MotoNews.pl
5 [125p] szpachlowanie, malowanie, odrdzewianie... co i jak?? (56065/0)
  

[125p] szpachlowanie, malowanie, odrdzewianie... co i jak??

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
drodzy moi!! zabieram sie wlasnie do niezbednych "kosmetycznych zabiegow" majach na celu odrdzewienie mojego Fiata i poprawienie jego ogolnego wygladu... w zwiazku z tym pytanie: jak to sie robi??? moze jakies strony na ktorych jest to opisane??? no a moze jakies polecane gatunki, nazwy szpachli. No i o ceny... (wiem ze duzo rzadam, ale nie wiem kto inny moze mi na to pytanie odpowiedziec...) pozdrawiam i dziekuje za wszystkie ewentualne odpowiedzi
  
 
No żeczywiśćie troche dużo rządasz, ale sprubuje to jakoś tak ogolnie napisać.
Najpierw oczywiście musisz oczyścić powierzchie, jeśli jest rdza, to wytrzyj wszystko do gołej blachy,żeby nie było ani deka rdzy. Następnie, możesz pociągnąć oderdzewiaczem lub gdy go nie masz można odrazu podkładem. Można też szpachle kłaść na gołą blache, bo w razie gdzy położysz grubszą warstwe podkładu wszystko może odprysnąć. Potem walisz szpachle, czekasz aż wyschnie i wszystko ładnie równasz papierem ściernym (do tego najlepiej się wodny nadaje). Następnie malujesz to podkładem, dzięki temu będziesz widział czy są gdzieś jakieś ubytki w szpachli i oczywiście powierzchnia będzie lekko rapata i lakier będzie się dobrze trzymał. Jeśli są ubytki uzupełniasz je i to miejsce jeszcze raz ciągniesz podkładem. No i potem na sam koniec kładziesz lakier. Na puszce (jeśli malujesz sprayem) pisze, że najlepiej nałożyć kilka cienkich warstw niż jedną grubą i rzeczywiście to się sprawdza (kiedyś nie chciałem w to wierzyć ).

Jeśli coś zapomniałem albo pokręciłem to poprawcie mnie.

Pozdrawiam
  
 
poszukaj w wyszukiwarce,bylo full postow o tym,nawet z przykladami foto bodajze
pozdrawiam i powodzenia!!!
  
 
U mnie wygladalo to tak:

- pozbylem sie rdzy, tam gdzie byla albo zadzialal blacharz, albo wyszlifowalem to do golizny...
- nastepnie pomalowalem to MINIĄ , pozniej dalem SZPACHLOWE....
- potem prysnalem to wszystko podkladem , widoczne ubytki ponownie szpachlem wyrownalem...
- no i przyszedl czas na lakier

- ze ja nie umim lakierowac zrobil to moj dziadek (byly lakiernik) jakos mu to wyszlo ale nie najlepiej (nie ten wzrok juz i w warunkach garazowych )

- od spodu i na progi dalem BITEX, a nastepnie cos gestrzego i twardniejacego, inne niz bitex

No i koniec

rezultat na fotkach

MILEJ PRACY !!

POZDRAWIAM
  
 
podstawowy błąd to dawanie podkładu pod szpachlę
czasami na podkładzie może odsadzić szpachlę
  
 
poszukaj, bylo o tym troche
ja robilem tak:
-zdzierasz rdze i lakier do golej blachy
-szpachlujesz
-wstepnie wyrownujesz papierem
-podklad
-znowu wyrownujesz, tylko ze bardzo dokladnie
-lakier
-jak lakier dokladnie wyschnie i swardnieje (najlepiej po okolo 2 tyg) mozesz go zmatowic i przejechac pasta polerska
  
 
"Temat: RDZA - JAK Z NIĄ WALCZYĆ

Po pierwsze należy ustalić co jest do roboty. Jeśli wykwity są wszędzie tzn. na prawie każdym elemencie i w słusznych rozmiarach to znaczy, że przespaliście całą jesień i całą zimę i w ogóle wszystkie lata, że zostało nic innego jak pomalowanie całości. No ale to są krańcowe przypadki .

Z doświadczenia wiem, że najszybciej tlenek żelaza zabiera się za dolną partię nadwozia: doły drzwi, przedniego błotnika, jak również same błotniki nad kołami (chociaż to rzadziej) i w Caro, ATU przednia maska w części przedniej. Także progi, ale tego elementu jeśli jest mocno skorodowany nie radzę szpachlować tylko wymienić, bo potem może Was zaskoczyć przy lewarowaniu auta .


Dwa: rozmiar szkód spowodowanych przez korozję. Jeśli dosłownie zjadła część drzwi czy błotnika to nie pozostaje nic innego jak je wymienić na jakieś dobre (od Plusa wydają się dobrej jakości - osobiście jeszcze nie widziałem Plusa ze skorodowanymi drzwiami). Tak na marginesie chodzą słuchy, że Plusy miały blachy ocynkowane, ale nigdzie nie przeczytałem oficjalnego stanowiska FSO w tej sprawie, ani też na jakichkolwiek prospekatch reklamowych. Więc jak ktoś coś konkretnego o tym wie to niech napisze, bo chyba nie tylko mnie to by zainteresowało.

Dalej: nie radzę np. wymieniać samych płatów drzwi bo skórka za wyprawkę i się nie opłaci. Dobre drzwi można kupić za jakieś 150 zł, a płat za 20-30 zł. Teraz wymiana to jakieś 50-100 zł (tu rozrzut cen jest dość duży), oczywiście na jedne drzwi. Ale to są dobre, całe drzwi za 150 zeta a to pocięty, pospawany i poszpachlowany szmelc (sorki , ale w każdym razie nie ma to jak wyrób fabryczny, a żaden blacharz, nawet ja, nie zrobi tego tak dokładnie jak maszyny). Wymianę płatu (lub częściej jego dolnej części) mogę polecić tylko tym, którzy umieją doginać zwieńczenia blach i w ogóle mają zielone pojęcie o robieniu blacharki oraz oczywiście są w posiadaniu migomata. Zresztą migomat to i tak się przyda, zawsze to lepiej coś przyspawać niż przynitować - o czym dalej.

Do "naprawy" kwalifikują się elementy, których wszystkie zewnętrzne krawędzie są całe, tzn. nie zżarte przez rdzę, skorodowane mogą być, byle by blacha nie łamała się w palcach. Reszta, czyli środek elementu może być dziurawy - chodzi o to, żeby było za co złapać.

Generalnie większość z Was chyba będzie się zabierać za dolną część nadwozia więc na przykładzie tego napiszę co i jakiej kolejności należy wykonać.




Na wstępie: nie trzeba zdejmować listew bocznych, przed malowaniem trzeba je tylko bardzo dokładnie okleić taśmą malarską i gazetami. No chyba, że pod listwami też korozja Wam wyłazi. Natomiast radzę zdemontować tapicerkę drzwi i zdemontować plastikowe nadkola pod błotnikami - dlaczego, o tym dalej.

Miejsca w których pojawiła się korozja należy zeszlifować papierem ściernym 150-360 do gołej blachy, aż rdza zniknie (oby na zawsze ). Nie radzę szlifierką kątową, bo nią łatwo przesadzić i albo sami sobie dziurę zrobicie, albo będziecie mieli blachę grubości puszki po piwie. Szlifować do ostatniego grama rdzy, nawet jak jest już tak mocno skorodowane, że szlifowanie zrobi dziurę. Ma zrobić. Jeśli widać, że blacha jest tak miękka, że się łamie to pomóc sobie śrubokrętem i wydłubać ten sypiący się syf, nawet na wylot, do tego miejsca, w którym blacha jest wystarczająco sztywna. Powtarzam ma być zero rdzy, dziur... ile wyjdzie . Jeśli zamierzacie pomalować wszystko od listew w dół (bądź całe auto), to się nie szczypać tylko szlifować i nie martwić się, że papier za daleko zszedł. Uważać tylko na listwy. Jeśli tylko jakiś jeden bąbel chcemy zaprawić, to tę czynność należy robić z wyczuciem i żeby szlify nie wykraczały więcej jak 0,5-1 cm poza miejsce korozji.

Kiedy uporacie się z tą niewdzięczną robotą to zajrzyjcie teraz na tę blachę - którą szlifowaliście - od wewnątrz (po to radziłem zdjąć tapicerkę i nadkola). I co? Teraz widzicie przyczynę, dlaczego te wasze zaprawki nic nie dawały - rdza bierze od środka, którego na co dzień nie widzicie. Jeśli chcecie się pozbyć rdzy na dłużej to moja rada jest jedna - trzeba oczyścić z rdzy wewnętrzna stronę blach drzwi i błotników. To jest trudne - niewygodny dostęp, mechanizmy i cięgna klamek i szyb, kupa syfu, brudu smarów itp. Zniechęca co? Trudno, komu się nie chce to będzie miał szybko znajome widoki na lakierze . Jak ktoś ma wprawę z mechaniką to może sobie pomóc i zdemontować przeszkadzające elementy. Szmatami zebrać brudy - tu super sprawa mieć takiego karschera, lub chociaż szlaufa z kranówą. Pamiętać tylko trzeba o osuszeniu tego wszystkiego potem, najlepiej sprężonym powietrzem.

Niestety to jest najbardziej wredna część roboty jaką trzeba tu wykonać (i tego nie zrobi Wam żaden blacharz, bo mu się nie chce i zresztą szybciej znów do niego przyjedziecie), żeby rdza nie pojawiła się dłużej (mój rekord - 5 lat po remoncie ani jednego bąbla w Dużym Fiacie - tak na marginesie, fiaciorki mniej gniją od Poldków i pod tym względem bardziej mi się podobają ) Są niby dostępne jakieś środki które wiążą rdzę i nie dopuszczają do dalszej korozji, ale mi się nie sprawdziły.

Dobra, to już macie za sobą . Teraz dziury. Trzeba je zaspawać kawałkami skrojonych na wymiar, tzn. większych o ok. 0,5-1 cm od dziury, blaszek od strony wewnętrznej. Jeśli nie macie migomata to możecie ponitować (nitownicę za grosze kupicie w każdym chyba hipermarkecie) - tylko kawałki blaszek muszą być większe o jakieś 0,5 cm - żeby nit dobrze złapał. Kawałki blaszek, można najpierw przykleić jakimś klejem do metalu, co ułatwia późniejszą robotę i zabezpiecza antykorozyjnie miejsca przylegania blach. Jeśli dziurka jest malutka, taka na 1 cm, to można poprzestać na samym przyklejeniu. Nawet może być wtedy kawałek plastikowej płytki. Oczywiście wiertarka przy nitowaniu jest konieczna, jakby ktoś nie miał zielonego pojęcia o nitowaniu (uwaga dla "obuleworęcznych" lub majsterkowiczów "inaczej" - to nie jest takie trudne) Odstępy pomiędzy spawami lub nitami: ok. 1 cm. To ważne, jeśli umocujecie np. kawałek blaszki o wymiarach np. 4 cm x 3 cm czterema nitami to gwarantowane, ze szpachla w tym miejscu będzie po jakimś czasie pękać. Spawy (nie nity) należy zeszlifować gumówką (szlifierką kątową - dla nowicjuszy) oraz (także nity) uderzeniami młotkiem zagłębić w nadwoziu na jakieś 2-4 mm, tak żeby nie wystawały poza powierzchnię blach. Także blachę w odległości ok. 1-2 cm od dziury, spawu lub nitu też należy zgłębić, żeby szpachlą nie robić później pagórków.

No to już dziur nie ma .


Teraz, po uprzednim odtłuszczeniu, polecam zamalowanie tych wszystkich szlifowanych, spawanych, nitowanych i łatanych (także, a zwłaszcza od strony wewnętrznej) miejsc CORTANINEM lub podobnie działającym (ja stosuję ten i coś tam działa) środkiem, który zdusi w zarodku ośrodki rdzy, których jeszcze nie widzimy, tzw. mikrordza - drobne rdzawe kropeczki, które się szybko pojawiają jak auto będzie trochę dłużej robione, lub też rdzę której mimo naszych starań nie udało się idealnie usunąć (korozja wżerowa) (...)

  
 
(...) Czas na szpachlowanie. Kto to umie to może sobie tę część postu (znów tak długiego ) pominąć. Kupić należy szpachlówkę samochodową (nie jakiś kit szpachlowy do drewnianych drzwi) zwykłą (ponoć najlepsze są z pyłem aluminiowym - superelastyczna - nie potwierdzam, bo dawno już się w to nie bawiłem, a to jakaś nowość) i z włóknem szklanym. Ile? Tyle żeby starczyło . Proporcje szpachli i utwardzacza - hmm... na wyczucie - spójrzcie ile jest szpachli, a ile utwardzacza i "znajdź proporcjum mocium panie". Najczęstszym błędem jest dawanie zbyt dużej ilości utwardzacza - i zanim cokolwiek zrobicie już robi się klucha. Po którymś razie powinniście utrafić. Aha, jakby ktoś nie wiedział, szpachlę rozrabia się na kawałku płaskiej plastikowej płytki, lub od biedy na dość sporej szpachelce.

Szpachlowanie wykonujemy tylko na części zewnętrznej budy. Oczywiście po odtłuszczeniu powierzchni. Tą z włóknem szklanym (lub zmieszaną z naprawdę niewielką ilością zwykłej tak gdzieś co najwyżej w 1/4, jeśli włókna jest tyle, że mogą zachodzić obawy, że szpachla nie wypełni przez te włókna dobrze wszystkich zakamarków) lub żywicą eksposydową (tez może być) nakładamy na miejsca gdzie są spawy, nity i miejsca połączeń łatek z blachami nadwozia. Po wyschnięciu tej warstwy (i ewentualnie przeszlifowaniu papierkiem 150-360, jeśli nałożyliśmy trochę grubiej) nakładamy warstwę zwykłej tak, przykryć tą z włóknem i pozostałe szlifowane (oczyszczone z korozji) miejsca. Grubość: 2-3 mm ponad powierzchnię blach. Szpachlę nakładać metalową szpachelką najpierw dobrze wciskając we wszelkie dołki, zakamarki, łączenia, okolice spawów i nitów a następnie wyrównując zdecydowanymi posuwistymi ruchami a nie ciapkać. Po wyschnięciu zabieramy się za szlifowanie powstałej w ten sposób powłoki. Na początek grubym papierem 150-200 w celu szybkiego zeszlifowania większych nierówności. Szlifujemy przez płaski drewniany lub gumowy klocek, nigdy przez palce, bo zrobicie krajobraz pagórkowaty na nadwoziu, który będzie się pięknie prezentował po lakierowaniu . Po usunięciu pierwszej nierównej warstwy szlifujemy drobniejszym 360-400 do uzyskania równej i gładkiej powierzchni. Prawidłowość owej równości sprawdzamy palcami (przy tej metodzie trzeba mieć jednak doświadczenie) lub zwilżając szlifowane miejsce wodą i obserwując pod połyskiem (od wody) efekt naszej pracy.

Jeśli uznamy, że jest już ok. (jeśli nie, to nałożyć cienką warstewkę szpachli i przeszlifować jeszcze raz - nie robić dołków) to pozostaje jeszcze zmatować do malowania papierem 600 na mokro, czyli mocząc papier w wodzie. Matowanie ma na celu wygładzenie powierzchni w wszelkich większych rys, które byłyby widoczne po lakierowaniu.

Przed malowaniem osłonić gazetami i okleić taśmą malarską części, które nie mają być malowane, czyli od listew zewnętrznych w górę. Pod szczeliny miedzy drzwiami, błotnikami i progiem włożyć zwitki gazet, żeby się uszczelki nie zapyliły. Także na koła wrzućmy jakieś szmaty. Jeśli chcemy pomalować nie jakiś cały element tylko tzw. plamkę, to wyciąć wielkość plamki w tekturze i przyłożyć do miejsca, które ma być pomalowane.

Jeśli ktoś ma sprężarkę, to będzie wiedział jak ją użyć . Ale większość chyba nie. Nic nie szkodzi - lakiery w sprayu też zdają egzamin.

Najpierw podkład. Od biedy może być zwykła minia. Przypominam o obowiązkowym przetarciu rozpuszczalnikiem. Po wyschnięciu i ponownym zmatowieniu lakier właściwy. Nakładać posuwistymi ruchami: z lewej do prawej i z powrotem lub jak inaczej nie można z góry na dół i z dołu na górę - zasada jest jedna: przy lakierowaniu, ściślej przy kierowaniu strumienia farby na blachę (szpachlę ) ręka ma być cały czas w ruchu, nie psikać w jedno miejsce, bo "firanki" i zacieki porobicie. Lepiej nałożyć dwie, albo trzy cienkie warstwy niż jedną grubą, bo raz: ryzyko zacieków, dwa: gruba warstwa ma większe tendencje do późniejszego odpadania. Przy metalikach ostatnia warstwa powinna być lakierem bezbarwnym. Poczekać aż trochę przyschnie odkleić gazety i taśmy. Uważać, żeby nie dotknąć świeżo lakierowanej powierzchni. Pozostawić do wyschnięcia - czyli przyjść na drugi dzień i podziwiać naszego pięknego Poldka. Miejsca zapylenia wokół ww. plamek trzeba zapolerować papierem 2000 na mokro, aż do uzyskania połysku. Operację tę wykonajcie jednak po jakimś tygodniu od malowania, bo na świeżym lakierze porobią się rysy.

Dobra czyli przywróciliście pierwotny wygląd swojej furki, teraz nie zapomnijcie o zabezpieczeniu na przyszłość wewnętrznych połaci blach. Należy kupić masę wypełniająco-uszczelniajacą (nie pamiętam dokładnie marki, jak wrócę z delegacji to sprawdzę) na miejsca łączenia blach. Mam nadzieję, że blachy są poczyszczone i zasmarowane CORTANINEM jak poleciłem to wykonać wcześniej. Miejsca które łataliśmy smarujemy tą masą nakładając pędzlem. Na koniec malujemy te oczyszczone blachy farbą miniową, np. UNIKOREM.

Nie, to jeszcze nie koniec. Teraz trzeba to wszystko zakonserwować. Najpierw specjalnymi preparatami, które są dostępne w sprayu (markę też podam) lub pod pistolet, bo to jest najlepsze, a na sam koniec AUTOSMAREM, czymś w rodzaju bardziej smołowatego BITEXU.

Pozostaje tylko wprawić tapicerkę i już możemy się bujać."



nie wiem czyjego autorstwa jest ten artykul, sciagnalem go zanim sie zabralem za robienie klapy w bobie. mysle ze sie przyda
  
 
Szpachla z pyłem aluminiowym jest dobra, ale cholernie trudna w obróbce. Tak że jak ktoś planuje nią szpachlować to radze się wyposażyć w dużo papieru ściernego i jakąś dobrą maszynke.
  
 
Artykuł jest autorstwa Mrozka, a pochodzi bodajze z PTK.
  
 
Panowie, jestescie boscy, jestem wielce zobowiazany. Zaopatrzony w taka wiedze ruszam w boj!!! ale jedno pytanie, czym dokładnie jest "MINIA" ?!? dziekuje za ew. odpowiedz...
  
 
Cytat:
2004-07-16 02:19:56, Engelbert pisze:
Panowie, jestescie boscy, jestem wielce zobowiazany. Zaopatrzony w taka wiedze ruszam w boj!!! ale jedno pytanie, czym dokładnie jest "MINIA" ?!? dziekuje za ew. odpowiedz...



Taka farba, taki dziwny kolor ma brązobo- ciemno bordowy. Ogolnnie fo farba podkładowa, teraz to sie jakos inaczej nazywa: unikor chyba
  
 
Minia to chyba generalnie tlenek ołowiu .
A dokładniej:
Minia ołowiana, minia ołowiowa, Pb3O4 (właściwy wzór: Pb2PbO4 lub PbO2•2PbO), tlenek diołowiu(II) ołowiu(IV), dawniej tlenek ołowiawo-ołowiowy
inaczej:
minia ołowiowa
czerwony pigment o przybliżonym składzie PbO2.2PbO, zawieszona w oleju stanowi dobre zabezpieczenie przeciwkorozyjne


No, to chyba wszystko z grubsza wyjaśnia .
  
 
i tak jeszcze jedno pytanie... caly czas odnosnie odrdzewiania itd. czy wielkim bledem i grzechem jest pomalowanie golej blachy podkladem a dopiero potem szpachlowanie? (oczywiscie szpachla pozniej tez podkladem i dopiero lakierem) dodam ze grubosc szpachli nie bedzie duza... bedzie nawet bardzo cienka...
  
 
Słyszałem że tak sie powinno robić.
Ja tak zrobiłem i niec nigdzie narazie nie odpryskuje.
  
 
Przez tydzien pod okiem lakiernika robilem swojego malucha.. nie nakłada sie szpachli na podkład..sprawa jest prosta: goła blacha, szpachla, na głodako papierem (w kolejnosci; 80, 120, 15, 220) - normalnym nie wodnym !! podniej podkład (jedna lub 2 warstwy), podkład na mat (papiery 800, 1200) wodne! i lakier..
  
 
Cytat:
podkład na mat (papiery 800, 1200) wodne! i lakier..



Wg mnie to drobna przesada-wymalowałem juz kilka samochodów i najdrobniejszy papier jakiego używałem przed malowaniem to było 600 i to w przypadku metalików i żadne rysy nie wychodziły jak lakier "siadał". Do akryli spokojnie wystarczy dokładne matowienie 400. Z resztą przed kładzeniem podkładu najdrobniejszy jakiego używam to 180 i potem tryskam szpachlą natryskową i jak wyschnie to 200/360 na sucho-tym zabiegiem oszczędza się masę czasu na uzupełnianie ewentualnych dziurek w szpachli. Później podkład wypełniający, matowienie 400/600 i lakier.