Pare sekund, czyli koniec żywota mojego Fiata

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
To będzie banalna, ale smutna historia i nie będzie heppy endu.

Wstałem rano. Był piękny słoneczny dzień. W końcu wolna sobota, w dodatku taka gratka jak Mistrzostwa Polski w Wyścigach Górskich nie zdarza się co dziennie.
Zjadłem pyszne śniadanko, zapakowałem córkę (wielka fanka samochodów – „bum bum” na fotelik i w drogę. Pięknie, sucho, ciepło, pusta droga w Bieszczady.
Po paru kilometrach od domu zaczynają się górki. Podjazd, długi zakręt w lewo, potem dość ostry w prawo, znowu dość długa wspinaczka pod górę i z górki.
Całość jechałem dość spacerowo, wiadomo auto 27 lat, tylko 70 KM i ten piękny dzień. Prawdziwy lajcik. Zjazd zaczął się dość łagodnie, seria paru zakrętów prawo-lewo, potem bardziej z górki. Zacząłem hamować silnikiem, prosta, ostry w prawo, znowu prosta i następny ostry w prawo. Taki mało przyjemny zacieśniający się zakręt w prawo.
Droga była pusta, na zegarach koło 60, „dałem luz”, przed zakrętem zjechałem na lewy pas, troszkę po hamulcu i wjeżdżam w ten zakręt. Prawdziwa sielanka, szerokie kapcie na rozgrzanym asfalcie wspaniale trzymają auto na łuku. Zacząłem już myśleć o prostej...., pralka, mało przyjemne w skręcie i nagle piękno całej chwili przerywa huk.
K...wa przez chwilę myślałem że ściągnęło mi oponę z felgi, albo ja przebiłem. Auto zaczyna zacieśniać skręt i dziwnie się przechyla. Ułamki sekund, odruchowa kontra.... nic leci w prawo do rowu. Hamulce na maxa, też nic. Już wiem co się zaraz stanie. Przed sobą widzę skarpę, a kontem oka, o ja pier.... moja piękna 15-calowa felga pędzi środkiem drogi. Skarpa, krzaki, huk, horyzont wariuje. Boże to mi się na pewno tylko śni. Jeszcze widzę niebo pod sobą, znowu krzaki, uderzenie i .... ta złowroga cisza. Chwile nie dzieje się nic. Natalka! Patrzę na nią, na siebie. Płacz, dziecko się strasznie wystraszyło, ja zresztą też. Wysiadam przez prawe drzwi, po mojej stronie krzaki i skarpa uniemożliwiają ten manewr. Odpinam małą z fotelika i odchodzę z nią parę kroków, aby ocenić sytuację. Nic jej się na szczęście nie stało. Żadnych sińców, zadrapań, nic. Jakie szczęście. Ja też jeszcze w szoku, ale cały. Biegnie kierowca który jechał z 40m za nami. Drze się z daleka –„panie odepnij akumulator, bo czuć benzynę”. Prawda, było ponad pół baku. Dopiero teraz spoglądam na auto. Stoi, albo bardziej wisi wbite lewym tyłem w skarpę. Większość szczegółów zasłaniają krzaki. Pięknie, brak tylnej szyby, wygięty przedni zderzak i dziwnie zagięta maska silnika. Zerkam na tył, od razu widzę, że będą problemy – na tylnym słupku spore wgniecenie, mnóstwo trawy i ziemi. Tylna klapa w harmonijkę. Daje spokój Fiatowi, trzeba się zająć dzieckiem. Przechodzę na drugą stronę drogi, tam jest płasko i więcej miejsca. Córa przestaje płakać i tak jakoś normalnie przechodzi do faktu, że nie jedziemy. Patrzy na to co zostało z Fiata i śmiejąc się mówi „atko”. Jak dobrze że siedziała w foteliku. Z większej peryspektywy cieszę się że tej soboty nigdzie się nie spieszyłem, normalnie zacząłbym się zabierać do tego zakrętu tak z 70 – 80, a nie około 50. „O akumulator” – przeleciał ze trzydzieści metrów, pęknięty, z jedną urwana klemą, szrot. Nadchodzi uspokojenie. Telefon do kolegów z pracy. Zatrzymuje się jeszcze parę aut. Wszyscy pytają czy nic się nie stało. Przyjeżdża pierwsza ekipa kumpli i fachowo zabierają się do pracy. Trójkąt przed zakrętem. Zbierają rzeczy, które przez wybitą tylną szybę zostały rozrzucone po całej okolicy. Ktoś idzie szukać traktora. Znalazł się „cyfrak” którego pożyczyłem z pracy, ale ciągle nie mogę namierzyć kurtki z dokumentami. Pod autem leży pusty kanister..... jest cały, mała pociecha. Kolega wyciągając go trafia wreszcie na kurtkę. Cała śmierdzi benzyną. Pięknie, od uderzenia urwał się bak i ponad 20L benzynki poszło w glebę. Idę do najbliższego domu zapytać o możliwość parkowania i traktor. Trochę mi z tym traktorem zeszło, ale innej możliwości wydarcia auta nie ma. Wracam, już stoi karetka i policja. Tysiące pytań, zapada decyzja. Mała musi jechać do szpitala na obserwację. Patrzę ostatni raz na Fiaciora i w drogę.
Kumple na pewno dadzą sobie radę.

Dali, wielkie dzięki dla Nich za tak szybką akcję „ratunkową”.

Cały dzień i noc w szpitalu. Mała pokazuje wszystkim ile siły jest w 16 miesięcznym człowieczku. Rano decyzja wychodzimy, nie ma sensu siedzieć przez niedzielę w szpitalu. Dziwne, nic mnie nie boli. Załatwiam transport i na „miejsce zdarzenia”. Dopiero mogąc przyjrzeć się dookoła, widać jakich spustoszeń narobiła wizyta w rowie. Prawy przód krótszy o parę centymetrów, lewe przednie koło dziwnie przegięte pod spód – podłużnica, pomięte słupki, kawałek dachu i prawy tył. Zaczynam się zastanawiać „- jak on leciał?”. O znaleźli i założyli tylne koło?! Tylko żeby go zholować i nie stał na glebie. Jeszcze tylko złamana tylna tarcza hamulcowa, wygięty resor i potłuczone z takim trudem zdobywane „białe klosze”. Zapaletowałem cały tył, żeby woda nie miała dostępu do środka, parę słów z gospodarzem podwórka i do domu. Tu historia prawie się kończy. Jeszcze tylko wizyta na komendzie w celu złożenia zeznań.
Pan policjant był „spoko gość”, napisał, że koło odpadło w wyniku pęknięcia półosi. Tak do mnie mówi jednak że były nie dokręcone śruby. Ta, pewnie, wszystkie cztery, w dodatku jakoś w sprawie dokręcania to ufam tylko sobie i zawsze poprawiam po specach wszelkiej maści. Zadzwonił brat i wyszło szydło z worka – zmęczenie materiału, na śrubach zostały kawałki gwintu z piasty, po prostu je wyrwało.

Teraz siedzę i piszę ten tekst ku przestrodze wszystkich:

- ZAPINAJCIE PASY- Nie szarżujcie, życie jest tylko jedno -

Nie wiem śmiać się czy płakać. Dobrze że nic się nikomu nie stało, a w środku czuję straszny żal, że przez p...ną piastę nie mam już auta, które miało być najpiękniejszym Dużym Fiatem na podkarpaciu. Trzeba będzie go teraz z żalem wyprzedać na części, więc na pewno przygotuje jakiś spis elementów których nie warto kasować, a tak będzie na pewno ze „skręconą” karoserią . Gdyby ktoś miał jakieś pytanka to proszę pytać. Zdjęcia są do pooglądania w moim profilu.
A na koniec obiecuje, że moja przygoda z polską motoryzacją na pewno nie kończy się z datą 19-06-2004.

Pozdrawiam wszystkich pozytywnie zakręconych FSOManiaków – vazyl
ps. Wielkie podziękowania dla wszystkich, którzy przyszli mi i Natalce z pomocą.
  
 
o zesz w morde, vazyl... nie wierze w to co czytam
  
 
Współczuję...
  
 
k%#^a a taki ladny by Fiacik

ale najwazniejsze ze Wam sie nic nie stalo,jestescie cali i zdrowi.
samochod mozna kupic nowy,a zycia nie
  
 
Witaj!
Trzymaj się!!Współczuje Ci, bo takie przeżycie jest straszne! Najważniejsze,że Twojemu Maleństwu i Tobie nic się nie stało!
Jeszcze kupisz nowego Fiacika i znowu będzie najpiękniejszy na Podkarpaciu!
Jestem z Tobą!!!
Pozdrawiam serdecznie!!
  
 
No chłopie-mieliście dużo szczęścia. Opatrzność czuwa. Dzięki Bogu. Szkoda Fiacika ale dzięki temu, że tak wygląda Wy jesteście cali.
  
 
Dobrze że Wam sie nic nie stało.
  
 
Vazyl bedzie dobrze Dobrze ze mala zdrowa i ze tobie nic sie nie stalo Jeszcze bedzie jeszcze ladniejszy fiacik na podkarpaciu i napewno bedzie twoj.
  
 
O fuck!!!vazyl wyrazy wspolczucia ale najwazniejsze ze jestescie cali

P.S.SPAjK masz LADnego kota

[ wiadomość edytowana przez: kUpEk dnia 2004-06-21 10:38:27 ]
  
 
Super że jesteście cali - fiackia się n aprawi
  
 
wyrazy współczucia

i powiem tak ze ja też uniknołem takiego losy bo okazało sie ze profresjonalny zakład oponiarski dął mi za krótkie śruby

i przypomina mi sie historia z zeszłego roku i kraksa Malusiego i zastanaiam sie czy nad naszymi klubowymi DFami ciąży jakeś fatum

  
 
Szkoda bardzo takiego ladnego fiacika , ale najwazniejsze, ze jestescie cali i zdrowi
  
 
Cytat:
2004-06-21 10:47:24, fiacior125 pisze:
Szkoda bardzo takiego ladnego fiacika , ale najwazniejsze, ze jestescie cali i zdrowi


podpisuję się pod tym stwierdzeniem
  
 
Jesus Christ
przeczytałem ten tekst i mam łzy w oczach - też mam dziecko i staram sie wyobrazić co czułeś w tym momencie

powiem krótko pierd...ć fiata, kupisz sobie następnego, najważniejsze że wyszliście cało z tego wypadku ...
obiecuję sobie od dziś delikatniej używać pedał gazu - qwa a jeżdże z dieckiem ponad 100 km/h jestem ...
  
 
Cytat:
2004-06-21 10:46:05, bodziot pisze:
i przypomina mi sie historia z zeszłego roku i kraksa Malusiego i zastanaiam sie czy nad naszymi klubowymi DFami ciąży jakeś fatum

I to nad niebieskimi
  
 
vazyl, do glebi mna to pierdolnelo. o kurwa, zesz nie mila! cale szczescie, ze jestescie cali i zdrowi.
  
 
Wyrazy współczucia

Najważniejsze, że jesteście cali.
  
 
Vazyl - najważniejsze, że jesteście cali i zdrowi, no i córeczka dobrze to przeżyła. będzie dobrze, a kolejny fiacik będzie jeszcze ładniejszy
Trzymajcie się ! Powodzenia!
  
 
Vazyl, wiem ze wiedzialem o tym jako jeden z pierwszych, ale jeszcze raz skladam ci wyrazy wspolczucia, najwazniejsze jest zdrowie i zycia - a to w tym wypadku zostalo ocalone!!! nie martw sie, samochod sie kupi nowy i napewno bedzie najpiekniejszy na podkarpaciu!!!
  
 
mali ludzie są najcudowniejsi!!!

Vazyl, ja cieszę się że Twoja Mała jest cała (bo to jest najważniejsze) i do tego taka dzielna!!!

...a samochód? Natalka jest zdrowa i to się liczy.