MotoNews.pl
  

WADA FABRYCZNA OPLA ASTRA --- WALKA Z ASO !!!!

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Szanowny Kolego.

Z przyjemnością odwiedziłem liczne strony Klubu. To naprawdę profesjonalnie wykonana praca, dzięki której dużo skorzystać mogą także takie osoby jak ja, nie należące jeszcze do Klubu.

Jestem posiadaczem samochodu Opel Astra, który zakupiłem w salonie Opel-Bońkowski w Poznaniu. Samochód przez trzy lata serwisowany był w tymże salonie.
W czwartym roku eksploatacji auta zmuszony byłem do skorzystania z serwisu w trybie awaryjnym z uwagi na fatalną pracę silnika. Po dwóch nieudanych próbach usunięcia usterki wreszcie przedstawiciel Serwisu Opel-Bońkowski przyznał, że przyczyną niewłaściwej pracy silnika jest wada fabryczna, jak to określił "występująca w pewnej partii samochodów". Orzeczenie takie przyjąłem ze zdumieniem. Zaproponowano mi naprawę silnika na mój koszt.
Nie wyraziłem na to zgody. Zwróciłem się do Firmy Opel-Bońkowski na piśmie, z prośbą o nieodpłatne usunięcie wady w silniku. Od dnia 14 listopada 2002 r. nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.
Wada silnika polega na tym, że tak jak w moim przypadku, już po przebiegu ok. 50 tys. km następuje zatykanie się prowadnic trzonków zaworowych wskutek czego,
trzonki zacierają się w prowadnicach.
Dla wadliwego egzemplarza nie ma żadnego znaczenia , że auto było zadbane, oszczędnie eksploatowane i serwisowane w przewidzianych terminach.

W serwisie dolano do benzyny 0,5 litra dodatku ( nie wyjaśniono dokładnie po co) i doradzono abym "ostrzej jeździł".

W czasie dwóch miesięcy oczekiwania na odpowiedź od sprzedawcy, silnik uległ degradacji do tego stopnia , że auto nie nadaje się już wogóle do dalszej esploatacji bez przeprowadzenia kosztownej naprawy. Mam elegancki wrak , za który kiedyś zapłaciłem 46 tys. zł w salonie.

Czuję się oszukany nie tylko przez sprzedawcę , ale także przez producenta- General Motors - Polska , którzy jak zdołałem ustalić, wiedzieli o tej wadzie juz w 1998 r. czyli wówczas , kiedy kupowałem samochód.

W jaki sposób zatem wymusić na obu tych firmach , aby publicznie się do tego przyznały i nie udawali , że nie ma sprawy.

Póki co, w salonie Opel-Bońkowski, można pooglądać wyeksponowany dyplom " Rzetelny Partner".

Z pozdrowieniami
Aleksander N.
Nowy Tomyśl
  
 
mozna jedynie dodac...niestety takie podejscie do klienta to normalna sprawa...
  
 
No coż wydaje mi się, że Opel schowa głowę w piasek i trzeba będzie skierować sprawę na drogę sądową. Jeżeli rzeczywiście jest to wada występująca w "pewnej partii samochodów" to powinni usunąć usterkę na swój koszt tak jak to czynią wszyscy sznujący się producenci. Mało tego wydaje mi się, że Opel powinien sam POPROSIĆ swych klientów o stawienie się w najbliższej ASO w celu usunięcia usterki jeżeli o tym wiedzeli - koniec kropka. Jezeli ktoś nie potrafi przyznać się do swoich błędów i ponieść ich konsekwencji to jest po prostu śmierdzącym tchórzem i tyle. Na marginesie dodam, że wydaje mi się, iż każdy, nawet mały Kazio z IIIc zrozumie, że zbywanie klienta w takim przypadku przyniesie firmie więcej szkody niż pożytku. Ktokolwiek kto zostanie tak potraktowany nie kupi Opla już nigdy w życiu, ani nikt z jego rodziny do piątego pokolenia włącznie. To by było tyle rozpisałem się ale cholernie mnie wkurza takie coś
Pozdr

[ wiadomość edytowana przez: arklin dnia 2003-01-22 13:39:54 ]
  
 
A dokładnie o którą Astrę i który silnik chodzi?

BTW. Coś ciekawego też jest z silnikiem Z16SE, który podbija obroty biegu jałowego ponad 1000 obr/min w ujemnych temperaturach. W niektórych ASO wmawiają, ze ten typ tak ma, a w innym wysyłają bezskuteczne zapytania do producenta. A oficjalnej odpowiedzi, jak nie było tak nie ma.
  
 
Witam!

Osobiście byłem świadkiem takiego przypadku, z tą małą różnicą, że Astra była wtedy na gwarancji. Kolega pojechał do nich i przedstawił im problem, zaczęli od wspomnianego dodatku i ostrj jazdy, nic nie pomogło gdyż silnik był za bardzo zasyfiony. Bez gadania wzięli auto do naprawy i po trzech dniach cykało jak nowe. Koledze poradzili bardziej zdecydowana jazdę (tzn. np: nie jeździć na 4 biegu z prędkością 40 km/h) tłumaczyli to tym, iż silnik lubi wyższe obroty a "mulasta" jazda wpływa na jego nikorzyść. Więc chłop wziął to sobie do serca (prawdę mówiąc wcześniej rzeczywiście jeździł jak cipak, aż żal było słuchać tego dławienia silnika) W każdym razie od tamtej pory nie było problemów. Sprzedał tą Asterkę rok temu jako bdb. stan (97 rok, 86000)

W przypadku opisanym poniżej...ehhhh....już to widzę, bez gromady rzeczoznawców, prawnika i ogromnej ilości silnej woli się nie obejdzie, a i tak marnie to widzę. Po pierwsze jest po gwarancji i to długo, po drugie ciężko będzie udowodnić wadę fabryczną w przypadku pojedyńczej sztuki i w końcu po trzecie - dealern musi w takich sytuacjach polegać na opiniach z GM, sam nie podejmie decyzji......a GM to być pienkna firma Po krótce....podejście GM do takich spraw.......(są to cytaty które znam z innych spraw) .... nie ma sprawy pójdziemy z klientem do sądu......powołamy rzeczoznawców i biegłych......zwalimy winę na złą eksploatację.....nasi prawnicy są the best, będziemy się sądzić latami......klient, hmmmm co tam jeden klient, może mu się znudzi, nerwy mu puszczą, co innego gdyby to było 20 aut, ale jeden.....odda samochód w depozyt??? i będzie jeździł zastępczym a koszty dołączy do sprawy - niech se jeździ, taki jeden w wawie jeździ już 2 lata taxi i co..??? niech jeździ, na uszach staniemy a kosztów nie zwrócimy...no oczywiście gdyby jakimś cudem wygrał ..... tu koniec cytatów....... wiem, wiem, w głowie się nie mieści ale to szczera prawda i autentyczne podejście GM do zarazy, która nazywa się "klient indywidualny"
Podpowiadając zaznaczę, że sporą rolę odgrywa dealer w rozmowach z GM, to on musi tą sprawę odpowiednio im przedstawić (radzę nie opluwać w tym momencie dealera) ale to tylko wierzchołek góry lodowej.

Cóż, na zakończenie życzę cierpliwości i zawziętości........ cuda, cuda, ehhh.....
  
 
Takie sprawy niezdarzają sie tylko w OPLU moji rodzice mają DAEWOO LANOS i ma już 3 lat i przejechane 32tyś km , i pewnego zimowego dnia otworzyłem maske ,a tam zdziwko wszyskie elemęty metalowe buły pokryte grubą rdza totalnie wszystkie począwszy od wszystkich możliwych śrubek po mocowanie silnika (poduszka) spinki z filtra powietrza jak je ktoś teraz ruszy to zostaną w ręce . A co na to ASO ,a ASO swierdziło że przy naszym powietrzu to normalne i wszyskie auta w tym wieku mają ten problem ,szkodz że jestem mechanikiem i mu nie uwierzyłem i mnie spławil a mój opelek ma już 10 lat i ani śladu rdzy na śilniku .Szkoda że lanos jest jeszcze na gwaranci bo by stwierdzili ze to wszystko jest do wymiany DOBRE CO!!!!!

Asra'lavista
  
 
Rzeczywiście dziwne i to w 3 letnim aucie. Co do tej asterki, to z oplami naprawdę rożnie bywa. Opinie są bardzo rożne - jeden jedździ używanym opelkiem długo i bez żadnych awarji, drugi kupi nowy samochod z salonu i silnik nu po 60t km szlak trafi. Zobaczcie w WP.PL (wpisz opel omega i znajdź stronę "Omega - ku przestrodze" czy jakoś tak). Otóż ten gość kupił nową omesie w 99r., 3 litry pod machą, 24V. Pojechał do niemiec, zrobił 1000 km, wraca do Polski i na 50 km od chaupy rozwalił mu się silnik!!!!!!!!!!!. Naprawdę. Tak to rożnie bywa. Ja mam omege z 96r, 20 16V i jak dotąd nie miałem większych problemów (poza wymianą czyjnik rozrządu, przepływonierza (bo ją zagazowałem i mieszanka czasem w kolektorze wybuchała)). Auto super. A tu nowe auto i silnik padł. Opel robi dobre auta, ale z ich sprawność jest nie do przewidzenia.
  
 
Mam adres:

http://www.anty-opel.bis.top.pl/
  
 
Cytat:
2003-01-22 16:54:41, Meme pisze:
Mam adres:

http://www.anty-opel.bis.top.pl/



Czytając tą korespondecję można dojść także do wniosku, że to powinno zostać naprawione w ramach poprzedniej naprawy powypadkowej, a nie w ramach gwarancji.
  
 
Zgadzam sie z Resem, choc mam nadzieje, ze inaczej sie ta sprawa skonczy. Ale niestetety - taka rzeczywistosc
szczegolnie nasza, polska.
Zauwazam tez dziwna rzecz, ze te OPELki sciagane z zagranicy, a wiec i skladane w niemczech, jakies pewniejsze sa.... mniej nazekaja ci co maja takiego opelka , nawet wieloletniego, niz ci co kupili sobie nuweczke, odpicowana i td. Oczywiscie , nie jest to regola, ale mam wrazenie, ze statystyka pokazalaby taka wlasnie tendencje
OPEL w PL nie potrafi zadbac o jakosc!
Ale co sie dziwic! slabo placa itd. brak inwestycji w jakosc. Classik sie zwrocil i trzepia go dalej jak srubki, bo jest linia produkcyjna.
Kiedys Astra kosztowala ok. 40 tys. - powazny samochod(!) , teraz spokojnie, mozna nowa dostac za ok. 30.

Zwrocilbym tez na 1 aspekt poruszonej sprawy - "wada fabryczna" , tzw. "ten typ tak ma".
Mozliwe, ze jakis mechanik, czy pan z service tlumaczyl panu, ktory jezdzi asterka mulowato , (czyt. ekonomicznie, ostroznie, delikatnie) , ze nalezy czasem wkrecic silnik na wyzsze obroty niz 4500 i dac troche silnikowi poszalec.

No jak wytlumaczyc taka rzecz? nie znamy pana , ktory jest wlascicielem tej nieszczesnej astry, ale podejrzewam, ze moglo tu dojsc do zbyt dosadnego ujecia problemu przez servicanta i uzyl zlego okreslenia. (jesli sie myle, prosze o wybaczenie - uogolniam sprawe i robie wielkie uproszczenia, mozliwe, ze przechodze na inny , mi bardziej znany przypadek, ktorego nie bede juz tu opisywal)
Czy mozna tu mowic o wadzie fabrycznej? Pewnie tak, bo co to za silnik co pada po 60tys.?
ale producent moze powinienien robic bardziej "wyspecjalizowane" silniki, poniewaz niektorzy maja inny styl jazdy. Jest brana pewna srednia.
Jakby ktos jezdzil ostro, tez by autko padlo, bo pewne elementy nie bylyby do tego przystosowane, ale jak ktos jezdzi na 4-ce, czy 5-ce majac obroty 1500 nonstop, to co sie bedzie dzialo z autkiem (mowie o siln. benzynowym) - zamulenie na maxa. Poczynajac od sondy a skonczywszy na omawianym wczesniej przykladzie.
Troszke zycia prosze w jezdzie!
Srednie warunki jazdy, czyli obliczone parametry eksploatacyjne warunkuja inne parametry techniczne. Starajmy sie trzymac tych "srednich" warunkow i jestem pewien, ze autko wtedy bedzie sie dobrze sprawowalo.

A teraz rachunek ekonomiczny:
przy spokojnej jezdzie pan Aleksander zaoszczedzil sporo pieniedzy, poniewaz na pewno auto ze spalaniem schodzilo ponizej wartosci podanych przez producenta - z czego mozna sie cieszyc, i jest powodem do "dumy"

teraz te zaoszczedzone pieniadze nalezy wydac na remont, bo GM, wygra niestety sprawe w sadzie , nie ma sensu sie z nimi urzerac((((

Pozdrawiam
sarkastyczny iXi
  
 
Kolega w firmowej Asterce 98 1,4 16V miał ten sam przypadek. Przebieg 120 000 km. Zatarł sie zawór; naprawa w aso 2 500 PLN. Szkoda gadać
Pozdrawiam
  
 
Ja trochę z boku tematu, ale mnie przestraszyłeś iXi. Czy to, że preferuję spokojną jazdę oznacza, że mój silnik długo nie pociągnie? Co mam zrobić jezeli automat zmienia biegi przy 2200 obr. cały czas jeździć na programie Sport? Ja po prostu lubię komfort a komfort = cisza, a mój silniczek już przy 2000 obr. jest głośny (pojecie wzgędne). Może jednak silnik uzywany b.oszczędnie pociągnie dłużej niz taki, który nie schodzi ponizej 5000 obr. Ale może się mylę?
Pozdrawiam
  
 
Arklin, pewnie ze masz racje!
o tym wlasnie pisalem, jak ktos bedzie szalec to zapieprzy silnik w mig, ale jak ktos bedzie zamulal to tez nie ma sie czego spodziewac dobrego. Silnik potrzebuje obrotow, by jezdzic.
Co z tego, ze ktos bedzie oszczedzac silnik i jezdzic non stop 1500obr. /min. (albo i nizej) - bedzie mial niskie spalanie, ale beda padac inne rzeczy. Z tego co ja sie orientuje, to panewki tez swoje dostaja, a wlasnie taka awaria, moze doprowadzic nawet do wymiany silnika ( porownanie kosztow naprawy i nowego silnika). Przeanalizuj wzor na moment obrotowy silnika, a bedziesz wiedzial o czym mowie... .
To jeden z przykladow, ale nie ma co teoretyzowac co jeszcze sie dobija. Faktem jest, ze nalezy uzytkowac silnik w obszarze "srednim", nie przesadzac w zadna strone

Ty masz "szczescie", bo masz automacik i to najlepsze rozwiazanie jak ktos lubi komfort - bez dwoch zdan! ale automat zwroc uwage jest dobrany przez producenta i on wie doskonale jak przewidzial zmiany biegow by silnik odpowiednio pracowal.
Zwykle przelancza przy normalnej jezdzie przed 3000, czyli "obszar ekonomicznej pracy" znajduje sie pomiedzy 1700 a 3000 obr./min.
Ale jestem pewnien, ze jesli caly czas jezdzisz w sposob, ktory dajesz tu za przyklad, to masz "nieco" zanieczyszczona sonde lambda. Ale nie chodzi tu o to by nie jezdzic wolno, poprostu, nie bac sie czasem przycisnac.
Duzo paliwa to nie kosztuje, a silnika napewno nie zajezdzi.
  
 
Do sprawy tej jazdy mułowatej i tej rajdowej. Ja miałem zajęcia z kolesiem który był 30 lat mechanikiem okrętowym i każdy silnik jaki dostawali nowy, bądź po remoncie miał zakładane plomby na śróbach regulacyjnych maksymalnego wychylenia listwy i on te plomby zawsze ściągał i wkręcał silnik na maksymalne obroty, jak wiadomo silnik jest projektowany w taki sposób że wszystkie obliczenia są robione na wiele większe obciążenia. Także niewiem jak jest z tym katowaniem ja przejechałem 50000 kilosów z ciężką nogą, auto jak kupiłem (BELGIA) miało 40000 i nic mi się z silnikiem niedzieje. Oczywiście moja ciężka noga zaczyna działać jak silnik osiągnie normalną temperaturę pracy. A ten problem z zaworami miał mój wujek w Astrze 1,4 16V, po ściągnięciu pokrywy rozrządu zawory i prowadnice wyglądały jak w dużym Fiacie który jeździł na Selektolu przez 10 lat.