"Temat: RDZA - JAK Z NIĄ WALCZYĆ
Po pierwsze należy ustalić co jest do roboty. Jeśli wykwity są wszędzie tzn. na prawie każdym elemencie i w słusznych rozmiarach to znaczy, że przespaliście całą jesień i całą zimę i w ogóle wszystkie lata, że zostało nic innego jak pomalowanie całości. No ale to są krańcowe przypadki .
Z doświadczenia wiem, że najszybciej tlenek żelaza zabiera się za dolną partię nadwozia: doły drzwi, przedniego błotnika, jak również same błotniki nad kołami (chociaż to rzadziej) i w Caro, ATU przednia maska w części przedniej. Także progi, ale tego elementu jeśli jest mocno skorodowany nie radzę szpachlować tylko wymienić, bo potem może Was zaskoczyć przy lewarowaniu auta .
Dwa: rozmiar szkód spowodowanych przez korozję. Jeśli dosłownie zjadła część drzwi czy błotnika to nie pozostaje nic innego jak je wymienić na jakieś dobre (od Plusa wydają się dobrej jakości - osobiście jeszcze nie widziałem Plusa ze skorodowanymi drzwiami). Tak na marginesie chodzą słuchy, że Plusy miały blachy ocynkowane, ale nigdzie nie przeczytałem oficjalnego stanowiska FSO w tej sprawie, ani też na jakichkolwiek prospekatch reklamowych. Więc jak ktoś coś konkretnego o tym wie to niech napisze, bo chyba nie tylko mnie to by zainteresowało.
Dalej: nie radzę np. wymieniać samych płatów drzwi bo skórka za wyprawkę i się nie opłaci. Dobre drzwi można kupić za jakieś 150 zł, a płat za 20-30 zł. Teraz wymiana to jakieś 50-100 zł (tu rozrzut cen jest dość duży), oczywiście na jedne drzwi. Ale to są dobre, całe drzwi za 150 zeta a to pocięty, pospawany i poszpachlowany szmelc (sorki , ale w każdym razie nie ma to jak wyrób fabryczny, a żaden blacharz, nawet ja, nie zrobi tego tak dokładnie jak maszyny). Wymianę płatu (lub częściej jego dolnej części) mogę polecić tylko tym, którzy umieją doginać zwieńczenia blach i w ogóle mają zielone pojęcie o robieniu blacharki oraz oczywiście są w posiadaniu migomata. Zresztą migomat to i tak się przyda, zawsze to lepiej coś przyspawać niż przynitować - o czym dalej.
Do "naprawy" kwalifikują się elementy, których wszystkie zewnętrzne krawędzie są całe, tzn. nie zżarte przez rdzę, skorodowane mogą być, byle by blacha nie łamała się w palcach. Reszta, czyli środek elementu może być dziurawy - chodzi o to, żeby było za co złapać.
Generalnie większość z Was chyba będzie się zabierać za dolną część nadwozia więc na przykładzie tego napiszę co i jakiej kolejności należy wykonać.
Na wstępie: nie trzeba zdejmować listew bocznych, przed malowaniem trzeba je tylko bardzo dokładnie okleić taśmą malarską i gazetami. No chyba, że pod listwami też korozja Wam wyłazi. Natomiast radzę zdemontować tapicerkę drzwi i zdemontować plastikowe nadkola pod błotnikami - dlaczego, o tym dalej.
Miejsca w których pojawiła się korozja należy zeszlifować papierem ściernym 150-360 do gołej blachy, aż rdza zniknie (oby na zawsze ). Nie radzę szlifierką kątową, bo nią łatwo przesadzić i albo sami sobie dziurę zrobicie, albo będziecie mieli blachę grubości puszki po piwie. Szlifować do ostatniego grama rdzy, nawet jak jest już tak mocno skorodowane, że szlifowanie zrobi dziurę. Ma zrobić. Jeśli widać, że blacha jest tak miękka, że się łamie to pomóc sobie śrubokrętem i wydłubać ten sypiący się syf, nawet na wylot, do tego miejsca, w którym blacha jest wystarczająco sztywna. Powtarzam ma być zero rdzy, dziur... ile wyjdzie . Jeśli zamierzacie pomalować wszystko od listew w dół (bądź całe auto), to się nie szczypać tylko szlifować i nie martwić się, że papier za daleko zszedł. Uważać tylko na listwy. Jeśli tylko jakiś jeden bąbel chcemy zaprawić, to tę czynność należy robić z wyczuciem i żeby szlify nie wykraczały więcej jak 0,5-1 cm poza miejsce korozji.
Kiedy uporacie się z tą niewdzięczną robotą to zajrzyjcie teraz na tę blachę - którą szlifowaliście - od wewnątrz (po to radziłem zdjąć tapicerkę i nadkola). I co? Teraz widzicie przyczynę, dlaczego te wasze zaprawki nic nie dawały - rdza bierze od środka, którego na co dzień nie widzicie. Jeśli chcecie się pozbyć rdzy na dłużej to moja rada jest jedna - trzeba oczyścić z rdzy wewnętrzna stronę blach drzwi i błotników. To jest trudne - niewygodny dostęp, mechanizmy i cięgna klamek i szyb, kupa syfu, brudu smarów itp. Zniechęca co? Trudno, komu się nie chce to będzie miał szybko znajome widoki na lakierze . Jak ktoś ma wprawę z mechaniką to może sobie pomóc i zdemontować przeszkadzające elementy. Szmatami zebrać brudy - tu super sprawa mieć takiego karschera, lub chociaż szlaufa z kranówą. Pamiętać tylko trzeba o osuszeniu tego wszystkiego potem, najlepiej sprężonym powietrzem.
Niestety to jest najbardziej wredna część roboty jaką trzeba tu wykonać (i tego nie zrobi Wam żaden blacharz, bo mu się nie chce i zresztą szybciej znów do niego przyjedziecie), żeby rdza nie pojawiła się dłużej (mój rekord - 5 lat po remoncie ani jednego bąbla w Dużym Fiacie - tak na marginesie, fiaciorki mniej gniją od Poldków i pod tym względem bardziej mi się podobają ) Są niby dostępne jakieś środki które wiążą rdzę i nie dopuszczają do dalszej korozji, ale mi się nie sprawdziły.
Dobra, to już macie za sobą . Teraz dziury. Trzeba je zaspawać kawałkami skrojonych na wymiar, tzn. większych o ok. 0,5-1 cm od dziury, blaszek od strony wewnętrznej. Jeśli nie macie migomata to możecie ponitować (nitownicę za grosze kupicie w każdym chyba hipermarkecie) - tylko kawałki blaszek muszą być większe o jakieś 0,5 cm - żeby nit dobrze złapał. Kawałki blaszek, można najpierw przykleić jakimś klejem do metalu, co ułatwia późniejszą robotę i zabezpiecza antykorozyjnie miejsca przylegania blach. Jeśli dziurka jest malutka, taka na 1 cm, to można poprzestać na samym przyklejeniu. Nawet może być wtedy kawałek plastikowej płytki. Oczywiście wiertarka przy nitowaniu jest konieczna, jakby ktoś nie miał zielonego pojęcia o nitowaniu (uwaga dla "obuleworęcznych" lub majsterkowiczów "inaczej" - to nie jest takie trudne

) Odstępy pomiędzy spawami lub nitami: ok. 1 cm. To ważne, jeśli umocujecie np. kawałek blaszki o wymiarach np. 4 cm x 3 cm czterema nitami to gwarantowane, ze szpachla w tym miejscu będzie po jakimś czasie pękać. Spawy (nie nity) należy zeszlifować gumówką (szlifierką kątową - dla nowicjuszy) oraz (także nity) uderzeniami młotkiem zagłębić w nadwoziu na jakieś 2-4 mm, tak żeby nie wystawały poza powierzchnię blach. Także blachę w odległości ok. 1-2 cm od dziury, spawu lub nitu też należy zgłębić, żeby szpachlą nie robić później pagórków.
No to już dziur nie ma .
Teraz, po uprzednim odtłuszczeniu, polecam zamalowanie tych wszystkich szlifowanych, spawanych, nitowanych i łatanych (także, a zwłaszcza od strony wewnętrznej) miejsc CORTANINEM lub podobnie działającym (ja stosuję ten i coś tam działa) środkiem, który zdusi w zarodku ośrodki rdzy, których jeszcze nie widzimy, tzw. mikrordza - drobne rdzawe kropeczki, które się szybko pojawiają jak auto będzie trochę dłużej robione, lub też rdzę której mimo naszych starań nie udało się idealnie usunąć (korozja wżerowa) (...)