
Kiedy Explorer przestaje być Explorerem? Zawsze kiedy słyszymy słowo „Explorer”, wyobraźnia podsuwa nam obraz potężnego, amerykańskiego SUV-a, zdolnego przeciąć każde bezdroże, przewieźć pół domu i uporządkować rodzinne życie na czterech kółkach. My, Polacy, doskonale pamiętamy poprzednie wcielenie Explorera na rynku europejskim, który na drogach wyglądał jak ryś wśród jamników.
Ford Explorer EV 2025
Ford Explorer Electric, bo o nim dziś mówimy, obiecywał wejść do gry z amerykańskim rozmachem, ale… spotkanie z rzeczywistością okazało się nieco inne.
Pamiętacie te czasy, gdy na widok Explorera czuło się respekt? Teraz, po otwarciu drzwi do elektrycznej odmiany tego modelu, mamy wrażenie, że z monumentalnego SUV-a została… dobrze wyważona kompaktowa przekąska. A wszystko to w czasach, gdy na rynku rządzi moda na crossovery i elektryczne nowinki. Czy da się zachować amerykańskiego ducha w nadwoziu, które bardziej przypomina Volkswagena ID.4 niż starego Explorera? Zanurzmy się razem w ten test i spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie.

Skąd się wziął ten Explorer? Czyli niemiecka platforma pod amerykańską karoserią
Oto niespodzianka: nowy Ford Explorer EV to nie tylko owoc pracy amerykańskich inżynierów. Zamiast własnej, rodzimej płyty podłogowej, zdecydowano się na mariaż z koncernem Volkswagena – dosłownie, bo elektryczny Explorer powstał na platformie MEB, tej samej, którą znajdziemy w Volkswagenach rodziny ID czy Škodzie Enyaq.
Zabrzmi to może brutalnie, ale Explorer Electric to tak naprawdę Ford na niemieckim fundamencie. Czy to źle? Cóż, z jednej strony mamy do czynienia z technologią, którą można lubić albo nie – np. systemy multimedialne czy specyficzne patenty na prowadzenie. Z drugiej jednak, decyzja Forda to ruch rozgrywany na szachownicy światowego rynku: oszczędności, unifikacja podzespołów, większa dostępność technologii.

To partnerstwo objawia się nie tylko pod spodem. Przesiadając się z Mustanga Mach-E do Explorera Electric, momentami łatwo zapomnieć, z jaką marką mamy do czynienia. Niemieckie DNA czuć niemal na każdym kroku – od prowadzenia, przez rozwiązania multimedialne, po systemy bezpieczeństwa. Jeśli ktoś szukał typowego, potężnego Explorera, to niestety – zamiast solidnego steka dostał dobrze zrobionego burgera. Niemieckiego.
Wygląd i rozmiar: które amerykańskie geny zostały?
Wiecie, co najbardziej zaskoczyło mnie po odbiorze auta do testów? Oczywiście rozmiar Explorera. Z jednej strony nazwa sugeruje króla szos, który zmiata konkurencję z drogi. Z drugiej – rzeczywistość: to samochód rozmiarami plasujący się bliżej europejskich SUV-ów, ale stylistycznie auto jest naprawdę atrakcyjne dla oka.

Klasyczny przód z nowoczesnym grillem, charakterystyczne linie boczne, dość masywny tył – Explorerowi nie brakuje uroku. Ma coś z amerykańskiego dziedzictwa i jednocześnie wpisuje się w estetykę ceniącą lekkość i subtelną muskularność. Ale gdy staniesz obok niego, wiesz już, że nie zapakujesz w nim czterech kajaków i rowerków dzieci, jak w starym, wielkim Explorererze. Mamy więc auto dla aktywnych rodzin, ale „wymiary XXL” to już niestety nie ten adres.
Na tle amerykańskiego Explorera, nowy Explorer Electric jawi się niemal jak model kompaktowy. W mieście odnajduje się doskonale, dojazd do pracy czy wypady na weekend bez stresu. Pytanie, czy fanów legendy to przekona? My jesteśmy podzieleni.

Wnętrze i komfort: co się udało, a co można poprawić
Tutaj, ku naszemu zdziwieniu, Explorer spisuje się naprawdę przyzwoicie. Przestrzeni jest odpowiednio dużo – choć nie oszukujmy się, nie są to rozmiary Mustanga Mach-E ani amerykańskiego Explorera. Siedzi się komfortowo, fotele podtrzymują, a materiały są na wysokim poziomie. Czy czuć tu rozmach? Niekoniecznie – wnętrze jest uporządkowane i minimalistyczne, bardziej po niemiecku niż po amerykańsku.
Na plus sklasyfikujemy systemy multimedialne i cyfrowe – sporo funkcji, łatwość obsługi, wysoka jakość ekranów. Doceniamy także schowki i pomysłowo zaprojektowane przestrzenie na drobiazgi – widać, że ktoś myślał, jak uczynić to auto codziennie bardziej praktycznym.

Zastrzeżeń też nie brakuje. Ergonomia nie zawsze zachwyca – niektóre przyciski są zbyt małe lub ukryte, a materiały, choć lepsze niż w niektórych Volkswagenach, potrafią czasem trzeszczeć. Czuć tu kompromis – amerykański duch i niemiecka kalkulacja nie zawsze idą w parze.
Wygoda podróżowania? Auto radzi sobie z drogami różnych kategorii – zawieszenie w miarę komfortowe, wyciszenie wnętrza przyzwoite. Ale powiedzmy sobie szczerze, komfort, do którego przyzwyczaił nas klasyczny Explorer, został nieco rozwodniony. To już „europejski komfort XXI wieku”, a nie „kanapa z USA”.

Wrażenia zza kierownicy: elektryzująca codzienność
Siadamy za kierownicą elektrycznego Forda Explorera i… znowu czujemy się trochę jakbyśmy wsiedli do Volkswagena ID.4, ale z nieco żywszym charakterem. Prowadzenie jest pewne, układ kierowniczy dobrze trzyma auto na drodze. Przyspieszenie nie powala, ale dla codziennej jazdy wystarczy go w zupełności. Zawieszenie zestrojono z myślą o europejskich drogach, więc zapomnijcie o amerykańskiej fali niczym Camaro na autostradzie. Jest po prostu poprawnie.
Napęd – elektryczny, przewidywalny, dość dynamiczny w mieście, umiarkowanie żwawy na autostradzie. Zasięg to kolejny punkt sporny – Ford deklaruje wyniki w okolicy 420km, ale przy dynamicznej jeździe realnie możemy liczyć na ok. 350km. Ładowanie? Szybkie ładowarki dają radę, domowy wallbox ładuje go w nocy bez problemów. Wiecie, elektryk jak elektryk – bez rewolucji, ale i bez powodów do zmartwień.

Czy czuć „amerykańskiego ducha”? Raczej nie – to auto stworzone pod Europę, z myślą o ludziach, którym zależy na praktyczności, a nie pokonywaniu Kanionu Kolorado. Porównując Explorera EV z Mustangiem Mach-E, czuć wyraźnie, że w tym drugim jest więcej emocji i „Fordowości”, choć oba powstały już w nowych czasach.
Usterki i niedociągnięcia: Volkswagen w Fordzie, czyli co nas zdziwiło?
Kto by pomyślał, że największym problemem Forda będzie… Volkswagen? Testowany egzemplarz Explorera zdążył nas zaskoczyć kilkoma usterkami, które – nomen omen – są już znane z grupy VAG. Po pierwsze, błąd czujników bocznych – tu na szczęście kamery 360° bardzo mocno ratują sytuację, bo eliminują strach przed rysą przy manewrach na parkingu.
Po drugie, komunikaty o problemach z klimatyzacją. Zabawne, bo klimatyzacja działała bez zarzutu nawet w największe upały. Wygląda na to, że komputer w Fordzie lubi czasem postraszyć użytkownika, ale w praktyce jest to „strach na wróble”.

Po trzecie, błąd bezkluczykowego dostępu. To usterka typowa dla wielu modeli koncernu VAG – możliwe, że wina leży po stronie dodatkowego zabezpieczenia (np. specjalnego breloka). Co ciekawe, w Capri elektrycznym ten problem też występował, natomiast w Mustang Mach-E – już nie.
Czy Volkswagen faktycznie „psuje” Forda? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, ale pewne jest, że lista błędów jest niemal identyczna jak w Volkswagenach na platformie MEB. Dla niektórych użytkowników będzie to irytujące, dla innych – po prostu znak czasu i międzynarodowych sojuszy motoryzacyjnych.
Czy ten Explorer spełnia obietnicę? Plusy, minusy, niespodzianki
Na koniec testu pozostaje pytanie: czy elektryczny Ford Explorer zasłużył na tę nazwę? Moim zdaniem – nie do końca. Z jednej strony mamy auto bardzo funkcjonalne, komfortowe w codziennym użytkowaniu, z niezłymi multimediami i przyzwoitym zasięgiem. Z drugiej jednak, Explorer zatracił część swojego charakteru, stając się bardziej „niemieckim crossoverem” niż „amerykańskim SUV-em z krwi i kości”.

Zalety? Wygodne, praktyczne wnętrze, dobra jakość wykonania, multimedialne wsparcie i nowoczesny design. Wady? Usterki z niemieckiej platformy, rozmiar nieadekwatny do legendy i brak tego czegoś, co sprawia, że serce bije szybciej.
Dla kogo Explorer Electric będzie idealny? Dla rodzin, które cenią nowoczesność, wygodę i nie potrzebują ogromu przestrzeni. Rozczarować się mogą fani amerykańskich SUV-ów i osoby szukające auta z „charakterem” godnym tej nazwy.

Podsumowanie: Nowy świat, stare oczekiwania – Explorer Electric w pigułce
Ford Explorer Electric to dowód na to, że żyjemy w czasach kompromisów. Globalizacja, nowe normy emisji, rewolucja technologiczna… Wszystko to sprawia, że nawet legendarny, amerykański SUV może zmienić się w sprytnego, kompaktowego crossovera z duszą Volkswagena. Czy to źle? Dla wielu – niekoniecznie. Ale jeśli szukasz prawdziwego Explorera – musisz poszukać go wśród klasyków lub zdecydować się na import z rynku amerykańskiego, bo nowy, europejski Ford Explorer to już zupełnie inna opowieść.

FAQ
- Na jakiej platformie powstał Ford Explorer Electric i co to oznacza dla użytkownika?
Explorer Electric zbudowany jest na platformie MEB – tej samej co Volkswagen ID.4 czy Škoda Enyaq. Oznacza to m.in. niemieckie rozwiązania techniczne, multimedialne i znane z tej grupy „bolączki”. - Czy Ford Explorer Electric to rzeczywiście SUV z krwi i kości czy raczej modny crossover na rynek europejski?
Obecny Explorer to raczej modny crossover klasy średniej – bliżej mu do Volkswagena ID.4 niż do dawnego, pełnokrwistego amerykańskiego SUV-a. - Jakie usterki najczęściej mogą spotkać użytkowników Explorera Electric?
Najczęstsze problemy to błędy czujników bocznych, sporadyczne komunikaty o klimatyzacji oraz usterki bezkluczykowego dostępu (spotykane także w autach grupy VAG). - Jak wypada komfort jazdy Fordem Explorerem Electric na tle konkurencji?
Komfort jazdy jest na dobrym poziomie, choć nie jest to już ten legendarny „amerykański kanapowóz”. Sprawdzi się w mieście i na trasie, ale nie oferuje przestronności SUV-ów sprzed lat. - Czy Explorer Electric to dobry wybór dla rodziny?
Dla rodzin ceniących nowoczesność, bezpieczeństwo i wygodę – zdecydowanie tak. Jeśli jednak liczycie na „amerykańskiego olbrzyma” – warto rozejrzeć się gdzie indziej.
























