Projektował je co prawda ten sam zespół - K&Sz. Osłona kolektora dała sie przykręcić na ogryzkach okręconych śrub, patyki się pospinały. Pierwsze 1-2cm ruchu pedału kasuje luzy i dopiero cięgna „przełączają się w tryb pracy”, ale przepustnica działa w pełnym zakresie. Szczegóły do poprawy.
Oki. Silnik zamocowany, biegi da się przełączyć, gaz działa – naprzód! Przjechałem się wzdłuż domu. Silnik wkręca się jak wściekły, kopci mu się troche i zawory klepią ale to nic. Raz nawet 165-ki zapiszczały. W tygodniu przejadę się po ulicy. Ręczny jest, więc się zatrzymam
c.d.n.

-----------------
"Nigdy mnie nie zawiódł, nie zdradził ani raz.
To wspaniała jest maszyna, choć ma już ze 40 lat.
Fiacior mój to jest to, kocham go..."
  
 
Z ostatniej chwili!
Ciemno, głucho – można jechać. Z obawami wyturlałem się na wstecznym na ulicę. Zmniejszyłem ssanie, sprzęgło, jedynka i naprzód! Samochód bez kompletnej nagrzewnicy, bez puszki filtra. Syk zasysanego powietrza i warkot silnika dolatują bardzo wyraźnie przez nawiewy. Dwója, strzał, lekkie machnięcie przodem na mokrym asfalcie, 3, 4… No nieeeźle! SZIT! Próg zwalniający. Redukcja na 3 i szarpanie rękawa. Skok przy ok. 40 km/h, zatrzasnęła się klapa. Luz. Bez strat
Znowu prosta, tym razem spokojniej. Biegi wchodzą na tyle dobrze na ile pozwala im ten popaprany mechanizm. Mam nadzieje, że po wymianie uszczelnień i nalaniu oleju do właściwego stanu skrzynia będzie lepiej działać. Synchronizacja działa w górę i w dół. Dobry znak. Silnik rozgrzany zaczyna spokojniej reagować na pedał gazu. Wkręca się naprawdę miło. Ryk wolnego dolotu i wydechu z jednym, tłumikiem roznosi się po uliczkach. Wracam. Jeszcze rozpęd na wszystkich biegach, hamowanie silnikiem i ręcznym, zawijka pod dom.
Silnik po przedmuchaniu na wolnych obrotach pracuje dużo stabilniej. Skręcam go i udaje się zejść z wolnymi na 900 obr. Czasem mu wypadnie jakiś zapłon, ale po wymianie świec na nowe mu przejdzie. Nawet przestał kopcić Jeszcze pokręcę składem.
Ogólne wrażenie – BĘDZIE FAJNIE!!!
Jutro zabieram się za hamulce.


-----------------
"Nigdy mnie nie zawiódł, nie zdradził ani raz.
To wspaniała jest maszyna, choć ma już ze 40 lat.
Fiacior mój to jest to, kocham go..."
  
 
Piekna historia Panie OLO

Przeraza mnie tylko ten "rekaw"

To stary pazdzierzyk i nie wolno go ganiac

Powodzenia w dalszych dalszosciach


[ wiadomość edytowana przez: el_comendanto dnia 2009-06-01 23:33:14 ]
  
 
Cytat:
2009-06-01 23:31:59, el_comendanto pisze:
Przeraza mnie tylko ten "rekaw"


Jak sie nie ma hamulca zasadniczego to sie rękawem hamuje... Chcesz zapytać czego jeszcze nie ma ten samochód?


-----------------
"Nigdy mnie nie zawiódł, nie zdradził ani raz.
To wspaniała jest maszyna, choć ma już ze 40 lat.
Fiacior mój to jest to, kocham go..."

[ wiadomość edytowana przez: OLO dnia 2009-06-01 23:40:46 ]
  
 
Hehe!

Wiem, wiem moglbys wymieniac i wymieniac

Ale zapewniam cie, ze autko jest tego warte aby je zrobic

127 to fantastyczne auto, gdyby nie miekkie poduznice z przodu smialo mogloby sluzyc jako autko do codziennej jazdy. Niestety ponad 30 letnia eksploatacja odciska pietno na karoserii... Nawet niezgnila buda jest wrazliwa na nasze "autostrady"... Z niecierpliwoscia czekam na rozwoj sytuacji
  
 
Po urlopowej przerwie…
Heble z CC przejrzane, pomalowane. Pójdą nowe przewody miedziane i elastyczne. Szukam pompy ze zbiorniczkami (np z poloneza). Nie chce mieć dodatkowych cieknących przewodów na podłużnicy.
Wyjąłem lewego McPhersona. Dzięki wyciekowi z amortyzatora i uszczelniacza półosi jest on idealnie zakonserwowany warstwą mażącego się oleistego błota. Mam nadzieje ze karcher to weźmie. Aż strach się dotykać.
Nie obyło się bez patentu. Nie wiem czy końcówka kierownicza jest za mała czy co, ale między zwrotnicę a sworzeń była włożona blaszka – zwinięty w trąbkę pasek. Czy była potrzebna? Tym będę się martwił przy montażu. Jedyny jej plus jest taki, że końcówka zeszła bardzo łatwo.
Łożysko da radę, piasta tez. Amortyzator cieknie, ale na razie z braku ściągacza do sprężyny nie będę go ruszał. Poszukam nowych.
Przegub bez zastrzeżeń. Chciałem wymienić obie osłony gumowe. I o ile Intercarsowa przy skrzyni pasuje idealnie, to przy przegubie jest za mała o 1cm. Jako że minął miesiąc od zakupu nie wymienia mi ich na właściwe. Ich system uparcie twierdzi jednak ze pasują. Kupiłem więc same opaski. Guma przegubu zostanie stara. Bo trzeba Wam wiedzieć, że z lewej strony przegub na osłonie zamiast opaski miał 2 tyrtytki a z prawej został po prostu owinięty i skręcony cienkim drutem miedzianym. Musze podjechać do jakiegoś warsztatu żeby ładnie dociągnąć opaski szczypcami.
Obawiam się trochę podciekania przez uszczelniacz przez zużytą półośkę, ale lepsze to niż strużka oleju z pękniętej osłony.
Wahacz…
Przegub jest OK., ale za to tulejka wahacza prawie nie istnieje. Obdzwoniłem co się dało i nigdzie ich nie ma! Już miałem zwątpić (czy też uwierzyć w kupno całych wahaczy), ale znalazłem je na stronie fota.pl Po 1.67/szt. Będą na następny dzień. Takie zakupy to mogę robić Przy okazji obejrzałem sprężynę i jej punkty oparcia. Zetnę końcowe zwoje, to obniży przód o jakieś 2-3cm. Amortyzator nie powinien tego odczuć.
Czas na demontaż prawej strony. Montował będę je razem bo zawsze może wyjść coś nowego.
Przypominam, że samochód nie ma jeszcze otwartego budżetu. Wymieniam tylko to co rzeczywiście trzeba, bądź to, do czego chwilowo jest idealny dostęp. Na razie bryka ma przejść przegląd i przejeździć miesiąc bez niepokojących objawów. Wtedy się zobaczy. Na szał wymieniania przyjdzie czas. Mam nadzieję.


-----------------
"Nigdy mnie nie zawiódł, nie zdradził ani raz.
To wspaniała jest maszyna, choć ma już ze 40 lat.
Fiacior mój to jest to, kocham go..."
  
 
Zazdroszzce ci trzech rzeczy:

-samozaparcia

-czasu

-funduszy

Powodzenia w dalszym drutingu
  
 
Hmm. Najbardziej to samozaparcia.
Czas - kosztem odpoczynku najczęściej. Czasami noc, jak w dzień to kiedy młody śpi. A z kasa - tnę koszty po maksie. Wydane 10 zł na Parchotnie to jakbym wydał 100zł na Oliwkę. Jednorazowa największa kwota wydana dotychczas to 40 zł.
Garaż mam blisko

-----------------
"Nigdy mnie nie zawiódł, nie zdradził ani raz.
To wspaniała jest maszyna, choć ma już ze 40 lat.
Fiacior mój to jest to, kocham go..."
  
 
może jakieś nowe fotexy?
  
 
Coś raczej przypadkowo .Zrobie mu sesjęjak wytrurla sie z ciemnego garażu.
Dziś bedzie update


-----------------
"Nigdy mnie nie zawiódł, nie zdradził ani raz.
To wspaniała jest maszyna, choć ma już ze 40 lat.
Fiacior mój to jest to, kocham go..."
  
 
[quote="OLO"]Montował będę je razem bo zawsze może wyjść coś nowego[/quote]
Prawa strona wymontowana i umyta z brudo-oleju. No, ale tradycyjnie w każdym odcinku musi wyjsć jakaś niespodzianka. Na lewym amorku spod brudu wyłoniły się cyferki 128... I numer katalogowy FIAT-a. Szybkie sprawdzenie. No tak, amortyzator dedykowany do fiata 128/zośki. A prawy od 127. Różnica w długości ok. 2,5-3cm. A ja się tak dziwiłem, że lewa strona stoi wyżej :/
Odebrałem gumy do wahaczy. 3,30zł a ile z tym zabawy! Trzeba gumę w kształcie klepsydry wepchnąć w otwór wahacza. Podstawa klepsydry to około 26-28mm, najwęższe miejsce wahacza - około 19-20. Radości co nie miara! Wykombinowałem oprzyrządowanie. Ucięta gardziel 24mm z gaźnika FSO i nasadka do klucza. Podlane płynem do naczyń, potraktowane imadłem jakoś weszło na miejsce.
Prawe łożysko ok, przegub półosi, końcówka kierownicza i przegub też.
Jak zdobędę amortyzator o prawidłowej długości i zacisnę opaski na półosiach - montaż!

-----------------
"Nigdy mnie nie zawiódł, nie zdradził ani raz.
To wspaniała jest maszyna, choć ma już ze 40 lat.
Fiacior mój to jest to, kocham go..."
  
 
Ja w swojej nie jednej hostori 127/128 wdziałem mix amortyzatrów..
nawet ostatnio gdzieś mi sie poniewierał amor od fiorino on jest na wysokość pomiędzy 128/127. eh...
  
 
Dzięki koledze el_comendanto prace mogły ruszyć dalej. Dostałem od niego przednie zawieszenie i z dwóch dało się zrobić jedno. Zacznę od tradycyjnej niespodzianki. Ten właściwy pasujący amorek w Parchotni, z którym wiązałem nadzieje okazał się skrzywiony. Tu nawet nie ma wątpliwości czy jest on krzywy czy nie. Można się zastanawiać jak bardzo! Tak, więc z trzech amorków łatwo było wybrać dwa.

Miałem gwoździa ze sprężynami. W moim były zamontowane zastavowskie: 9 zwojów i drut 11,5mm. Dostałem od „el” siódemkowe – 7,5 zwoju i 10,5mm. Przeszperałem fotki zawieszeń, foldery i ksiązki od 127 i 128 i udało mi się je zidentyfikować. Na forum też otrzymałem stosowną pomoc. Wybrałem seryjne. Na tą budę lepsze będą miękkie. Byle nie było za nisko. A zawsze zośkowe można skrócić i założyć. W przyszłości…

Zweryfikowałem stan osłon gumowych elementów zawieszenia i ukł. kierowniczego. Połowa nadaje się do wymiany. Co się dało zostało nasmarowane, a osłony owinięte izolacją. Lepsze to niż swobodny dostęp wody i syfu. Na razie wystarczy. Przy okazji jeden z wahaczy z uwagi na stan końcówki (i brak jej osłony gumowej) został zakwalifikowany do sprzedaży na kilogramy.

Półosie mają zaciśnięte osłony przegubów, założenie uszczelniaczy i kamieni – czysta formalność.

Hamulce. Dwa kompletne zaciski z CC z idealnymi powierzchniami – nasmarowane i zlożone na nowych gumkach. Wcześniej tradycyjna polerka na mokro papierem 2000. Chodzą jak marzenie. Po oczyszczeniu pomalowałem korpusy i jarzma. Nowe przewody miedziane na przodzie, elastyczne od poloneza Lucas (krótsze niż z CC). Tarcza od poloneza Lucas, klocki ferodo. Wszystko to jest jak klocki lego. P&P. Tu już nie widzę potrzeby zmian. Zregenerowana pompa hamulcowa ze zbiorniczkami na pompie.

Poduszki kolumn zawieszenia oczyszczenie, smarowanie, przerobka śrub mocujących. Zamiast tych małych M6 wspawałem M8 o wytrzymałości 12,9. Można będzie dokręcić poprzeczke „na sos”. W przyszłości…

Montaż trochę musiał potrwać, poleciało kilka k…ew. Rewelacyjnie składa się zespół wahacz-stabilizator. Ilość podkładek regulujących kąt wyprzedzenia zwrotnicy dobrana na oko – aby koło było w środku nadkola (badane ile palców wchodzi ) Miałem problem z nakrętką w lewej piaście. Wkręciłem ją tak jak była, ale okazało się, że blokuje piastę. Wykręciłem i wkręciłem odwrotnie. Pasuje. Warto się zaopatrzyć w nasadkę do tych nietypowych nakrętek. W przyszłości…

Z czystej ciekawości jak samochód stał na kobyłkach (pod słupkami A) zmierzyłem sobie dosć dokładnie odległość między kolumnami zawieszenia (w miejscu montażu poprzeczki - w przyszłości).

Założyłem koła, opuściłem samochód. Wreszcie stanął na 4 łapach. Od razu było widać różnicę w sprężynach. Przód stał na starym zawiasie (odległość ziemia-najwyższy punkt nadkola) L 66mm, P 64mm. Na nowym po kilku bujnięciach i przetoczeniu po obu stronach około 61mm. Także spora gleba. Boję się tylko, aby koła (ET25) nie ocierały górą o nadkola. Zobaczymy. Zmierzyłem odległość pomiędzy kolumnami zawieszenia – zmniejszyła się aż o 8mm! Czyli wykonanie i montaż poprzeczki trzeba przesunąć w teraźniejszość.

Geometria oczywiście na chybił-trafił. Ogromnie rozbieżne koła. Sprawdzenie w książce jak to się reguluje. Złapałem środkowe położenie przekładni i ustawiłem koła mniej więcej prosto. Kąty pochylania koła postaram się porównać poziomnicą i linijką. Wyprzedzenia zwrotnicy nie ustawię bez przyrządów – staram się, aby koło było symetrycznie w nadkolu. Z prawej strony wymagało to wyjęcia jednej podkładki. Pamiętając jak „łatwo” wyjmuje się staba z wahacza to po prostu ją przeciąłem. Ale z lewej strony przydałaby się jeszcze jedna.

Zalałem płynem przedni obwód hamulcowy. Płyn po chwili pojawił się w odpowietrznikach. Wypuściłem bąbelki, zakręciłem odpowietrzniki i wreszcie pedał hamulca stwardniał. Musze jeszcze zajrzeć do tylnych hebli, zalać i odpowietrzyć całość.

Wreszcie będę mógł wytoczyć brykę z garażu i posprzątać tą norę w jakąsiezamienił w trakcie ostatnich 2 miesięcy. Przy okazji cyknę trochę fotek. Samochodzik fajnie wygląda. Nisko i szeroko. CDN…


-----------------
"Nigdy mnie nie zawiódł, nie zdradził ani raz.
To wspaniała jest maszyna, choć ma już ze 40 lat.
Fiacior mój to jest to, kocham go..."