[MKVI] Regeneracja/odbudowa podłużnic (fotorelacja)

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
W związku z tym, że nie ma podkategorii PODWOZIE, zakładam temat na ogólnym.

Jakieś 8 miesięcy temu jeździłem po stacjach diagnostycznych licząc na to, że w końcu któryś diagnosta nie zobaczy podłużnic i wstawi pieczątkę do dowodu. W końcu się udało. Nie zdawałem sobie wtedy sprawy ile racji mieli ci, którzy wysyłali mnie do blacharza. Tydzień temu na własnej skórze przekonałem się grozi pozostawienie podłużnic w takim stanie...

Wyjeżdżając z wybitnie dziurawej drogi na asflat zauważyłem, że auto nagle zaczęło mi ściągać. Mało tego, po skontrowaniu widziałem kierunek jazdy w bocznej szybie. Wystarczyło jedno lekkie naciśnięcie hamulca i koło zaczęło głośno chrobotać, silnie przyhamowując auto. Szybko wysiadłem żeby zobaczyć co się stało, mając nadzieję, że po prostu coś mi się wkręciło w koło. Niestety to co zobaczyłem odebrało mi chęci do życia - mocowanie tylnej belki oderwało się od podłużnicy, a koło wjechało pod tylny zderzak Od domu miałem 50 metrów więc jakoś dojechałem, powolutku na 1 biegu. O dziwo zniszczenia spowodowane samym wtargnięciem koła pod zderzak nie są duże - zderzak i tłumik w ogóle nienaruszone, jedynie lekko przetarte nadkole:



Nie mam niestety zdjęć urwanego mocowania, bo przed robotą nie miałem dostępu do aparatu.

Z tego co wyczytałem, naprawa jednej strony to koszt sięgający nawet 1000zł Więc bez żadnego wahania zdecydowałem się zrobić to samemu. Spawarkę mam, dobry garaż z kanałem mam, tylko 25zł za pręty z castoramy i 6zł za arkusz blachy 3,5mm ze złomu. No, jeszcze szcześciopak z monopolowego i tyle też dni roboty z życiorysu każdy po kilka godzin dziennie. Efekty dotychczasowej pracy przedstawiam poniżej.

Podłużnica od wewnątrz:




Podłużnica od zewnątrz:



Jak oceniacie moją robotę? Mogę nazywać siebie blacharzem?
Ja osobiście jestem dumny z tego co zrobiłem. Przy tak niskiej wartości auta można powiedzieć, że wręcz dałem mu drugie życie, bo pewnie już teraz poszedłby na żyletki

Oczywiście to nie koniec mojej pracy. Jutro wrzucę zdjęcia po nałożeniu warstwy antykorozyjnej. Następna rzecz to podłużnica z prawej strony, mimo że wygląda lepiej niż z lewej to prędzej czy później się urwie, więc ją też zrobię.

No i teraz mam mały dylemat... Chodzi o tylną część podłużnicy, Z lewej strony wygląda ona mniej więcej tak:


Bardzo potrzebuję auto na przyszły tydzień, więc na razie nie będę robił tych części podłużnic. Na razie najważniejsze jest żeby samochód nie rozpadł się w czasie jazdy. Cegieł nie będę nim woził więc powinien jeszcze jakiś czas wytrzymać.
Co o tym myślicie? Robić od razu, czy mogę poczekać do lata?
  
 
bardziej mi to wyglada na spawy lotnicze... jak to sie mowi teraz 3 ma za 2 dni odleci

widac ze robiles to sam i to jeszcze spawarka elektryczna

oby przezlylo to jak najwiecej i ciezka praca nie poszla na marne ale na blacharza to jeszcze na razie nie idz




[ wiadomość edytowana przez: DobekBdg dnia 2011-03-26 09:36:59 ]
  
 
Spokojnie, te spawy wytrzymają jeszcze wiele lat To tylko brzydko wygląda, ale tak naprawdę spaw jest bardzo gruby, opukany z całego żużla od otuliny. W końcu poszło ponad 100 prętów W każdym razie blacharz by tego tak grubo nie spawał.

Dzisiaj rano zabezpieczyłem moją podłużnicę warstwą antykorozyjną i teraz już wygląda dużo lepiej


  
 
Pracy wlozyles sporo, ale miejsce Twojego auta powinno być już na "niebieskich placach Henrego Forda"

Spawy na pewno wytrzymaja sporo lat, ale na pewno nie blacha w koło nich. Niebawem już wybije rdza spod tej farby "antykorozyjnej".
Ciekawy jest też aspekt geometrii tylnej belki po "blacharce".

Jestem bardzo ciekawy czy jakiś diagnosta wbije Ci pieczątkę?
  
 
Witam, sory kolego że się wcinam w temat ale jeżeli chcesz jeszcze pojezdzic tym autkiem troche to wytnij to wszystko w czortu i zrób podłuznice tak jak się należy bo szkoda twojej roboty, czasu i blachy bo przy czymś takim jak na twoich zdjęciach to wcześniej czy później a raczej wcześniej to auto się połamie, moje podłużnice były w dużo lepszym stanie a i tak auto zaczeło pękac na słupkach. Zobacz do mojego tematu tam widac jak wyglądały klik . A teraz kilka fotek jak powinny wyglądac

Musisz wiedziec o tym że podłużnica nie może byc spawana na załamaniu tylko musi byc gienta z jednego kawałka blachy, z racji tego ze podłużnice pracuja i spawanie podłużnic po krawedziach może a nawet napewno bedzie pękac na spawach lub tuż obok, musisz wygiac krztałt podłużnicy w krztałt litery "U" i wtedy to bedzie miało ręce i nogi, weź pod uwage to że podłużnice to twoje bezpieczeństwo, gdybyś miał jakies pytania to służe pomocą.
pozdrawiam
  
 
Tak jak koledzy pisali - podłużnice powinny być gięte z jednego kawałka, a nie spawane. Poza tym spawanie elektrodą ma ten minus, że łatwo przegrzać blachę (u Ciebie napewno), a to znacząco wpływa na postęp korozji. Mimo to jakiś czas to napewno wytrzyma no i bezpieczeństwo też poprawione.
  
 
Sprawa geometrii wygląda tak: Umieściłem urwane mocowanie na swoim miejscu, dopasowując do siebie fragmenty pęknięć blachy mocowania i podłogi, w podobny sposób jak układa się puzzle. Po takim nastawieniu pospawałem tam gdzie się tylko dało, a potem po zdjęciu rusztowania gdy wahacz już samodzielnie się trzymał, zacząłem "zabudowywać" starą podłużnicę kawałkami nowych blach. Myślę, że po takim zabiegu podczas jazdy na wprost samochód będzie robił tylko dwa ślady

Zdaję sobie sprawę, że podłużnica to powinien jednolity element ukształtowany z blachy bezszwowej, ale w domowych warunkach nie da się odpowiednio ukształtować grubej blachy. Może z biedą dałoby się zrobić U, ale tylko liniowy odcinek bez żadnych krzywizn, więc i tak trzeba by było spawać podłużnicę z kilku takich odcinków. Zresztą, to co zrobiłem to nie jest byle blacha 2mm jaką się zwykle stosuje, tylko gruba blacha 3,5mm. A spawy to nie jakieś tam hefty byle trzymało, tylko głębokie spawy robione grubym prętem przy dużym prądzie. Spawy na bieżąco pukałem młotkiem żeby usunąć żużel, więc to co widać to 100% lity metal.

Oczywiście jest ryzyko, że tym razem oderwie się blacha podwozia do której przyspawana jest podłużnica, ale na to już nie mam wpływu i nie jest to zależne sposobu wykonania podłużnic. Mogę jedynie zabezpieczyć blachę podłogi hammeritem, bitexem i mieć nadzieję że będzie trzymać do końca...


Przed chwilą skończyłem regenerować prawą podłużnicę. Była ona w dużo lepszym stanie od lewej, więc regeneracja sprowadzała się do przyspawania blach wzmacniających w najbardziej zeżartych miejscach.

  
 
Dzisiaj poszaleliśmy sobie po lesie, więc zawieszenie przeszło ciężką próbę. Mocowania belki na swoim miejscu, ale nie dziwi mnie to. Trudno żeby coś się urwało po takim spawaniu
Auto przetestowane, już jutro powrót na bydgoskie drogi


[ wiadomość edytowana przez: Qwet dnia 2011-03-27 23:35:23 ]