Wiek samochodu a wartość, wydatki, awaryjność

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Ostatnio zaczełem się zastanawiać odnośnie tego co jest w temacie, czyli nad wpływem wieku samochodu na awaryjność, utratę wartości, i wydatki, które musimy wkładać w samochód wraz ze zwiększaniem się wieku samochodu. Nie tylko chodzi o łady, ale praktycznie o wszystkie marki, jakimi jeżdżą przeciętni obywatele. Załóżmy: pięć-sześć lat to wiek samochodu, w którym samochód zacznie się gwałtownie psuć. Jest to wiek, w którym (jeżeli ma się auto od nowości) najlepiej jest sprzedać samochód po właśnie tylu latach użytkowania. Ale dobra - po sześciu latach to co mi siadło wymieniłem i na na następtne kilka lat powinno mi posłużyć bezawaryjnie. Czy sprawdza się to w praktyce? Bo przecież nowe części (które wymieniłem po tych sześciu latach) już znowu po roku nie będą się psuły, no nie? Więc próbując tak to rozumować, po np. siedmiu latach nie ma co się zepsuć, więc w siedmio-ośmioletni samochód mniej się wkłada forsy jak w pięcio-sześcio. Czy tak jest? Jeżeli tak, to ja bym wolał jeździć właśnie takim siedmio-ośmiolatkiem niż pięcio-sześciolatkiem. Tylko dlaczego wtedy ten starszy jest mniej warty, skoro tak naprawdę powinien mniej się psuć jak to jest???
Następtnie mamy takiego np. dziesięciolatka, który znowu jak na auto stare, więcej psuć jak auto nowe, a także pięcio-sześcioletnie co jest oczywiste. Wiadomo, zeby nie było niejasności, oczywiście myślę że kilkuletni pojazd mniej się psuje jak jakiś dziesięcioletni. Po dziesięciu latach więc znowu naprawy (jeszcze większe niż po pięciu-sześciu). Miną znowu ze cztery lata i trzeba robić generalny remont silnika i samochodu. Z tym, że taka sama historia jak po naprawach w wieku pięć-sześć lat, czyli po remoncie nic mi się nie psuje.
Więc po kolei mam pytania, nad którymi się zastanawiam, a nie wiem jak to dokładnie jest.
1. Czy rzeczywiście po jakimś dużym remoncie stary samochód się nie będzie psuł i nie trzeba będzie nic w niego wkładać? Jeżeli tak, to na co kasę trzeba będzie włożyć odnośnie oczywiście samochodu?
2. Czy wy wolelibyście mieć starszy samochód, ale już po remoncie, czy nowszy, ale ze świadomością, że niedługo będzie trzeba zrobić remont tego auta?
3. Jakie czynniki, oprócz awaryjności, jeszcze wpływają na utratę wartości? Nawet jeżeli założymy, że siedmio-ośmio latek będzie mniej awaryjny jak pięcio-sześcio latek


I sorry naprawdę, że tak dugo nawijałem, krócej nie umiałem opisać moich myśli na temat tego co jest w tytule wątku. WIem że upierdliwy jestem, ale jak byście mogli to powiedzcie, jakie jest Wasze zdanie na ten temat i odpowiedzcie na pytanka napisane pogrubionym tekstem. Pozdrówka: Miły
  
 
Miły,ja może dokładne się w tym temacie nie wypowiem,ale moje zdanie jest takie:
posiadam 2107,którą kupił mój ojczulek w salonie w grudniu 1989 roku.Mogę auto zmienić np na nowszą 2107,np z 1993 lub 94 roku(przykładowo).Niby takie same samochody,ale ja bym się wahał.Znam bowiem całą historię auta które posiadam obecnie.Wiem że 132 tys m to oryginalny przebieg.Wiem co je boli,na co mam się przyszykować,wiem ze nie jest to auto wyeksploatowane itp.Ja bym nie zamienił tego co mam i na co narzekać nie mogę,na coś czego przeszłości nie znam(chyba ze tak jak Piotr od teścia kupił-ale to inna sprawa).Mimo że mógłbym miec nowsze auto,takie same jak miałem wczesniej,to bym się na taki zabieg nie zdecydował
Mam nadzieję że zrozumieliscie o co mi chodzistarałem sie to pisac składnie ale tak jak wczoraj na czacie,tak dziś tutaj chyba mi nie wychodzi
Pzdr Grzesiek
  
 
Ad1
W zasadzie czasy kiedy robiło się duże remonty samochodów już się skończyły. Wpływa na to między innymi to iż robocizna w warsztatach jest bardzo droga, silniki mają bardzo duże przebiegi międzynaprawcze, blachy są ocynkowane. Remonty stają się obecnie domeną maniaków (takich jak ja ), którzy sami potrafią zrobić to i owo (np. remont silnika za kilkaset złotych).
Ad2
Miły licz się z tym, że samochody paro czy kilkunastoletnie na giełdach (Uno, Kadett i inne) nie miały najczęściej żadnych remontów. Stąd kiepski stan zawieszenia (polskie drogi). Polacy nie maja pieniędzy. Kupują auto wypruwając ostatni grosz, a później jeżdżą, modląc się aby przeszło przegląd. Prędzej ja zrobę remoncik zawieszenia w Ładzie, niż mój sąsiad w swoim Tipo (koszty !!!!) . Wolę samochód w którym nic nie było kombinowane, nie jest odpicowany i mogę z grupsza pogodzić się z kosztami ewenyualnych napraw - Łada .
Ad3
Wpływa na to, szczególnie w Polsce tzw. prestiz marki . Popatrz na ceny kilkunastoletnich Golfów II.
Pozdrówka, Krajnik
  
 
Amen!
Wymienilem Vectre na Lade (prawie rownolatki), m.in ze wzgledu na zblizajace sie remonty i koszty. Koszty dobrze zrobionego remontu samochodu zachodniego sa kilku- a nawet kilkunastokrotnie wyzsze niz w Ladzie. Mam drugiego Opelka Corse i za przeglad place wiecej niz za remont silnika w Nivce. Majac stary zachodni samochod, ktory sluzy do czegos wiecej niz ozdoba parkingu masz wybor:
- zrobic sobie z samochodu skarbonke bez dna i wymianiac na oryginalki wszystko we wlasciwym czasie,
- wymieniac na podrobki (jakosc i czas uzytkowania duzo mniejsza) jak cos sie juz popsuje,
- zjezdzic do konca i sprzedac.
Trzeci wariant wybieraja wszyscy ci co chca sprzedac stare auto.
  
 
Miły w moim przypadku cenanowych samochodów jest za wysoka
Jak narazie miałem 3 samochody.....2 x FSO 125 no i teraz Lade.
Pierwszy fiat poszedł na złom , drugi dociągnołem do warsztatu ojca i po ponad roku wyjechałem jak nowym wiedziałem o nim wszystko , przez 4 lata wymieniałem tylko olej i klocki ..... aha wymieniłem jeszcze pompe wspomagania bo ciekła , jeden moduł , most bo chciałem mieć bembny z tyłu kosztował mnie remont ....dużo ale wiedziałem że samochód mnie nie zawiedzie a jak nawet to sobie z tym poradze

Lade kupiłem po stracie fiata dojechałem do ojca i 6 miesięcy bawiłem się w remont jak wyszło sami widzieliście kosztowało to trochę ale opłaciło się za te pieniądze kupiłbym jakiś zachodni 4-5 letni ale na jego części już by mi nie stykło
wiem jak przyjedzie zachodni samochód do warsztatu....jakie ludzie maja miny jak przychodzi im kupić tarcze hamulcowe po 2-3 stówy za szt. lub nie daj Boże remont silnika ....kupa kasy na części + prawie taka sama cena za robote jak w przypadku polskich i radzieckich samochodów

chyba po części odpowiedziałem na twoje pytania
Ja tam wole starsze w których można zmieniać różne rzeczy coś dołożyć i nie martwić się o gwarancje



  
 
Nie będe tu wdawał się w jakieś długie wywody, ale wielokrotnie juz miałem okazję kupić "zachodni" samochod i to z bezposrednio z niemiec od znajomych. Bez wypadku , serwisowany itp. itd. Ale...zbyt cenię sobie wolność i nie lubie być niewolnikiem czegos co zmuszałoby mnie do rezygnacji z przyjemności....A takie widzialem konsekwencje zakupu uzywanego zachodniego auta.Nie jestem osobą o niekończących sie źródełkach dopływu gotówki, wiec podejrzewam ,że gdybym chiał się spokojnie wybrac na wakacje np. do Chorwacji jakimś paroletnim mondeo, czy vectrą to przed wyjazdem na przeglady i ewentualne naprawy wydałbym większość pieniedzy przeznaczonych dla mojej rodziny na wakacje(4 osoby). Oprócz tego trzeba w miare normalnie zyc , anie topic kase w złomie.
Mój wybór jakiego dokonałem kilka lat temu to lada samara i nie chcę innego auta.
Pozdrawiam
Paweł
 
 
Witam Klubowiczów

Ponieważ właśnie zostałem zauroczony Ladą Nivą zadam pytanie korzystając z tego postu.
Zastanawiam się na kupnem za jakiś czas. Jaki rocznik polecacie i na co zwrócić uwagę przy rozważaniu zakupu. Może jakieś zagłębie Niv polecacie. Ja jestem z Wrocławia. Z góry dzięki za info. Na razie jeżdzę Poldkiem.
Może się za niedługo przesiądę na Nivę i dołączę do Was.
  
 
Od 1993 Nivki przeszly face lifting i otrzymaly silnik 1.7 wyposazony we wtrysk. Warto wiec kupic po tym roku. Cena zalezy od egzemplarza i jego stanu. Na co zwracac uwage? Na dzialajacy mechanizm roznicowy i blokade, gwizdzace mosty. Niektore wycieki oleju sa trudne do zatamowania (wymagaja naprawde doswiadczenia w naprawach Nivek, sama wymiana uszczelek moze nie wystarczyc). Na korozje podluznic i spodu (korozja to rzecz normalna w jezdzonych Nivkach i trzeba nauczyc sie z nia zyc), bo zaawansowana moze wymagac odbudowy nadwozia. Kazda Nivka, poza nowymi, ma troche "wynalazkow" autora, ktore trzeba sprawdzic. Generalnie jesli nie boisz sie grzebac w aucie to z reszta sobie mozna poradzic, czesci sa tanie, choc czesto nie ma ich "od reki" i trzeba poczekac. Ale ogolnie samochod jest OK!
  
 
Cytat:
Czasy kiedy robiło się duże remonty samochodów już się skończyły


Czy oznacza to, że w wieku tak trzynastu-piętnastu lat, bądź po dojściu do 200 tyś km przebiegu po prostu zachodnie samochody najczęściej się wywala na złom?
Cytat:
Nie będe tu wdawał się w jakieś długie wywody, ale wielokrotnie juz miałem okazję kupić "zachodni" samochod i to z bezposrednio z niemiec od znajomych. Bez wypadku , serwisowany itp. itd. Ale...zbyt cenię sobie wolność i nie lubie być niewolnikiem czegos co zmuszałoby mnie do rezygnacji z przyjemności....A takie widzialem konsekwencje zakupu uzywanego zachodniego auta.Nie jestem osobą o niekończących sie źródełkach dopływu gotówki, wiec podejrzewam ,że gdybym chiał się spokojnie wybrac na wakacje np. do Chorwacji jakimś paroletnim mondeo, czy vectrą to przed wyjazdem na przeglady i ewentualne naprawy wydałbym większość pieniedzy przeznaczonych dla mojej rodziny na wakacje(4 osoby). Oprócz tego trzeba w miare normalnie zyc , anie topic kase w złomie.
Mój wybór jakiego dokonałem kilka lat temu to lada samara i nie chcę innego auta.
Pozdrawiam
Paweł


Paweł, z Twojej wypowiedzi wynika, że kupienie kilkuletniego zachodniego samochodu po prostu jest niepewne, a mając kilkuletni samochód topi się kasę w złomie. Czy dobrze zrozumiałem? Ale przecież oczywiste jest, że po paru latach zacznie się coś tam psuć. A przecież kilkuletniego wozu nikt chyba nie odda na złom no nie? Czy zatem dla Ciebie lepiej by było mając tak jak w tej chwili kilkunastoletnią ładę jak kilkulatka z zachodu? Przecież, wg moich przypuszczeń, też czasem musisz włożyć jakąś forsę gdy czasem Ci się coś zepsuje, bo nie wierzę, żeby kilkunastoletni samochód przejeździł całe lata bezawaryjnie (chociaż oczywiście łada samara jest dobrym samochodem, z tym że wiadomo - w każdym kilkunastoletnim samochodzie coś się czasem zepsuje). Może Paweł Cię źle zinterpretowałem, w każdym razie co Ty na to?

  
 
Miły! bardzo trafnie zinterpretowałes moje wywody!
ŁAda sie psuje! Na pewno psuje sie cześciej niz dobry samochód sredniej klasy pochodzący np. z niemiec( bo np. francuskie to już nie wiem czy częściej)Ale skala wydatków jest zupełnie inna . Myślę,ze tak gdzies 1:10 w przypadku niektórych wazniejszych podzespołów , czesci , czy napraw.
Paweł
 
 
Panowie, powiedzmy sobie szczerze.
Łady się nie psują, One tylko czasem grymaszą .
Krajnik
  
 
Jak kazda kobieta...
  
 
Witam spróbuję i ja ustosunkowac sie do pytania...
co mnie w ładzie pociaga tak naprawde?..., może nie jakas magiczna bezawaryjnosc, chociaz i tutaj w porownaniu z wieloma zachodnimi autami jest ciekawa zaleznosc.
otoz rzadko psuja sie Ładach strategiczne uklady, raczej czesto walczymy z duperelami, utrudniajacymi zycie, ale rzadko zdarza sie by auto bez ostrzezenia stanelo na drodze..., jesli cos szwankuje, to slychac, czuc ze cos sie dzieje, ale wiadomo ze jescze moge pojezdzic jakis czas.., jest to w duzym stopniu przewidywalne.., a jesli juz, to niemal zawsze mozna cos na szybko poradzic, i dojechac do warsztatu lub do domu.., ceny czesci sa naprawde niskie, majac łade ide do sklepu i kupuje po prostu nowe czesci nie zastanawiajac sie czy mnie stac na to..., najdrozsza naprawa to karoseria
Zawsze smialem sie z moich kolegow, ktorzy za czesciami do swych wspanialych golfow, biegali po szrotach, bo tam taniej....
jezdze w tej chwili na codzien XM-mem.. i wiem co to jest naprawa takiego auta niestety..., poprzedni włąściel pozbyl się go kiedy koszty remontu staly sie hmmm...wysokie...
moja nowa łada + drobne naprawy kosztowała mniej niz doprowadzenie cytrynki do jazdy, a co dalej sam sie boje...
przepraszam czytaczy za przydługi post i pozdrawiam
Mirek Jankowski
  
 
Jeśli chodzi o to co mnie pociąga przedewszystkim w Samarze, to to że ten samochód jest tym, co zawsze chciałem żeby było produkowane w Polsce - nigdy tak się nie stało!
Rosjanom udało się stworzyć oryginalny, dynamiczny, nowoczesny i w miarę niezawodny jak na lata 80 - te samochód, który mógł nawiązać konkurencję również narynkach zachodnich. Mało kto dziś pamięta, że samochód w owym czasie w wielu krajach (zwłaszcza w KDL-ach) stał się hitem, po który ustawiały się kolejki! Jest to niespełnione marzenie polskiej motoryzacji!
Dziś warto sobie uzmysłowić czym stał się ten samochód dla WAZa. Samochód ten otworzył nowy etap w historii fabryki, podzespoły Samary służą do dziś w innych autach 110, 111... i posłużą pewnie następnym .
Krajnik
  
 
[/IMG]

...... tak apropos rdzewiejacej budy.... kto chce takie cos, bo ja tak

[ wiadomość edytowana przez: Leszek_Gdynia dnia 2003-01-30 23:37:56 ]
  
 
Cytat:
ŁAda sie psuje! Na pewno psuje sie cześciej niz dobry samochód sredniej klasy pochodzący np. z niemiec( bo np. francuskie to już nie wiem czy częściej)


Też uważam, że czasem w ładzie jak najbardziej czasem się coś spsuje, ale przecież nie jest to częste, no nie Paweł? Chyba tak chciałeś powiedzieć. Ja właśnie tak uważam, że w wieku średnim i starym w ładach czasem coś się zepsuje, ale łada nie jest marką w czołówce najbardziej awaryjnych. Taka jest moja opinia. Więc stwierdzenie "łada się psuje" to oznacza tak jak by było to częste, można je poprawić na "łady czasem się psują" albo "łady z rzadka się psują"
A co do aut francuskich to też miałbym wątpliwości. Bo wg mnie francuskie (może powiedziałem za ostro i przesadziłem w oczach innych, ale taka jest moja opinia!) zaliczają się do tej grupy co koreańce, ruskie i fiat. Dla mnie w hierarchii na pierwszym miejscu są niemieckie i szwedzkie (Volvo, Saab), na drugim japońce, a dalej koreańce, francuzy, ruskie i fiat (z tym, że wśród nich nieznacznie najlepsze są oczywiście ruskie).
A z francuzami, faktycznie nie jest najlepiej. Rodzice mają megane 1,6 8v 1996. Swoje awarie już przeszedł w dwóch poprzednich latach i dosyć sporo kosztowały naprawy. Na pewno nie był to bardzo awaryjny samochód, ale jeżeli już się coś zepsuło to koszty naprawy były dosyć duże. W tym roku jeszcze na szczęście nic się nie zepsuło
Cytat:
rzadko zdarza się by auto bez ostrzeżenia stanęło na drodze, jeśli coś szwankuje, to słychać, czuć, że coś się dzieje, ale wiadomo, że mogę pojeździć jeszcze jakiś czas


TO z kolei w przeciwieństwie do kaszlaka, którego miał kiedyś mój dziadek /od nowości w latach 92-98\. Kaszlaczek przez ponad pięć lat w ogóle się nie psuł. W ostatnim miesiącu jednak potrzebowaliśmy chwilowo drugiego auta, a ponieważ dziadek mało jeździł mógł nam pożyczyć przez ostatnie dni kiedy jest właścicielem (planował sprzedaż). I jak mówiłem dziadek jeździł nim i ponad pięć lat w ogóle się nie psuł. A jak nim jeździła moja stara przez ostatni miesiąc przed sprzedażą, to w ciągu miesiąca dwa razy stanoł na drodze. I już ani zapalić ani nic. Raz zgasł na światłach na skrzyżowaniu (trzeba było dać do naprawy), a drugi raz po uprzednim zgaszeniu, po chwili już nie zapalił i trza było zapchnąć i dopiero wtedy. Tak więc maluch po prostu stanął i już nic się nie dało zrobić (w przeciwieństwie do samary). Po dugim czasie świetnego sprawowania się dwa razy w miesiącu stanął. Potem go dziadek sprzedał.

[ wiadomość edytowana przez: mily_byd dnia 2003-01-31 19:21:58 ]
  
 
Leszek ja chcę takie coś !!!!!

Nawet koloru w dowodzie nie musiałbym zmieniać (aczkolwiek wolałbym inny).
  
 
Ja też bym się zapisał... a kolor? hmmm... właśnie taki chciałbym...
Pozdr Mirek Jankowski (jeszcze biała 7-mka)
  
 
A jeszcze jedno pytanie: załózmy, że jest wiek samochodu, w którym gruntownie dużo elementów siada. Czy kiedy już minie ten wiek, po tych wszystkich naprawach samochód będzie mniej awaryjny?
  
 
Miły, potem przychodzi wiek, w którym auto zaczyna gnić...
W każdym aucie jest kilka newralgicznych elementów które lecą po określonym przebiegu lub ze starości.