[bisbau] Zawrócony ze szrotu - projekt LowCost-MaxSafe

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Ponieważ to mój pierwszy post witam wszystkich i zapraszam do kibicowania w moich zmaganiach z pewnym Essim z Trójmiasta.

Mam nadzieję, że pomożecie, podpowiecie, doradzicie, może coś taniej sprzedacie

Wprowadzenie:
Na codzień jeżdzę Peugeotem 306 (+LPG). Jeżdżę dużo, jest tanio i nie narzekam. Dodatkowo, zupełnie przypadkiem stałem się posiadaczem bardzo zaniedbanego wizualnie Essiego. Nie wiem, co zamierzał zrobić z nim własciciel (chyba już szukał najbliższego szrotu), tak czy inaczej, dość tanio go kupiłem (za ile podam później).

Ponieważ mam roczne dziecko pomyślałem, że wyszykuję to autko dla żony, która często jest uziemiona, bo ja jeżdzę do pracy... Stąd nazwa projektu: ma być maksymalnie bezpiecznie no i ... maksymalnie tanio.

Założenia: (wg priorytetów):
Na miejscu 1: bezpieczeństwo
Na miejscu 2: niezawodność
Na miejscu 3: ekonomia jazdy
Na miejscu 4: wygoda
Na miejscu 5: wygląd
Na miejscu 6: osiągi
Na miejscu 7: audio (w zasadzie pomijalne)

Dlatego jeżeli coś jest ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa: wymiana. Wszystko, co dotyczy niezawodności musi byc sprawdzone/wyregulowane/zabezpieczone.
Nie mogę pozwolić, by żona z maluszkiem stała gdzieś na poboczu...
Można też coś podregulować by poprawić ekonomię jazdy, ale ważne by było bezpiecznie. Na końcu można pomyśleć o wyglądzie, a osiągi czy audio są praktycznie nieistotne...

A teraz kilka słów o aucie:
Ford Escort 1.3, ze stycznia 1997, biały, 5-drzwiowy, 44kW (60PS), nadwozie Bolero, silnik Endura-E ESI, skrzynia manualna.
Totalny golas - nie ma nic z "bajerów". Zero klimy, ABSu, el.szyb czy nawet halogenów.
Auto bardzo zaniedbane. Mocno poobijane, powgniatane, pogięte i brzydkie. Wybita tylna lewa trójkątna szybka. Autem jeździła kobieta, bez przerwy o coś zahaczając i wgniatając. Z zewnątrz wysztko odpada. Ale ponieważ znam historię auta (znam poprzednich właścicieli), wiem, że miał nawet epizod serwisowania w ASO, przebieg min. 131.000km max 231.000km (ciężko było mi to ustalić), nigdy nie miał poważnego dzwonu, postanowiłem zaryzykować i włożyć w niego "trochę" kasy i pracy.

Cena: 200zł.
W zamian otrzymałem: auto jak w opisie i na zdjęciach, palące z kluczyka, jeżdżące, z zadbanym wnętrzem (nie było w nim palone), z dobrym, prawie nowym radiem (JVC 4x45W), głośnikami Pioneera, dwoma kompletami opon (letnie całkiem OK) i dobrym akumulatorem. Wizualnie tragedia, ale gdy się mu chwilę przyjżeć i zastanowić auto aż prosi o odrobinę czułości...
Silnik dość zdrowy, wymaga rutynowego serwisu, regulacji zaworów itp. Podwozie w całkiem przyzwoitym stanie, podłoga sucha. Niestety hamulce, amortyzatory, wydech i prawe wszystkie blachy - WYMIANA.

Zadania na najbliższe godziny:
- ustalić co to za motor (J4A czy jakie tu są oznaczenia?)
- dobrac się do jakichś katalogów serwisowych
- ustalić na jakim dotychczas oleju jeździł
- ustalić gdzie najtaniej kupić części (polecicie jakiś tani e-sklep?)
- ustalić skąd załatwić blachy (gdzie dobry szrot w ok. 3city?) [mam nadzieje, że uda się kupić pod kolor ]

A teraz to cudo za 200 zł

























Jak to widzicie? Jakieś rady, sugestie ?

Pozdrawiam
Grzegorz.

PS. Nie wiem jak można doprowadzić auto do takiego stanu...








[ wiadomość edytowana przez: djtados dnia 2009-07-07 21:48:57 ]
  
 
ja nie wiem jak można kupić auto w takim stanie

jak policzysz ile kasy musisz władować to oddasz na złom............


ps. jak masz 306 to zapraszam na KLIK
  
 
... dziwna jest kierownica ...bo w mk7 powinna byc z poduszką powietrzną, to już standart był, nawet w fiescie z 1997r, tak jak dziś abs
troche pracy cię czeka, ale za 200zł nie ma źle, gaz do tego wrzucisz też tanio i będzie się bujać. do escorta części są tanie, jedyny problem to rdza... zerknij na podłużnice z tyłu jezeli ma być bezpiecznie
  
 
nie taki z niego golas, bo elektrycznie regulowane reflektory ma
  
 
Sprawy mechaniczne, elektryczne, hydrauliczne, to pryszcze w porównaniu do blacharki. niestety kilka fragmentów auta wygląda tak, ze lepiej chyba pociąć, dorobić uchwyty i sprzedawać jako sitka do ziółek. tutaj masz kiepsko. Reszt do wyprowadzenia. I najważniejsze pytanie: GDZIE JEST PODUCHA? Bo wygląda, że dzwonek jednak jakiś był, poduchę wywaliło i jest założona kierownica bez niej, a cały system nieaktywny.
Czym jeździ teraz ta babka?
  
 
a może poprzedni właściciel sprzedał kiere z poduchą ? i wstawił jakąś starą ?............ w końcu i tak auto na szrot miało jechać
  
 
Cytat:
2009-05-26 00:43:13, Asior pisze:
a może poprzedni właściciel sprzedał kiere z poduchą ? i wstawił jakąś starą ?............ w końcu i tak auto na szrot miało jechać


to jak szlo na zlom to po co wogole kiere zakladano ??
no wymienic zderzaki 2 przednie blotniki, pousuwac rdze, szyba pomalowac nie wiem czy to sie tak oplaca naprawic to wszystko to z 3 tys na okroglo jak nic jesli ma byc bezpieczenie a nie wiadomo jak z podloga, patrzac na bude ty chyba zdrowa nie bedzie to za mniejsze pieniadze kupisz zdrowszego

essi mk 7 1.3 3 tys zl stan super

a strae to mozesz pociac i na zlom co nie sprzedaz to jeszcze troszke zarobisz
 
 
nie chce byc nie mily ale porwales sie z motyka na ksiezyc. za kase ktora wpakujesz w uratowanie essa moglbys poszukac juz z dobrym wyposazeniem itp. jestem bardzo ciekaw co z tego wyjdzie
  
 
Kolega Adus20 ma racje
Nie oplaca sie "skorka za wyprawke".
Jeszcze jak bys mial robic sam blachake w wolnych chwilach to jeszcze ale jak masz placic blacharza lakiernika mechanika to sie tylko wpuscisz w straszne koszty.
  
 
blacharza?? tu trzeba pol auta przespawac, komu to sie bedzie chcialo robic?? jak nie bedziesz tego robil sam to nie widze sensu. no chyba ze masz dobrego znajomego, co zrobi aby bylo i aby taniej...
  
 
Przy obecnych cenach lakierów, podkładów itp to sama blacharka przewyższy wartość samochodu. Nie mówiąc o wstawieniu gazu, przywrócieniu silnika od ładu :]
  
 
kiera nie była wymieniana. Sam mam bez poduchy, wiem dziwne, ale już spotkałem wiele Essów MK7 bez poduchy. Jakieś takie wybrakowane Powodzenia.
  
 
Ktos tam pisał ze czesci do escorta sa tanie, a niby skad, skoro zamienniki sa tanie ale na wiekszosci to auto nie chce jezdzic, a oryginały juz sporo kosztuja.
Twoje załozenia jak sie zmieszcza w 6 tys bedzie dobrze albo i wiecej tym bardziej jesli sam tego nie zrobisz, za sama blacharke z malowaniem jak sie zmiescisz w 4 tys to juz bedzie tanio.
Potnij to i sprzedaj na złom lub na czesci moze z 1000zł zarobisz.
  
 
Kolego poczytaj regulamin w wolnej chwili
I nie ten dział

[ wiadomość edytowana przez: djtados dnia 2009-05-26 08:34:22 ]
  
 
Cytat:
2009-05-26 02:32:59, b3mol pisze:
Przy obecnych cenach lakierów, podkładów itp to sama blacharka przewyższy wartość samochodu. Nie mówiąc o wstawieniu gazu, przywrócieniu silnika od ładu :]



... Kolego tak rozwijając twoją myśl - zatankowanie do pełna przewyższy wartość samochodu.
  
 
WoW! Ale odpowiedzi
Widzę, że wątek wywołał zainteresowanie, szkoda tylko że większość wypowiedzi jest trochę dołująca...

Nie jestem znawcą mechaniki samochodowej, ale "lajkonikiem" też nie. Pomimo, że to tylko 200zł za zakup to dość długo się wahałem.
Ale podsumowując nie wyjdzie chyba tak źle. Założyłem, że:
- auto bezwypadkowe (miało stłuczkę naprawioną w ASO)
- podłoga, rama, progi są znośne/dobre
- silnik jeszcze pożyje
- ceny części są na rozsądnym poziomie
- większość mechaniki zrobię sam
- da radę tak wyregulować całość, by palił niewiele
- w najbliższy weekend jadę na największy w okolicy szrot (mam nadzieje przywieźć prawie wszystkie blachy, dobrane pod kolor i zmieścić się w 500zł).

Oczywiście nie mam zamiaru "bronić" auta i przekonywać że to była okazja, ale mam nadzieję, że za parę tygodni uda mi się zrobić podsumowanie i prezentację tego co wyszło. Może wtedy będzie trochę lepiej z Waszymi ocenami.

A zaraz jadę go dokładnie umyć, włącznie z silnikiem - wtedy dopiero wszędzie będzie można zajrzeć i przerazić się albo pocieszyć...

Na razie
Pozdro - Grzegorz.
  
 
Jezeli chodzi o blachare to az takiej strasznej tragedii to ja nie widze.
Kolega kupi blotnik, zderzak i klape ze szrotu w kolorze za 300zl
wstawic progi, blotnik tylny + reperaturka z drugiej strony to tez nie jest straszny wydatek (jakies 500zl) Polakierowac te elementy 600zl.
I auto bedzie zupelnie inaczej sie prezentowac!!
Mk7'ki nie maja az takich problemow z gniciem podlug i podluznic jak poprzednie modele.

A patrzac na te "rarytasy" z allegro to nie wiem jakie sliczne mk7 za 3 tys by sie kupilo to i tak za pol roku trzeba robic blachare!!! Plus nie wiadomo jak silnik i zawiechy...

Jezeli moge cos doradzic, jak bedziesz zakladal "nowe" blachy to dobrze go zakonserwuj!! Bedziesz mial spokoj z blacharka na 3-4 lata!!



[ wiadomość edytowana przez: Spawn669 dnia 2009-05-26 12:02:56 ]
  
 
Hm.

Przeważnie nie jestem jedną z tych osób, które demotywują i sprzeciwiają się wrzucaniu forsy w starego Escorta, ale w tym przypadku będzie inaczej.

bisbau, nie wiesz, w co się pakujesz. To auto to obraz nędzy i rozpaczy... wiem, ile $ poszło w mojego Escorta (i to już było szaleństwo), a ten jest 2x gorszy...

Powiem tak:

1. Jeśli ma być "max safe", to będziesz musiał zrobić podłogę i podłużnice. Jeśli podłużnice nie były wyspawane (a patrząc na stopień zaniedbania, na bank nie były), to gwaratnuję, że albo już są przerdzewiałe (z całym szacunkiem, ale mogłeś nie zauważyć pod warstwą np. bitexu), albo zaraz będą. To jest max unsafe.

2. Progów do zimy nie będzie. Jeśli rdza wyłazi na zewnątrz, pod spodem jest rdzawa sieczka. To też nie jest safe.

3. W jakim stanie są słupki A? Zaglądałeś pod uszczelki drzwi?

4. Na Wiczlinie raczej niczego nie dostaniesz, byłem tam ostatnio.
Nie łudź się, że dostaniesz drzwi do montażu na gotowo, to zawsze jest tylko baza do malowania. Konia z rzędem, jeśli znajdziesz na szrocie nieodrapane drzwi.

5. Silnik pożyje - to takie naciągane stwierdzenie. Doprowadzenie do takego punktu, w którym będziesz miał pewność, że nic się nie sypnie, będzie kosztować. Sens inwestowania w konstrukcję z lat 60. ubiegłego wieku pozostawiam pod rozwagę Tobie.

Jeśli chcesz z niego zrobić auto w 100% bezpieczne, do tego bezawaryjne i wyglądające "jak człowiek", czeka Cię parę miesięcy pracy i potworne koszty.
Zobacz, jakiego Escorta (i za ile) sprzedawał ostatnio kol. RavenMOH.
Na Twoim miejscu wyprułbym i sprzedał (albo zostawił) co lepsze elementy wnętrza, oddał budę na złom i kupił jakiegoś w miarę zadbanego 1.6 za ~5000. I tak będziesz musiał sporo jeszcze zainwestować, ale masz szansę zrobić auto, którego wcale nie będziesz chciał oddawać żonie

Wszystkie tezy wygłoszone przeze mnie są moją prywatną opinią i mogą być całkowicie błędne i/lub niezgodne z prawdą
Pozdrawiam!

[ wiadomość edytowana przez: kcprski dnia 2009-05-26 12:20:48 ]
  
 
etam gadacie, ja bym go jednak porobił. W zasadzie wymiana zderzaków i błotników, lakierowanie i auto nówka sztuka .

Ze zdjęć wnętrza widać, że auto nie jest jakieś zatyrane więc może i katowane nie było (zresztą 1.3 nie bardzo jest po co katować bo i tak nie pojedzie)

Ktoś miał gdzieś blacharkę, tu przytarł, tam źle wymierzył słupek stąd stan jak na załączonym obrazku.

Można w to auto włożyć ze 2 tyś (blacha + malowanie) i mieć auto do jeżdżenia do pracy albo do babci na pączki.

A jak nie to rozebrać na części i jeszcze zarobić na tym. silnik, skrzynia, osprzęt, el. wnętrza - myślę, że na częściach można przynajmniej z 1000 przyciąć - a jakby nie patrzeć to 500% zarobek na escorcie (chyba nikomu z was nie uda się nigdy tyle zarobić na waszych wychuchanych maszynkach).
  
 
jak masz robić i za 3-4 lata ma zgnić to lepiej rozbierz na części i sprzedaj.............

za to co masz władować to kupisz drugiego puga 306, założysz gaz i przynajmniej nie zgnije