Jak zaczęła sie Wasza przygoda z fiatem??

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
no taki pomysl mam azeby sie lepiej zintegrowac na forum to kazdy moglby cusik skrobnąć jak sie zaraził ta fiatowa chorobą tzn jakie były Wasze poczatki i czy tak samo jak moje wyglądały bo u mnie to jak narazie topornie ale jak raz cusik zrobie to juz pozniej potrafie nie jest tak najgorzej. a maluszka dostalem od rodziców na 18stke a ze zawsze mnie krecily rajdy, kjs'y i ogolnie zapier***jezdzenie samochodem to sobie go przerabiam :] na małą rajdóweczke.... good ajdia or bed ajdia??
  
 
u mnie to bylo tak ze rodzice sie wpieniali ze jezdze ich autem no i babcia zasponsorowala eleganta z grudnia 98. kaszalot ladnie jezdzil az do momentu jak jakis idiota pchal sie na trzeciego i zepchnal mnie na 400 kilowy kamien przez ktory przeskoczylem (wymiana resora, wachaczy, progu etc). Pozniej zajaralem sie rajdami i pojechalem na gp w bednarach i co .... zakatowalem silnik. Wiec remoncik silnika. Głowica o 2 mm w dół i Tekli wydech. Potem dluugie problemy z zaplonem, stluczka na wakacjach, ktos mi w lesie wjechal w tylek i uciekl -- ogolnie makabra. poradzilem sobie i teraz moj kaszworcik czeka pod domkiem na lepsze czasy (patrz nowy lakier, chromy, zawias, wałek, gaźnik etc) oraz na klatke bezpieczeństwa. W miedzyczasie jeszcze w maju założyłem 2 kubełki i pasy *lans mode* Sparco 3 pkt sla kierowcy, wybebeszyłem środek i kupiłem nowego akusa. Przez ojca jezdze na 12 bo kupił mi takie koła z felgami (Sawa effecta + czy cos), w sumie daja rade i pewnego razy na tych smiesznych kolkach wykrecilem czas taki sam jak sejka szwarczynskiej *znowu lans mode*. Acha no jeszcze resor z przodu robiony u Nowickiego w Poznaniu i nowa kolumna kierownicy (regnerowana w sensie). Teraz jeszcze musze zmienic oringi na popychaczach bo olej leci i mechanicznie bedzie si kalafą. A czy zachorowałem na fiata/malucha ? Lubię to auto ale jak tylko dam rade to kupuję cc/sc 1.1 grupy N i robię licencję do płaskich A na F&F jestem w sumie przez przypadek. Ziomek z liceum kiedyś zadzwonił, że jest zlot i pojechałem. Tak zostałem członkiem świeżo powstałego 126 WLKP Group. Pozdro.
  
 
hehe, noooo i juz cos o sobie wiemy u mnie ogólnie po zakupie wszystko mykalo jak trza... teraz glowica jest 3mm w dol, gaźnik dłubniety itp i jestem w trakcie skladania tego wszystkiego... zobaczymy jak to zagada i pojedzie....
  
 
Ja podobnie jak Toki malca dostałem na 18 urodzinki od rodziców, ale moje zamiłowanie do tego autka zaczęło się daaaawno,daaaawno temu A zaczęło się to tak... kilka ładnych lat temu rodzice mieli DF'a, a ja jako doratający chłopak oczywiście pchałem się za kółko, no to tato dawał (uczył) mi jeździć po różych bocznych dróżkach. Pewnego dnia York'u zaczął szaleć autkiem i tak szalał że pękł tylny most. Nie długo po tym przyszedł czas sprzedać autko, akurat w tym samym czasie znajomy ojca chciał sprzedać maluszka... autko było w wersji która szła na eksport, ciągle garażowane, zimy nigdy nie widziało, pierwszy właściciel, gy go kupowaliśmy miał już 13 lat i tylko 24 tyś km przebiegu. Na tym autku uczyłem się mechaniki maluszka i szlifowałem umiejętności kierowania pojazdem... Tym malcem pojeżdziliśmy 2 lata i sprzedaliśmy dalej (naszczęście w dobre ręce), rodzice po maluszku kipili sobie opla astre F, nie długo po tym zapisałem się kurs prawa jazdy i mama w między czasie zastanawiała się jakie mi kupić autko... CC, Golf I, Polo MK1 i jeszcze kilka innych autek... natomiast ja bez wahania powiedziałem "maluch"... i dostałem elegancika z 96 roku. Jeżdże sobie już nim troszke czasu i powoli grzebie (na ile kasa pozwala).
Jestem zadowolony z tego autka... bo przecież Maluch to takie sympatyczne autko... i jak o tu nie kochać

Mam nadzieje że ktoś wytrwał do końca
  
 
Z 10 lat temu ojciec miał DF kombi ale wtedy byłem jeszcze gnój wiec jakos tak sie nim niezainteresowałem. Potem kumpel miał DF i jak zacząłem z nim jezdzic to jakos zaczął mi sie podobac ten samochód a wszególnosci spodobał mi sie jak zakatopwał silnik serie 1,5 i włozy nowiótki 1,6GSI od plusa tak mu to ładnie chodziło az do czasu kiedy buda zaczęła mu sie sypac i stał długi czas pod chmurka nie miał kupca na niego. i jakos w tym czasie zrobiłem prawo jazdy i dostałem od dzidka wkoncu Df na którego horowałem juz od dawna. Silnik taki sobie ale za to buda w dobrym stanie. I tak zostało pokochałem ten samochód i niechce zadnego innego narazie. Tylko zrobiłem wielki bład ze nie wziąłem tamtego GSi od niego na przekładke bo silnik miał zylete miał przejechane 35tys miał tam wszystko od plusa fiatowska została tyklo buda nic wiecej skrzynia silnik zawieszenia deska itd od plusa wsio w bardzo dobrym stanie(stał około 3 miesiecy pod sniegiem dzieciaki sobie uzadziły zjezdzaleni zniego i jak przyszedł go odkopac to kopał z 1,5h włozył akumulator i odpalił z pierwszego ) a fiat w koncu poszedł za 1000zł wziął go koles który potem go rozłozył na czesci i sprzedał na giełdzie za sam silnik wziął ponad 1000 a w sumie około 3000 wiec ładnie zarobił silnik chodzi po dzien dzisiejszy u kogos w polonezie. W swoim narazie zmieniłem fotele na grocliny kubełkowe(idealne jak dla mnie) kiera sportowa i włożyłem gaz i jszeroki most skrzynie 5 i jakies tam pierdoły jeszcze ne licząc rozbieranego silnika w celu wymiany pierscionków i panewek i ostatnio alumki 15 ale jeszcze nia załozone.
ale sie rozpisałem sorka
uwelbiam mój samochodzik i nie mam zamiaru go zmieniac na jakiegos plastiksa chociaz starzsy sei dra zebym nie ładował w niego kasy i se kupił cos nowszego ale jestem uparty i niechce mam sentyment do niego
pozdro
  
 
To ja tez sie podepne pod temat. Ja swojego pierwszego malucha dostalem na 18 urodziny bo rodzicom zrobilo sie zal je ich kochany synek smiga na nogach majac prawo jazdy. Wiec pojechalem po tego kaszla z ojcem(ja i on wtedy komplelne debile jezeli chodzi o sprawy mechaniczne, nic null, nothing, zero, normalnie padaka kompletna). I sie stalo trafilem na kolesia ktory wyczol moja lekka nie dyspozycje jezeli chodzi o znajomosc mechaniki i wcisniol mi kaszla, ktory mial zaspawane kolanka przy glowicy(nie bylo wogule tych srob, mial wydmuchana uszczelka pod glowica, oslony silnika byly wszystkie do wymiany bo brakowalo polowe srobek, alternator nie ladowal) Jak dobrze pamietam to byl to rocznik auta 1986 i dalem za niego 1200 zl ale juz mial wszystko od Fl. I od tego czasu zaczela sie moja przygoda z mechanikiem pijakiem ktury sciagal ze mnie kase jak chcial. Sciagnol zemnie troche tej kasy , ale po kilku wuzytach postanowilem sam cosik zaczc grzebac, i twedy narodzila sie mysl zeby wzmocnic silnik. Na samym poczatku chcialme kupic tylko hartowane cylindry , tloki 77,6 mm. A skonczylo sie na walku od swiatka, wyczynie i glowicy -7mm.
ALe nistety zaczel mi padac strasznie balcha znaczy sie ona byla juz padnieta tylko ja o tym jeszcze nie wiedzialem az do momentu jak sie raz wkur..em zajebalem przypadkowo mlotkiem w podloge bo jakos nie moglem siedzenia do konca dosunac i wyleciala mi dziora wielkosci piesci.
I to byl juz koniec. Powiedzalem nigdy wiecej kaszli silnik sprzedalem caly, bude oddalem na zlom(do dnia dzisiejszego jeszcze stoi i czeka na rozkrojenie).

ALe po jakies 4 miesiacach jak jak pojechalme sobie na kjs w Krakowe kurde znowu mnie cos zlapalo na kaszla. I sobie kupilem za 700 zl . Zrobilem zawias, lekko wzmocnilem silnik i sie nim jakos poruszam.

Tel teraz szukam czegos na gaz
  
 
Cytat:
2004-12-08 23:01:40, HuHu pisze:
glowicy -7mm.





chyba zle stuknąłes cyferke
  
 
Tu chyba rzeczywiscie jest zła cyferka tzn da sie zjechac tyle głowice bo ktos kiedys dawał fotki takiej ale troche duzawo jak na cywila.

Ja swojego dostalem od starych 50 / 50 . Miala byc honda Civic z niemiec odkumpla ale dostalem malca ..... Eleganicka który po roku poszedł na złom ......

  
 
Nie nie dokladnie to mailem zjechana 6,5 mm ale jeszcze mialem stalowa podkladne pod glowice i ona mi jeszcze minimalnie obnizyla.

A to nie byl seryjnyh silnik to byla pelna A-grupa. To byl naprawde hardcorowy silnik on mial te prawdziwe 40 km tylko ze czeso byly z nim problemy najwiekszy jaki mailem to wyrwalo mi 2 szpiki mocujace glowice (wyrwalo z bloku razrm z gwintem)

Nie polecam i stanowczo odradzam robic cos takiego max to -5mm silnik wtredy jeszcze az tak nie wariuje. Kumpel mial raz glowice tez zjechana cos kolo 6 mm do dostal samo zaplon. Mial tak duze sprezanie w silniku ze jak raz wlaczyl silnik, to jak wylaczyl zaplon to dalej mu silnik chodzil na wonych obrotach.
Dziwna sprawa ale to jest wlasnie jedno z tych rzeczy ktore moga sie przytrafic jak macie za duzo glowice zjechane i zle wyregulowany np: zaplon, albo aparat zaplonowy ma lekki luz.
Ale o tym pewnie wiecie wiec sie nie wymondzal

[ wiadomość edytowana przez: huhu dnia 2004-12-08 23:36:51 ]

[ wiadomość edytowana przez: huhu dnia 2004-12-08 23:38:17 ]
  
 
moja przygoda z DF zaczela sie 24 lata temu.kiedy to Ojciec przywiozl mnie z porodowki do domu.
bylo to ten sam ktorym teraz jezdze czyli GEG2.
jestem z nim juz zwiazany prawie cwierc wieku.
  
 
noooooooooo P.G. tylko pozazdrościć :] Milutki temacik chyba,mozna powspominać
  
 
Fiat 127p 74 rok.za chyba wteeeedy 1000 lub 1200zł.Co nam koleś na następby dzień płakał żeby mu dołożyć 200zł bo szyberdach założył i żona mu jechanki robi w domu
  
 
maluch jest dla bogaczy, bo kto tylko go kupi nie stać go już na inne auto bo koszta utrzymania przekraczają wszelkie normy, i nie możliwe jest odłożenie na cokolwiek innego.
innym słowem nieuleczalna choroba - mania wydawania i miania
  
 
Pamiętam dobrze keidy dostałem pierwszego Fiat'a od mojego dziadka - to był Włoch oryginal, a ja miałem wdety...
Dobra, jak bede miał chwile to spróbuje napisać coś z sensem .
  
 
teraz ja
Więc tak moja przygoda z maluchem zaczeła sie w latach 90 kiedy to tata powiedział że jedziemy do babci , okazało się że było to kłamstwo i nie pojechalismy nigdzie tylko poszliśmy na stadion oddalony od mojego domu około 800metrów na którym rozgrywane były mistrzostwa krakowa o puchar Prince , szkoda ze nie dam rady wrzucić fotek ale myśle że popołudniu bedą
Wtedy juz wiedziałem że musze mieć malucha ale jakoś tak lata mijały puchar prince rozpadł sie po tym jak wprowadzili zakaz reklamy wyrobów tytoniowych na imprezach masowych , ale zawsze gdzieś tam świtał mi ryk tych małych autek . W 99 roku rodzice postanowili kupic mi malucha , był piękny niebieski bez pierwszego biegu , po otrzymaniu tego bolida i roku eksloatacji wymieniłem kilka skrzyń biegów zrobiłem remont silnika , wspawałem kolejno mocowanie resora prawe podłoge tył mocowanie lewe , potem okazało sie że auto nie ma progów tak więc zdecydowałem sie na remont głowny , wymieniłem chyba wszystko co sie dało , pas , podłoga bagażnika , mocowanie przekładnie poszycia boczne , błotniki , progi wew zew , podłoga nadkola zewnetzrne , wew , maske , klape , drzwi , potem lakierka na czerwono , miedyczasie kubły gleba , ten malec to był skurwiel psuł sie nagminnie , potem trafiła sie okazja na kupno obecnego bolida w 2000roku i do dzis mam go , a przed wczoraj kupiłem jeszcze bisa
  
 

Malucha mial moj Ojciec juz od 1980 roku....Sluzyl nam on dzielnie do 1998 roku,kiedy to poszedl do drugiego juz remontu kapitalnego [w 1991 byl pierwszy-potem wprawiala sie na nim moja Mama ]...ale tak sie jakos ulozylo,ze po zrobionej blacharce jakies sqrw......... ukradli go [pewnie zlomiarze-bo byl jeszcze nieposkladany i stal na ulicy]
Chwile przed remontem dostalem go od Mamy.Jezdzilem nim okolo 2 tygodni.Po fakcie kradziezy nie patrzylem juz na maluchy,no bo w miedzyczasie dostalem od rodzicow Trabanta Polo 1.1 ,ktorego ujezdzalem z prawdziwa przyjemnoscia,bo to dobry przecinak
potem byla Zastava 1100 P tez fajne auto,glupi bylem,ze ja sprzedalem :-|po Zastavie przewinelo sie kilka aut,pamietam malucha kupionego za 100 zeta,a sprzedanego za 350 pare dni pozniej ...potem zlapalem zajawke na fiata 127,ktorego mam do dzis,ale sie chlopak remontuje ,W czerwcu kupilem malucha z 1977 roku,za cale 210 zeta bardzo fajny i nadzwyczaj sprawny.Teraz stoi bez OC,ale na dniach bede go oplacal i nim bede smigac teraz smigam Lada 2103 tez fajne auto z fiatowskim rodowodem,cos jak Kanciak-komfort achhhhhhh......miodzio.......tylko spalanko jest ciut za duze.......14l/100km benzynki i tak te fiaty kraza wokol mnie
  
 
U mnie to się zaczeło kiedy miałem 8 lat taa brał mnie na kolana jak jechaliśmy na działke i dawał kierować kierownicą później nawet gaz naciskałem malec sie psuł i jak tata go naprawiał ja siedziałem i uczyłem sie zmieniać biegi aż jak miałem z 13 lat pierwszy raz wjechałem na podwórko kiedując autem (podziekowania dla szymonax który mnie popchną ) wtedy na podwórku było dosć sporo aut i wszyscy sie zdziwili ze wjechałem i nic nie stuknąłem wtedy zaczeli mi dawać maluszka do jazdy i tak jezdziłem po podwórku do przodu i do tyłu....jak póxniej tata kupił sobie inne autko siostra dostała malucha ale po roku dała go mi i w wieku 16 lat miałem juz malca którym smigałem po wiosce robiłem tuning radio gleba, madafaka wypas brewki z tasmy wiecie wies na maxxxa na szczescie poznałem was i tak jakoś sie nawróciłem (dzięki bogu) zrobiłem remont silnika na wiosne czeka buda do zrobienia ale najważniejsza teraz matura .......
pozdrawiam
  
 
hmmm...pierwszy powazniejszy kontakt z fiatem mialem na placu manewrowym na kursie na prawko...mialem 17 lat palony byl z linki...co mnie bardzo zdziwiło w tym czasie czekal na mnie bis ktory prawnie przeszedł na mnie w dniu 18 urodzin... bezawaryjny samochodzik...troche nim przeszurałem i wkoncu sprzedałem...kupiłem forda taunusa 1,6 OHC turiner w wersji L `77 odremontowałem na cacy...ten to pochłaniał bryne niestety z przyczyn finansowych musiałem myslec pozbyciu sie tego cudenka...ale w miedzy czasie kupiłem za jakies grosze zwiesniaczonego maluszka `83 trodzke sie rozłaził ale ogolnie git...
zawiozl mnie wszedzie gdzie chcialem ...ale musial czasem odsapnąć następnie kupiłem granatowego zgnitka jako dawce rok hmmm 77-79 ? nie pamiętam..pozniej nadszedł czas na niebieskiego malca z 87 roku... ktoremu poswiecielem wiele czasu serca i mamony mial chromki itp itd... w tym czasie kupiłem też malca (bezowy) z 82 roku...włocha tez jako dawce ale był bez silniczka...niedlugo potem next dawca z 87 roku tez niebieski przegnity...za flaszeczke ale mechanike mial good...bardzo szybko go sprzedalem nie rozbierając go nawet ... praktycznie rownoczesnie z moim bobkiem poszedl do zyda...i przyszedł czas na czarnucha, 128 3p... jego lionia powalila mnie na kolana poprosto love od first luknięcia to autko ma cos w sobie czego nie da sie wytlumaczyc...ono...poprostu...jest teraz to dopiero zaczną sie jaja hehehe
  
 
no dobra jak tak wszyscy cos skrobią na ten temat to i ja cosik napisze moja przygoda z FIATem zaczela sie w sumie juz jakis czas temu ok roku 93 jak mon ojciec kupil sobie kanciastegoja wtedy bylem malu bak wiec nic wiecej o niczym innym jak siedzenie za kierownica na podworku niemoglem pomarzyc az do pewnego pieknego dnia w ktorym ojciec dal mi sie przejechac mialem wtedy jakies 12 latek pozniej ojciec zmienil auto i jakos tak o fiatach zapomnialem do czasu jak wracam sobie kiedys ze szkolki (ok 2 lat temu) patrze na parking podjechal moj ojciec podszedlem sie przywitac i on mowi chodz ogladniemy cos! podchodzimy do pomaranczowego maluszka i on do mnei mowi: bierzemy go? moja odpowiedz byla wiadomo jaka heh pojezdzilem nim jakies 9miesiecy i sprzedalem go ( Thx Chopper za pomoc) jakies 2 tyg pozniej stalem sie wlascicielem niebieskiego maluszka przez 3 tygu stal w garage na dzialce i byly robione pewne poprawki kosmetyczne typu wymiana wszystkich uszczelek i innych pierdol a ze tylko w weekendy mialem czas to dlatego tak dlugo trwalo juz nei moglem sie doczekac az przywioze go do krk heh pamietam ten dzien byl to styczeniowa niedziela pozny wieczor i od tej pory pomykam nim praktycznie codziennie wczesniej do szkolki a teraz do pracy a teraz w planach kolejny fiacik ale to jest kwestja tego ile bede mial kasy przeznaczonej na niego wole troszke dluzej poczekac a kupic cos konkretnego i to chyba by bylo na tyle

pozdr

  
 
Cytat:
2004-12-09 15:37:41, Yankee pisze:
U mnie to się zaczeło kiedy miałem 8 lat taa brał mnie na kolana jak jechaliśmy na działke (...)


Nie mam wiecej pytan, zly dotyk boli cale zycie