Mam pytanko do speców-elektryków.
Otóż przed długo-weekendowym wypadem do Budapesztu postanowiłem sprawdzić co słychać pod maską mojego esperala. Chwytam się więc za miernik i sprawdzam napięcie na biegunach baterii.
Wychodzi, że 12,8 V – po bożemu.
Z ciekawości sprawdzam masę w kilku różnych punktach – wszędzie 12,8 V, aż do momentu kiedy nie dotknąłem się obudowy wentylatora chłodnicy: 13,3 V.
Jak dla mnie: zwyczajne czary
Chwytam się za inny miernik i ten pokazuje dokładnie to samo
No, to sprawdzam między miejscami gdzie masa jest „normalna”, a rzeczoną obudową.
Miernik pokazuje różnicę potencjałów 0,5-0,6 V
Biorę więc kluczyki, odpalam maszynerię i sprawdzam przy pracującym silniku.
Na biegunach akumulatora 14,4 V. Po bożemu.
Tak samo przy sprawdzaniu masy.
Tylko na obudowie wentylatora - jak się być może już domyślacie - jest 14,9 V.
Niech mnie ktoś oświeci, błagam.
Dodam, że elektryka działa (i zawsze działała) prawidłowo.
A masę sprawdzałem w esperalu po raz pierwszy – być może mam tak od nowości.
Tylko skąd się to zjawisko pn. „dodatkowy prunt” bierze?
A może komuś będzie się chciało sprawdzić we własnej esperynce?
Pozdrawiam i czekam na sugestie.