Kierowcy kontra rowerzyści

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Rowerzyści narzekają na kierowców. Że ich się nie zauważa, ignoruje. Kierowcy - na rowerzystów. Że zupełnie nie przejmują się przepisami, że nie sposób przewidzieć ich manewrów. Czy da się rozwiązać ten węzeł gordyjski?

Udało nam się zaobserwować ostatnio ciekawą scenkę. Duże miasto wojewódzkie, droga krajowa, po dwa pasy w każdą stronę, oddzielone separatorami. Właśnie przestało padać, na prawym pasie co kawałek kałuże. A na środku jezdni, dokładnie na przerywanej linii - rowerzysta.

Nie lada dylemat mieli nadjeżdżający z tyłu kierowcy. Każdy reagował prawidłowo - od gwałtownego hamowania. A następnie zaczynały się analizy. Wyprzedzić z lewej czy prawej strony?

Z lewej? Teoretycznie jest bariera rozdzielająca jezdnię, więc skręcić w lewo się nie da. Ale 300 metrów z przodu jest skrzyżowanie - a nuż chodzi o nie? Więc może z prawej? A jeśli rowerzyście znudzi się jechanie środkiem? Może omija kałuże, które były na prawym pasie? Co będzie jak się skończą?

Minęło kilka dni - podobna sytuacja. Tym razem słonecznie. Na prawym pasie trochę dziur, po lewej murek rozdzielający jezdnie, do najbliższego skrzyżowania kilometr. Rowerzysta środkiem... Jakaś nowa praktyka?

To tylko dwa przykłady na bezmyślność, jaką prezentują rowerzyści na polskich drogach. Nie brak innych. Jazda przy lewej krawędzi jezdni, zjazdy na chodnik, przejeżdżanie po przejściach dla pieszych, przepychanie się w korkach... Wszystko to spotyka się z zaskakującym brakiem reakcji ze strony policji. A przecież rowerzysta w starciu z ponad toną blachy nie ma żadnych szans. Co dziesiąta śmiertelna ofiara wypadku była właśnie rowerzystą.

Kierowcy nie są lepsi - twierdzą osoby użytkujące jednoślady. Wymuszanie pierwszeństwa, zajeżdżanie drogi, parkowanie na nielicznych w Polsce drogach dla rowerów to najczęstsze przewinienia kierowców samochodów. Żadną przyjemnością nie jest również jazda za kopcącymi ciężarówkami czy autobusami. A w zatłoczonych centrach miast rower jest często najszybszym środkiem lokomocji.

Dlatego apel - postarajmy się zrozumieć osoby z drugiej strony barykady. Nie wymuszać pierwszeństwa na rowerzystach w myśl zasady "duży może więcej". Nie parkować na drogach rowerowych. A rowerzyści? Wszystko czego oczekiwaliby kierowcy to stosowanie się do przepisów ruchu drogowego. Jazda przy prawej krawędzi jezdni i wczesne sygnalizowanie manewrów. Nie powinno to być tak trudne do wyegzekwowania. Przecież tak naprawdę chodzi o zdrowie i życie użytkowników jednośladów. A chyba nie są oni tak bezmyślni, by nie zdawać sobie z tego sprawy.

Pamiętajmy. Rozsądek, spokój i poszanowanie drugiego człowieka i przepisów - to wszystkim ułatwi nam - kierowcom i rowerzystom - życie na drodze.

(Interia)
  
 
No jasne... wszystko kierowcow wina.
A jak na przejscie dla pieszych nagle wjezdza rozpedzony rower to jak Ty masz sie zatrzymac??
  
 
Cytat:
2004-05-20 10:19:22, LexusFan pisze:
A jak na przejscie dla pieszych nagle wjezdza rozpedzony rower to jak Ty masz sie zatrzymac??



Kolega ma włąśnie przez to sprawę w sądzie. Rowerzysta gnał jak szalony chodnikiem w nocy nieoświetlonym rowerem i na przejściu dla pieszych "dogonił" mojego kumpla i uderzym mu w ... bok auta, ale z tyłu, za tylnymi bocznymi drzwiami.
Ewidentnie wina rowerzysty, bo samochód już zjeżdżał z przejścia kiedy rower na nie dopiero wjechał. Problem w tym, że poszkodowany został rowerzysta, więc "to jest" wina kumpla
  
 
Cytat:
2004-05-20 10:43:00, Jackal pisze:
Ewidentnie wina rowerzysty, bo samochód już zjeżdżał z przejścia kiedy rower na nie dopiero wjechał. Problem w tym, że poszkodowany został rowerzysta, więc "to jest" wina kumpla



Zaraz zaraz, zakręciłem się. Według mnie ewidentna wina rowerzysty, bez dwóch zdań - co ma do rzeczy to, ze został poszkodowany? Po pierwsze - wjechał rowerem na przejscie dla pieszych, po drugie był nieoświetlony w nocy ... hmmm

A teraz jeszcze zwrócę uwagę na jeszcze jedna rzecz. Nieoświetleni rowerzyści po zmroku (zwłaszcza na drogach lokalnych). Zwłasza, kiedy z naprzeciwka jedzie auto, nie masz szans zauwaważyć takiego rowerzysty odpowiednio wcześnie. Każda taka sytuacja "pachnie" tragedią... (chyba wszyscy już się o tym naocznie przekonali).
  
 
mieszkam w małej miejscowości, obok jest zakład pracy w systemie 3 zmianoweym, jak to na wsi - 90% załogi dojeżdża rowerkami.
Zgroza - godzina 22.00 z bram zakładu wyjeżdża zgraja (50 - 60) rowerów, większość bez świateł, ci najgorsze - towarzystwo jedzie czwórkami, a nawet szóstkami, żeby sobie pogadać podczas pedałowania - zajmując cały pas jezdni !!!
Mimo, że było kilka potrąceń - nikt się niczego nie nauczył, a policja niestety w tym czasie z reguły jest zupełnie gdzie indziej.
Nie pomaga trąbienie - jeszcze cię wyzwiskami obrzucą.
Z moich jad po Polsce wiem, że nie jest to odosobniony przypadek.
Przykre.
  
 
Z rowerzystami jeżdżącymi po liniach między pasami to prawda. W Krakowie strasznie się toto rozpleniło. Chyba rzeczywiście taka moda. Pół biedy, jeżeli jest to normalny rower. Ja na swojej codziennej drodze widuję często coś, co rower przypomina, ale facet jest w pozycji prawie leżącej (na plecach). Kto tylko jedzie obok tego czegoś - stara się omijać jak najszerszym łukiem. Aha, leżący się przemieszcza wzdłuż linii oddzielającej pasy.
Ale w mieście i tak jest jescze nienajgorzej. Jakoś można przewidzieć, co może się wydarzyć (nie do końca oczywiście). Na wsi dopiero jest "wesoło". Codziennie muszę tam jeździć z przyczyn obiektywnych zresztą. Rower jest na wsi podstawowym środkiem transportu i jest wszędzie i zawsze, niezależnie od pory roku. Nie muszę chyba dodawać, że światła są tubylcom całkowicie zbędne (on - widzi), przepisy ruchu drogowego - a co to takiego jest ?. Młode tubylców zachowują się na drodze, jak przed własną stodołą, jeżdżą stadami po całej szerokości jezdni i są całkowicie nieprzewidywalni. O pijakach już nawet nie wspominam. Prwdopodobnie, sądząc po zachowaniu, średnio co drugi jeździ pijany. Najgorzej jest jesienią i zimą. Kto tego nie przeżył - nie wie, co to jest jazda po wsi.
  
 
Cytat:
2004-05-20 10:54:40, tomek_paseo pisze:
Zaraz zaraz, zakręciłem się. Według mnie ewidentna wina rowerzysty, bez dwóch zdań - co ma do rzeczy to, ze został poszkodowany? Po pierwsze - wjechał rowerem na przejscie dla pieszych, po drugie był nieoświetlony w nocy ... hmmm



Tak to wygląda dla normalnego człowieka, ale w sądzie i na posterunku kumplowi mówili coś innego. Że niby nie zachował ostrożności, że nie ustąpił pierwszeństwa, że nie zuważył rowerzysty zbliżającego się do przejścia. Być może chcą go wrobić, bo rowerzysta ma jakieś koneksje, szkoda tylko (dla nich)/całe szczęście (dla kumpla), że kumpel miał świadków.
  
 
Kurcze ... jestem moze i za jezdzeniem na rowwerze.... ale jak widze jak jedzie taki powiedzmy bez kasku wałem miedzeszyńskim to naprawde podziwiam... 20 go ominie a jeden zachaczy ostatnio własnie widziałem na wale rowet po potrąconym roweżyście
  
 
Nocni rowerzyści na wiejskich drogach to jakaś plaga. Ja rozumiem, że delikwent ma prawo się przemieszczać po drodze publicznej. Ale dlaczego nie kupi sobie głupiej latarki (w cenie jednego, dwóch jaboli) ? Efekt jest taki, że niedawno kolega z firmy jadąc w nocy pojechał rowem bo w ostaniej chwili zauważył coś białego przed maską. Było to białe wiadro które nawalony facet trzymał w ręku zygzakując po jezdni na rowerze.
Światło w ręku lub na rowerze to kwestia przeżycia kiedy po drodze jeżdżą tiry, nie ? Tylko dlaczego to nie jest oczywiste dla tych którzy co noc. dzień z tej drogi korzystają...

Choć, przyznam, że widuję czasami (droga Płońsk-Bydgoszcz, kręta, ruchliwa i wąska) pieszych lub rowerzystów z latarkami które włączają jak słyszą nadjeżdżający samochód.
Ale w 99% są to kobiety z dziećmi.
  
 
Na wsi nisko latający rowerzyści to normalka

Taki nasz polski folklor, myślę, że każdy się z tym spotkał i w jakis sposób jest na to przygotowany. Gorzej jak sie pan zmęczy (bo to z reguły panowie) i zaśnie sobie na środku jakiejs odludnej szosy, którą zdarzy się nam jechać

I śmieszno i straszno tak to u nas jest.

Cytat:
2004-05-20 11:09:01, Ambrozy pisze:
Kurcze ... jestem moze i za jezdzeniem na rowwerze.... ale jak widze jak jedzie taki powiedzmy bez kasku wałem miedzeszyńskim to naprawde podziwiam... 20 go ominie a jeden zachaczy ostatnio własnie widziałem na wale rowet po potrąconym roweżyście



No no zawsze się zastanawiam czy starczy mi miejsca pomiędzy rowerem a kolumną samochodów z przeciwka. Do tej pory jakos starczało i nie widziałem takich widoków jak ty, ale koledze raz urwali lusterko

Ja jak tam jeździłem to tylko górą, gorzej jest na tym odcinku gdzie droga już odchodzi od wału no ale tam już są w razie co pobocza.
  
 
No czasem nawet trzeba wyhamować do prędkości rowerzysty bo nie chce ryzykowac.... ehhh
  
 
Cytat:
2004-05-20 12:01:59, pankuba pisze:
No no zawsze się zastanawiam czy starczy mi miejsca pomiędzy rowerem a kolumną samochodów z przeciwka.


Znam to uczucie... i pownieważ wiem jak to wygląda od strony kierowcy samochodu to nie bardzo przepadam za jazdą na rowerze...
Jazda rowerem na 2 pasmówce czy wąskiej, ruchliwej drodze po której jeżdżą Tiry, np. droga Bielsko-Cieszyn ma takie odcinki, to IMO cholerne ryzykanctwo... kolezance zdarzylo się że zachaczył ją tir (na szczescie nic sie nie stało)..

Inna historia zasłyszana od tej samej koleżanki... raz jacyś debile jechali obok niej samochodem, zwolnili i któryś głąb po prostu chwycił ją w czasie jazdy za rękę... normalnie brak słów...
  
 
Kazdy z nas jezdził na rowerze i kazdy z nas popełniał zapewne błędy na ktore teraz jako kierowcy narzekamy.

Ja jezdząc jeszcze jako pasazer z rodzicami obserwowałem sobie jak borykają sie z problemem rowezystow. Starałem sie przez to, jadąc na rowerze, takowych błędow nie popełniac. Jak wiadomo nie zawsze to wychodziło, ale to nie o tym tu chce pisac.

Chociazby dzis moge ze spokojem wyliczyc ludzi ktorzy na rowerkach albo i nawet na motorowerkach jechali tak by centralnie powkurzac kierowcow.

Trasa A2, Poznań. 2 pasy ruchu w jednym kierunku oddzielone pasem zieleni. Wzdłuz drogi po jednej i drugiej stronie czyli po stronach zewnetrznych są kolejne pasy zieleni a za nimi drogi asfaltowe dla mieszkancow.

Nie wiem czy ludzie nie mają wyobrazni czy cos wogole innego ale chyba nie rozumieją ze lepiej jechac tamtą boczną drogą nic tu przeszkadzac nam kierowcom, a pozatym nie wiem dlaczego sie nie obawiają ze jak pojadą przypadkiem 2 tiry obok siebie to w 3 sie nie zmieszczą. Ktos kogos zapewne zdejmie lusterkiem.
Ewidentna bezmyslnosc. Tak samo z motorowerami. Telepie sie komarkiem, simsonkiem i zamiast sie jakos zbierac skoro chce jechac po trasie to sie wlecze. Przeciez mogłby ze spokojem sypac te 50 na upartego po drodze mieszkancow.

Istny horror.

Ale pewnego dnia ktos sie i na mnie natnie. Wezme centralnie sie zatrzymam przed kolesiem zeby mnie nie mogł ominąc. Wezme go zwale z roweru i mu ten rower zaniose na tą droge obok. Moze wtedy sie nauczy, bo innego sposobu nie znam...

Pozdrawiam.
  
 
Rowerzysta rowerzystą. Najgorsze jak jest to rewerzystka
Jeszze jakas stara "pruchwa" jedzie na swojej 30 letniej "damce" ktora dostala na 18stke i prowadzi KROWY! ktore zostawiaja nieprzyjemne miny na drodze.
Wystrzegajcie sie baby z krowami - albo krów z babą jak to woli. Nie ma nic gorszego.
A kiedys jadac camry 3,0 V7 2002r. nie zauywaylem rowerzysty i przy 160km/h urwalem o niego lusterko prawe... oczywiscie to byla noc i nie widzialem go No ale bywa... chlopu nic sie nie stalo
  
 
Cytat:
2004-05-20 15:57:15, LexusFan pisze:
A kiedys jadac camry 3,0 V7 2002r. nie zauywaylem rowerzysty i przy 160km/h urwalem o niego lusterko prawe... oczywiscie to byla noc i nie widzialem go No ale bywa... chlopu nic sie nie stalo



Skąd wiesz??? Zatrzymałeś się, że ciągnąłeś gościa za szelki przez kilometr???
  
 
no, zapewne twardy łep miał...Ale mi by było zal lusterka. (A tak wogole to 160 to chyba nawet o 30 za duzo jak na autostrade)

W sumie to mogłes kolesia zabrac ze sobą. Mega uczucie jak cie autko pcha 160km/h...

A wracając do bab na rowerach. Wszystko si jak jedzie sobie jakas ładna pupencja na rowerku...czasami to by sie chciało byc tym siodełkiem...

Ale to jest przesmieszne jak własnie taka 80 letnia paniusia z chusta na głowe probuje zaskoczyc na rower(heh, taki czarmy , matowy, skrzeczący, co ma koła większe niz amerykusu do swych escalade'ów ładują) i sie odczłepac aż w koncu po minutowej probie odpychania sie od ziemi ląduje na siodełku i jedzie zygzakiem z prędkoscią 0,5km/h.

Ja nie rozumiem jak to wogole fizycznie wytłumaczyc ze takie cos jedzie...i ze t5o nie rozumie ze stwaza zagrozenie na drodze...

  
 
Niestety taka ... hmm.... osoba też jest użytkownikiem drogi.
A że użytkuje niezgodnie z przeznaczeniem to już inna sprawa
  
 
Hej.
Widzę, że sami "kierowcy pojazdów zmotoryzowanych" zabrali głos.
Ja chyba więcej jeżdzę rowerem niz samochodem dlatego mozemy na problem spojrzec z drugiej strony.
Moze najpierw to, czego rowerzysci robic nie powinni a robią :
-brak świateł (to plaga),
-jazda na przemian chodznik<=>ulica (bo tak najszybciej)=niespodziewane pojawianie się na pasach
-jazda zygzakiem
-na światłach wspieranie sie na samochodzie
-opisywana wcześniej jazda równoloegła (czasem trzeba pogadać a zresztą co za róznica czy to jedzie ciągnik 20km/h czy dwóch rowerzystów obok siebie moze nawet szybicej niz traktor. Efekt generalnie ten sam... )
A teraz czego my nie lubimy najbardziej:
-ZAJEZDZANIA DROGI /tu normalnie słów brakuje/
-trąbienia w stylu "tiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii" żeby rowerzysta usunął się z drogi - zamist "pip"
-wyprzedzania na grubość lakieru, o tym już była mowa
-w nocy, poza terenem zabudowanym nie wyłączania świateł długich podczas mijania rowerzysty /jak kierowca niedowidzi to moze zwolnic - wtedy i mijania mu stykną/
-braku chociażby próby zjechania do prawej krawędzi jezdni (podczas wymijania) kończąca się tym, ze rowerzysta zjeżdza na pobocze/ Mój kumpel raz jechał w ten sposób na czołówę z tirem no i wiecie co ... zjechał na bok, wjechał w taki typowy przyboczny rów i niestety ostro się poobjał/
To tyle jeśli chodzi o te główne grzechy

No i sprawa ogólna - jeżdzenie przy prawej krawędzi. Często trzeba dokonać wyboru: kałuża /dziura/ albo jej ominięcie z lewej strony.... echhh. Można górą, nie ma problemu, ale nie w czasie duzego ruchu. Jak mały to i ominąc można ... Cięzko wybrac

Pozdrawiam.

No bikerzy. Wspierać mnie tu
  
 
Nie no zatrzymalem sie
Troche daleko od niego ale sie zatrzymalem.
Byla krotka wymiana ostrych slow no i pojechalem
Szkoda lusterka - ale bywa. Auto bylo firmowe wiec mnie nie szarpnelo to po kieszeni.
  
 
Bylem rowerzysta i bylem zly na kierowcow... zmiana droga <-> pasy to normalka, trzeba jezdzic z glowa i na dobrym sprzecie... z hamulcami i swiatlami... Generalnie mialem takie same zdanie jak MisiekII... zdalem na prawko... zmienilem lekko punkt widzenia, ale nie do konca, jak widze mlodego w miescie na rowerze to jest ok, wiadamo ze panuje nad bicyklem....

ale za miastem to jest wolna amerykanka... znajomy zabil rowerzystke bo mu nagle skercila w lewo z prawego podobcza na srodku pola na drodze miedzymiastowej!! I co? wina znajomego bo mu udowodnili ze jechal o 20km/h za szybko...
Tez swojego czasu jezdzilem ducato (swieze prawko, duzy samochod, slabo opanowany jak sie potem okazalo) codziennie wczesnie rano 60km po wiejskich drogach... sytucja wyjezdzasz za zakretu, tir na przeciwko , swieci po oczach, mija Cie jego kabina i wtedy zauwazasz rowerzyste, blisko, bardzo blisko, oczywiscie droga waska, nie ma szans, pisk opon i tylko modlic sie zeby tir juz Cie minol i na drugi pas... od tego czasu jezdze zupelnie inaczej na rowerze.... zupelnie...