MotoNews.pl

Mitsubishi L200 Storm – pustynna burza

22 października 2014

Kategoria | Testy samochodów
Marka, model | ,
1mitsubishi l200 storm

W Polsce mamy tylko jedną prawdziwą pustynię, która znajduje się w niedalekiej odległości od Krakowa. Co ciekawe Pustynia Błędowska jest jedną z największych tego typu atrakcji w naszej części Europy. Jako, że nie testujemy quadów, został nam tylko jeden wybór na taką wycieczkę. Pojechaliśmy tam Mitsubishi L200 w wariancie Storm.

Główny problem polegał jednak na tym, że ze względu na trudny teren oraz dużą liczbę zwiedzających nie wjechaliśmy na samą pustynię, aczkolwiek już sam dojazd w jej okolice pozwolił nam odkryć klimat tego samochodu. Może to nie typowa terenówka a’la Pajero, aczkolwiek z terenowymi oponami oraz reduktorem rzadko zawiedzie was na drodze, jak i poza nią.
Jednak po kolei. Aktualną wersję L200 mamy na rynku już od 2009 roku, kiedy to auto przeszło facelifting. Czy dużo się zmieniło? Oprócz poszerzonych błotników i przerobionego przodu samochodu, niewiele. Nie jestem fanem tego typu samochodów, ale w porównaniu choćby do Rangera lub Amaroka, L200 jest brzydsze. Dlaczego? Takie auto powinno być raczej kanciaste niż okrągłe, a L200 takie właśnie jest. Fakt, że wersja, którą mieliśmy do dyspozycji, to edycja specjalna.

W opcji Storm do ponad 5-metrowego nadwozia producent dodaje orurowanie, kabinę Double Cab oraz nadbudowę na luk bagażowy. Ta przeszklona buda chroni przewożone ładunki, ale wygląda gorzej niż podupadłe chatki w Egipcie, ponadto ogranicza otwór załadunkowy. Paka L200 ma wymiary 1325x1470x405 mm i spokojnie pomieści nawet europaletę. Niestety nie jest ona wyposażona w dużą ilość zaczepów lub schowków, więc o przewiezieniu sobotnich zakupach z “biedry” możecie zapomnieć. Na szczęście jest jeszcze przedział osobowy. A ten spokojnie pomieści 5 osób. Aczkolwiek wygodnie podróżować będzie tylko kierowca i trójka pasażerów. Nie braknie im miejsca na nogi i głowę, aczkolwiek siedzący z tyłu będą narzekać na prawie pionowe oparcie. No cóż, panie i panowie – przecież to pick-up. Z przodu jest jednak całkiem inaczej. Skórzane fotele dobrze trzymają swoich “klientów”, a siedzi się wysoko. Kierowca ma wszystko pod ręką, a dzięki wielkim lusterkom oraz czujnikom parkowania prowadzenie samochodu nie stanowi większego problemu. Co ciekawe tylna szyba jest podgrzewana oraz elektrycznie otwierana.

Jeśli chodzi o design wnętrza, dzięki opcji Storm jest ciekawie. Oprócz skórzanych wykończeń właściciel będzie miał do dyspozycji 6,1-calowy ekran multimedialny od Alpine, a także klimatyzację oraz obciągniętą skórą kierownicę. Reszta jest znana z każdej wersji L200 – czyli twarde plastiki w nudnym ułożeniu, jak w całym segmencie pick-upów. Plus dla projektantów jednak za to, że próbowali, ponieważ góra deski rozdzielczej jest jasna, a dół ciemny. Ot, takie szaleństwo.

Pamiętajmy jednak, że potencjalni właściciele tego samochodu oczekują czegoś innego, niż tytuł najładniejszego samochodu roku. Tym czymś steruje drugi drążek obok skrzyni biegów. To dzięki niemu możemy L200 zabrać na taką pustynię i sobie poszaleć. Do dyspozycji mamy 4 tryby jazdy oraz jeden tajemniczy guziczek. Po pierwsze, samochód może jechać napędzany tylko na tylną oś (2H). Kolejna opcja, to napęd na 4 koła z podziałem 50/50 (4H). Mało? Możemy jeszcze zablokować centralny dyferencjał (4HLc) oraz dodatkowo włączyć reduktor (4HLLc). A o co chodzi z tym przyciskiem? – blokuje on tylny most. Nie jestem znawcą off-roadu, aczkolwiek wszędzie tam, gdzie chciałem, L200 wjechało i – co ważniejsze – wyjechało. W terenie trzeba jednak uważać na duży zwis samochodu oraz jego ogólną długość.

Było to również zasługą 2,5-litrowego diesla o mocy 178 KM. Maksymalny moment obrotowy na poziomie 410 Nm jest wystarczający. Nie ma jednak co narzekać, bo do wyboru jest jeszcze tylko słabszy diesel o mocy 136 KM i takiej samej pojemności. Silnik współpracuje z poprawnie pracującą, 5-biegową przekładnią manualną. Szkoda tylko, że konstrukcja nie jest najnowsza, przez co klekot motoru słychać cały czas, co mocno irytuje podczas szybszej jazdy. Kabina pasażerska jest po prostu słabo wyciszona – może dlatego Alpine?

Jak takim autem jeździ się na co dzień? W przypadku tego typu samochodów raczej nie mówi się o spalaniu, ale średnio musimy liczyć 9 litrów na 100 km. Jak na samochód, który może udźwignąć 1000 kg, to nie dużo. Ponadto należy pamiętać, że odciążone pick-upy mają tendencję do zarzucania tyłem podczas wybojów. Jednak dzięki resorom piórowym L200 na równym asfalcie zachowuje się dość stabilnie. Nawet takie problemy jak kostka brukowa nie stanowi jakiegoś wielkiego dyskomfortu.

Okiem przedsiębiorcy
Mitsubishi L200 przeznaczone jest głównie dla przedsiębiorców. Polscy prawodawcy uważają tak samo, ponieważ przygotowali ulgi podatkowe dla takich aut. Pełne odpisanie VATu jest kuszące, aczkolwiek taki samochód jako prywatny środek lokomocji nie jest idealny. W Mitsubishi L200 można dowolnie konfigurować kabinę pasażerską. Najtańsze opcje to wydatek 96500 zł. Testowany egzemplarz na tzw. “wypasie” to kwota 120 tysięcy złotych.
W ocenie samochodów bardzo mocno kieruję się subiektywnym odczuciem oraz doświadczeniem wyniesionym z przejażdżek innymi samochodami. Niestety L200 nie wypada na tym tle dobrze, ponieważ ze biorąc pod uwagę atuty wizualne wybrałbym innego pick-upa. Rozsądek podpowiada jednak, że Mitsubishi L200 zapewnia świetne rozwiązania techniczne oraz dodatki terenowe, które przemawiają mocno za zakupem tego samochodu. Ponadto cena L200 jest atrakcyjna i adekwatna do tego, co pojazd oferuje. I nie zapominajmy o tym, że idealnie nadaje się na pustynię – szkoda, że w Polsce mamy tylko jedną…

Autor: Konrad Stopa, źródło: auto-strefa.pl