MotoNews.pl

Ford Ranger Wildtrack 3,2 TDCI – w poszukiwaniu bizonów

10 lipca 2014

Kategoria | Testy samochodów
Marka, model | ,
1ford ranger wildtrak 3.2tdci

Do tego testu musiałem się specjalnie przygotować. Rozpocząłem poszukiwanie kowbojek, dużego kapelusza oraz koszuli w kratę. Było mi strasznie wstyd, że zakończyły się one jedynie na kupnie tej ostatniej, ale i tak wsiadając do Forda Rangera poczułem od razu zapach wołowiny i usłyszałem brzmienie miękkiego „r”, a odbierając kluczyki do amerykańskiego olbrzyma wiedziałem, że najbliższy tydzień nie będzie nudny.

Spotkanie porządnej półciężarówki na polskiej drodze jest naprawdę trudne, więc Ford Ranger z automatu staję się ciekawym samochodem. Unikatowości pickupów dowodzi fakt, że pytając kogoś o to, jaki samochód sobie wymarzył, rzadko kiedy mogę usłyszeć, że to auto z tego właśnie segmentu. Oczywiście świetnie to rozumiem, bo wybór pickupa to niezbyt racjonalna decyzja, nawet mimo możliwości odliczenia VATu. Dajmy się jednak ponieść fantazji, przecież samochód to nie papier toaletowy i nie musi być do bólu praktyczny.

Powracając do naszego dzisiejszego bohatera: Ford Ranger to samochód w sposób widoczny zdradzający swoje pochodzenie. Masywne nadwozie (ponad 2 tony), chromy, 18-calowe koła, oraz paka ze stalowym pałąkiem mówią same za siebie. Zresztą sam rozmiar samochodu jest aż nadto amerykański. Prawie 5,5 m długości, ponad 1,8 szerokości i wysokości oraz skrzynia ładunkowa o długości 1615 mm budzą respekt. Spokojnie zmieści bizona, chociaż w Polsce to określenie bardziej pasuje do kombajnu niż zwierzęcia. Wraz z 23-centymetrowym prześwitem oraz możliwością brodzenia we wodzie o głębokości do 80 cm Ranger budzi respekt. Poza tym Ford Ranger w odmianie Wildtrack wygląda bardzo atrakcyjnie i męsko. Nie da się ukryć, że to auto dla prawdziwego mężczyzny, ale takiego, który nie boi się pobrudzić garnituru i woli zrobić wszystko sam, niż zapłacić komuś. Ranger idealnie pasuje do stereotypu teksańskiego farmera. Czy samo posiadanie Forda zmieni Cię w takiego osobnika? Oczywiście, że nie, ale jesteś bliżej niego niż w Pandzie…

We wnętrzu Ford Ranger to ucywilizowany wół roboczy, który nie różni się mocno od osobowych modeli marki. Materiały są gorszej jakości, ale za to trwalsze i łatwe do czyszczenia, co akurat nikogo nie dziwi. Projekt jest nadal przeładowany przyciskami, lecz bardziej archaiczny, o czym świadczy choćby mały wyświetlacz nawigacji, radioodtwarzacza z USB lub komputera pokładowego. Bogate wyposażenie już nikogo nie dziwi, ponieważ pickupy w Polsce do tanich nie należą. Wyróżnikami wnętrza są: dwukolorowa, skórzana tapicerka, wygodne fotele oraz lusterko wewnętrzne. W jego części zamontowany jest mały wyświetlacz, który pokazuje obraz z kamery cofania. Bardzo praktyczne rozwiązanie, ponieważ Ranger czasem musi sobie radzić również w miejskiej dżungli.

Czy tak wielki samochód jest praktyczny? W środku komfortowo podróż przeżyje czwórka pasażerów. Podwójna kabina skrywa w sobie mnóstwo schowków, w tym jeden prawie 12-litrowy – spokojnie schowacie tam laptopa. Gorzej jednak, jeśli macie trochę więcej bagażu. Paka Rangera jest pojemna ( prawie 1300 litrów), jednak najlepiej wypełnić ja piaskiem, workami lub czymś wielkogabarytowym. Ford nie pomyślał o haczykach, taśmach lub siatkach, które mogłyby zamienić ją w bagażnik z prawdziwego zdarzenia. Jedyne na co było stać producenta, to roleta, która chroni skrzynię załadunkową przed deszczem lub lepkimi rękami złodziejów.

Jazda Rangerem należy do niecodziennych doświadczeń. Wysoka pozycja za kierownicą pozwala na lepszy przegląd pola zarówno na drodze, jak i w terenie. A w tym drugim otoczeniu Ford zachowuje się jak geniusz. Napęd 4×4 z możliwością włączenia reduktora pozwala szukać bydła nawet na dalekim zachodzie, wśród błota, piasku i kolein. Ponadto Ford Ranger to dobra baza offroadowa, zwłaszcza że układ kierowniczy sprawuje się doskonale. Na asfalcie napęd na tylną oś jest jak najbardziej wystarczający, aczkolwiek tylne zawieszenie z resorami piórowymi już z założenia zapowiada lekkie problemy. Auto z pustą paką po prostu lubi „pomyszkować”, jednak już po kilkunastu kilometrach można wyczuć jego zachowanie, no i zawsze możemy wrzucić kilka worków ziemniaków z tyłu (maksymalnie 1045 kg).

Jak przystało na samochód z zachodu pod maską nie mógł znaleźć się silnik po downsizingu. Nasz testowy egzemplarz posiadał pięciocylindrowego diesla o pojemności 3,2 litra. Generuje on 200 KM oraz 470 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Co najważniejsze, dane te dostępne są już przy niskich obrotach i stosunkowo niewielkich prędkościach, więc auto zachowuje się bardzo elastycznie oraz dynamicznie. Fakt, że przyspieszenie do setki w okolicach 10 sekund i v-max równy 175 km/h nie zachwyca, ale wyprzedzenie TIRa nie stanowi najmniejszych problemów. Przeniesieniem mocy na koła zajmuje się sześciobiegowy manual, który wraz ze sprzęgłem działa twardo i opornie.

Okiem przedsiębiorcy

Jeśli coś jest duże i ciężkie, to lubi zjeść. Tak samo jest z Fordem Rangerem. Tego auta nie można określić mianem oszczędnego. Dwucyfrowe liczby określające spalanie to norma, a katalogi obiecujące 7-8 litrów na 100 km można włożyć między bajki. W naszym teście średnie spalanie wyniosło 11-12 l/100 km, co przy 80-litrowym baku wystarczy na dojazd na farmę. W Polsce od pickupów można odliczyć VAT, więc prezentowane ceny będą go pozbawione. Bazowy model Forda Rangera to wydatek około 127 tysięcy. Nasz testowany egzemplarz w najbardziej ekskluzywnej wersji Wildtrack wymaga wyciągnięcia 135 500 zł.

To sporo, ale należy pamiętać, że Ford Ranger świetnie łączy cechy samochodu użytkowego ze zwykłym autem. Ta uniwersalność jest jednym z najważniejszych atutów auta, a dla mnie osobiście należą do nich jeszcze gabaryty i nadwozie Rangera, ale to już kwestia gustu. Chociaż moja wyprawa nie skończyła udekorowaniem maski lub paki sporymi sztukami mięsa*, to Ford Ranger daje wiele satysfakcji z jazdy i jak najbardziej pasuje do”prawdziwego faceta”.

*przy realizacji testu nie ucierpiało żadne zwierzę ;)

autor: Konrad Stopa, źródło: autostrefa.pl